Prezes ING: Banki muszą działać etycznie

Sposób postępowania banków jest zdecydowanie lepszy niż był, świadomość troski o reputację i zaufanie klientów jest dużo większe. Choć są pewne elementy, które mnie bolą - mówi Interii Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku w rozmowie z Moniką Krześniak-Sajewicz i Pawłem Czuryło.

Monika Krześniak-Sajewicz, Paweł Czuryło; Interia: Pracował pan przez wiele lat za granicą. Gdzie szybciej zachodzą zmiany technologiczne w bankowości, w Europie Zachodniej czy tu nad Wisłą?

Brunon Bartkiewicz, prezes ING Banku: - Ciekawie jest wszędzie, ale szybciej z punktu widzenia reakcji jest w Polsce. Przez ostatnie 25 lat jesteśmy w ciągłej fazie zmian, cały czas albo coś budujemy, albo przebudowujemy. Może w okolicach roku 2000 nastąpiło pewno wyciszenie zmian, ale w latach 90. wszystko buzowało i tak jest teraz.

W czym konkretnie jesteśmy szybsi niż one kraje Europy Zachodniej?

- Choćby pod względem szybkości realizacji płatności. W Polsce możemy przelać pieniądze z banku do innego banku w czasie rzeczywistym, a takiej możliwości nie ma w zdecydowanej większość krajów na świecie. Zdolność do dysponowania swoim rachunkiem każdego dnia, 24 godziny na dobę, bez przerw technicznych jest u nas normą. Tak jak powszechność kart bezstykowych, za granicą w sklepach łatwo rozpoznać Polaka po sposobie w jaki wyjmuje kartę z portfela, bo przyzwyczajeni jesteśmy do przykładania go do terminala bezstykowego, a nie podawania sprzedawcy.

- Możemy pobrać pieniądze z bankomatu bez użycia karty, a takie rozwiązania funkcjonują w nielicznych krajach, np. w Turcji i raczej nie występują w Europie Zachodniej. Już nie wspomnę o tym jakie zdziwienie wywołuje u nas obserwacja gdy Francuzi wyjmują czeki i płacą nimi z zakupy.

- To pokazuje, że z jednej strony polskie banki są bardzo nowoczesne, ale z drugiej- jest też powszechna akceptacja tych innowacji ze strony klientów. Z tym drugim elementem jest w innych krajach różnie, przykładowo w Holandii ludzie są bardzo otwarci na zmiany technologiczne, ale już Belgii dużo mniej.

W przeszłości krytycznie odnosił się pan do niektórych zjawisk w sektorze bankowym. Był pan przeciwnikiem kredytów walutowych, ale też wytykał, że banki zachowują się nieuczciwe w komunikacji z klientami. Czy sektor wyciągnął z tego wnioski i dziś jest bardziej fair?

- W moim przekonaniu tak. Wówczas logika mojego wywodu była taka: podstawowym aktywem, którym dysponują banki jest zaufanie publiczne i należy tego pilnować, troszczyć się by nie zostało ono podkopane. My ciągle tkwimy pułapce polegającej na tym, że instytucje finansowe z sektora wrzucamy do jednego worka. Stąd powstaje poczucie współodpowiedzialności, gdy jeden podmiot narusza zasady etyki, odium spada na nas wszystkich.

- To sprawia, że normy etyczne powinny być wyśrubowane i nie ma miejsca na argumenty, że te zasady muszą polec na ołtarzu wolnej konkurencji i presji na wypracowywanie jak najwyższych wyników. Podejście do kredytów walutowych jakie wówczas prezentowaliśmy oznaczało, że ING Bank Śląski poświęcał swój wynik finansowy w imię pewnych wartości.

- Warto przy tym temacie pamiętać, że zarządzanie na poziomie menedżerskim polega na tym, by nie być zaskakiwanym. Za to bierzemy pieniądze, żeby kreować życie naszych organizacji tak, by było one stabilne w długim horyzoncie czasu, a nie tylko w krótkim, w którym wykazuje się bieżące zyski.

- Zawsze podkreślam, że nasz bank jest nudny, stabilny, bezpieczny i przewidywalny. Taką organizację budujemy od ponad 20 lat, bo tego oczekują od nas ci, którzy płacą za nasze istnienie, czyli klienci.

Widzi pan na rynku produkty, które mogą się okazać toksyczne i podkopać zaufanie do branży?

- Sposób postępowania banków jest zdecydowanie lepszy niż był, świadomość troski o reputację i zaufanie klientów jest dużo większe. W Polsce mamy kilka banków, które pod tym względem należą do światowej czołówki. Są pewne elementy, które mnie bolą, ale w działaniu ważna jest efektywność i nie chciałbym ich najpierw omawiać w mediach. Nie są to jednak zagrożenia o skali kredytów walutowych.

Pojawiają się takie opinie, że kredyty hipoteczne, w Polsce udzielane niemal wyłącznie na zmiennej stopie oprocentowania, mogą się okazać problemem porównywalnym do kredytów frankowych....

- Moim zdaniem jest to przesadne porównanie, ale sytuacja, w której rynek jest tak monoproduktowy nie jest dobra. Bez wątpienia w przypadku długoterminowych kredytów hipotecznych powinien być zróżnicowany.

Czyli jaka sytuacja byłaby optymalna?

- Powinny funkcjonować zarówno kredyty o zmiennym oprocentowaniu, czyli opartym o WIBOR, jak i stałym - obowiązującym przez okres około 5-7 lat, a także kredyty o stopie zmienno-stałej czyli takiej, w której fiksujemy ją na 2-3 lata, a następnie co roku zmienia się oprocentowanie. Przy czym im więcej kredytów byłoby opartych na stałej stopie, tym okres obowiązywania tak ustalonego oprocentowania powinien być krótszy.

W projekcie rekomendacji przesłanym bankom do konsultacji, KNF zaproponowała by minimalny okres obowiązywania stałego oprocentowania wynosił 10 lat. Jaki pana zadaniem byłby optymalny?

- Myślę, że w ramach konsultacji zbliżymy się do okresu 7 lat, bo przy dłuższych okresach byłby problem z podstawieniem odpowiednich instrumentów refinansujących takie kredyty, ponieważ trzeba byłoby stosować systemy opcyjno-derywatowe, które z kolei zachwiałyby stabilnością wyników finansowych. Natomiast to jest dobry kierunek zmian i powinniśmy wprowadzić takie kredyty. Warto o tym mówić, także po to by osoby posiadające kredyty o zmiennym oprocentowaniu miały świadomość ryzyka na jakie są narażone, ale przede wszystkim miały możliwość wyboru.

Polacy kupią taki produkt, na dziś kredyt o stałej stopie musi być droższy od tego o zmiennej?

- Trzeba pamiętać, że już dziś musimy zacząć je oferować, bo jesteśmy w sytuacji bardzo niskich stóp procentowych, ale prognozy zapowiadają ich wzrost. W związku z tym kredyty o stopie stałej w perspektywie kilku lat muszą być droższe, bo taka jest prosta arytmetyka, natomiast ludzie powinni sobie z tego zdawać sprawę. Żeby zapoczątkować proces przechodzenia na stałą stopę, będziemy musieli zastosować pewne formy ich subsydiowania.

- Zainteresowane tym powinny być zarówno rząd jak i same banki. Jeśli to będzie jedynie zadanie dla instytucji finansowych, to nie wystarczy do upowszechnienia takiej polityki, a wytworzy w sektorze niepotrzebne napięcia wynikające ze zróżnicowanego podejścia.

Na czym może polegać subsydiowanie takich kredytów, np. poprzez regulacje?

- Oczywiście nie chodzi o dopłaty finansowe, ale o regulacje promujące takie kredyty, czy to poprzez niższe wagi ryzyka czy ulgi w podatku bankowym. Bez tego typu bodźców trudno będzie realnie wytworzyć rynek kredytów o stałej stopie.

Kilka dni temu prezes PKO BP zapowiedział, że w ciągu dwóch najbliższych kwartałów bank wprowadzi kredyty o stałej stopie oprocentowania. Kiedy taki produkt może zaoferować ING?

- Na pewno mniej więcej w tym samym czasie.

Czy bank będzie czekał na ostateczną wersję rekomendacji KNF?

- Z wdrożeniem tak, bo trudno zakładać, że wprowadzimy pewne zasady funkcjonowania takiego kredytu, zanim wejdą regulacje, które ich dotyczą. Natomiast prace nad takim kredytem już są prowadzone. Proszę zwrócić uwagę, że próby wdrożenia kredytów stałoprocentowych na rynku już były, ale spotkały się z brakiem popytu ze strony klientów. Dlatego kreację tego rynku trzeba pobudzić, sama się nie wytworzy.

A pozyskiwanie oszczędności po niskich stopach jest łatwe?

- Oszczędzanie jest elementem życia i każdy racjonalny człowiek powinien je mieć. Nie mówię tu o inwestowaniu, ale o oszczędzaniu. Nastąpiła ogromna zmiana na plus. Dziś blisko 68 proc. Polaków deklaruje, że ma oszczędności, to wzrost o ponad 20 punktów procentowych w okresie ostatniego 1,5 roku, mimo tego że stopy nawet lekko spadały. Tak powinno się zachowywać społeczeństwo. Gdy ma wolne środki powinno je odkładać.

Rozmawiali: Monika Krześniak-Sajewicz i Paweł Czuryło

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ING Bank Śląski | Paweł Czuryło
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »