"Prywatny folwark" J.H. Gierowskiego
Inwestycje w Wielkopolski Bank Rolniczy, kupno gospodarstw rolnych czy zakładu produkującego skrobię to tylko niektóre pomysły inwestycyjne Józefa H. Gierowskiego, który próbował nakłonić do nich zarząd łomżyńskiego Pepeesu. Po kilku odmowach kierownictwa spółki, prywatny inwestor doprowadził do odwołania całego zarządu, nie udzielając mu absolutorium za zeszły rok.
- Pan Gierowski traktuje spółkę jak swoją własność, próbował wpływać na podejmowane przez zarząd decyzje. Chodziło głównie o finansowanie niektórych inwestycji, w które był już zaangażowany albo z którymi wiązał swoje plany - mówi pragnąca zachować anonimowość jedna z osób, zarządzających w zeszłym roku Pepeesem.
Zdaniem naszego rozmówcy, cały zarząd łomżyńskiej firmy był w zeszłym roku nakłaniany przez J.H. Gierowskiego, głównego akcjonariusza i przewodniczącego rady nadzorczej, do podjęcia decyzji inwestycyjnych, często niekorzystnych dla Pepeesu.
Łomżyńska spółka miała się zaangażować kapitałowo m.in. w Wielkopolski Bank Rolniczy, gospodarstwa rolne czy też zakład zajmujący się produkcją skrobii w Krzemesznie (Pepees, oprócz działalności browarniczej, ma również część skrobiową).
Zarząd Pepeesu otrzymał w zeszłym roku do podpisania weksel opiewający na kilka milionów złotych w celu sfinansowania tej inwestycji. - Po przedyskutowaniu sprawy z całym zarządem stwierdziliśmy, że przedsięwzięcie to nie jest dla Pepeesu opłacalne i mimo nalegań ze strony inwestora nie podpisaliśmy weksla - twierdzi nasz rozmówca. J.H. Gierowski proponował też inwestycje w gospodarstwo rolne. Zarząd Pepeesu był jednak przeciwny takiej decyzji, ostatecznie inwestor ulokował własne środki w to przedsięwzięcie.
Mimo licznych prób, nie udało nam się skontaktować z J.H. Gierowskim. Z kolei Maciej Radziwiłł, obecny prezes Elektrimu (do niedawna dysponował pakietem prawie 5% kapitału łomżyńskiej firmy, udzielał pełnomocnictw do głosowania J.H. Gierowskiemu), odmówił komentarza w sprawie konfliktu z zarządem firmy.
Brak zgody zarządu łomżyńskiego Pepeesu, zajmującego się m.in. produkcją piwa, na inwestycje zaproponowane przez prywatnego inwestora J.H. Gierowskiego to nieoficjalny powód nieudzielenia najwyższemu kierownictwu spółki skwitowania za zeszły rok - dowiedział się PARKIET. Jako oficjalny powód podano nierealizowanie przyjętej przez radę nadzorczą spółki strategii rozwoju. Skwitowania nie otrzymały 4 osoby.
Na ostatnim walnym zgromadzeniu akcjonariuszy łomżyńskiego Pepeesu najwyższemu kierownictwu firmy nie postawiono żadnych zarzutów. - Zarzucono nam jedynie, jakobyśmy nie realizowali strategii firmy, opracowanej przez radę nadzorczą. Zgodnie z moją wiedzą, żaden dokument w tej sprawie w ogóle nie powstał. Poza tym, to zarząd opracowuje strategię firmy, a rada nadzorcza albo ją zatwierdza i akceptuje, albo odrzuca. Członkowie RN mogą też konsultować z zarządem wizję rozwoju firmy, jednak takiej współpracy nie było. Odmienne praktyki są niedopuszczalne - mówi jedna z osób, zarządzających w zeszłym roku Pepeesem, pragnąca zachować anonimowość. Zdaniem naszego rozmówcy, cały zarząd łomżyńskiej firmy był w zeszłym roku nakłaniany przez J.H. Gierowskiego, głównego akcjonariusza i przewodniczącego rady nadzorczej, do podjęcia decyzji inwestycyjnych, często niekorzystnych dla Pepeesu. Po kilku odmowach prywatny akcjonariusz pozbył się niewygodnego kierownictwa.
Prywatny folwark
- Pan Gierowski traktuje spółkę jako swoją własność, próbował wpływać na podejmowane przez zarząd decyzje. Chodziło głównie o finansowanie niektórych inwestycji, w które był już zaangażowany, albo z którymi wiązał swoje osobiste plany - mówi nasz informator. Łomżyńska firma miała się zaangażować kapitałowo m.in. w zakład zajmujący się produkcją skrobii w Krzemesznie (Pepees oprócz działalności browarniczej ma również część skrobiową). - W żaden z tych projektów Pepess nie włożył ani złotówki. Nie mogliśmy dopuścić do tego, żeby jeden akcjonariusz decydował o tym, w jaki sposób wydatkować środki firmy, zwłaszcza że jego pomysły inwestycyjne nie były korzystne dla przedsiębiorstwa - twierdzi nasz rozmówca. - Zarząd proponował inwestycje w technologie przetwarzania skrobi, tak aby Pepees sprostał normom stawianym w tym zakresie przez Unię Europejską.
Akcjonariusz z kolei forsował pomysł kupna zakładu wytwarzającego skrobię o niskiej jakości. Warunki przetargu na tę firmę były wygórowane, sama spółka zaś wymagała znacznego dofinansowania - twierdzi jedna z osób zarządzających do niedawna Pepeesem.
Kupmy Wielkopolski Bank Rolniczy i gospodarstwo rolne
Prywatny inwestor namawiał firmę do inwestycji w Wielkopolski Bank Rolniczy. Zarząd Pepeesu otrzymał do podpisania weksel opiewający na kilka milionów złotych w celu sfinansowania tej inwestycji.
- Po przedyskutowaniu sprawy z całym zarządem stwierdziliśmy, że przedsięwzięcie to nie jest dla Pepeesu opłacalne i mimo nalegań ze strony inwestora nie podpisaliśmy weksla - twierdzi nasz rozmówca. J.H. Gierowski proponował też inwestycje w gospodarstwo rolne. Zarząd Pepeesu był jednak przeciwny takiej decyzji, ostatecznie inwestor sam zainwestował w to przedsięwzięcie.
Browar Łomża z Perłą.
W 2000 r. z Pepeesu wyodrębniono działalność browarniczą. Założono spółkę Browar Łomża. Sam Józef H. Gierowski jest właścicielem 51% akcji lubelskiego producenta piwa Perła. Od kilkunastu dni prezesem łomżyńskiego Pepeesu jest Wojciech Szczepaniak, zarządzający również Perłą. W zeszłym roku podpisano list intencyjny o współpracy obu browarów. Prywatny inwestor od kilku lat zapowiada połączenie tych firm, które łącznie mają około 4% polskiego rynku piwa. Jednak jego konflikt z mniejszościowym akcjonariuszem Perły (48% akcji firmy kontroluje giełdowy Strzelec) powoduje, że żadna z dużych firm (rozmowy prowadzono m.in. z Kompanią Piwowarską, znaną z produkcji Lecha) nie jest zainteresowana przejęciem jedynie części przedsiębiorstwa. J.H. Gierowski zapowiada, że na razie nie chce sprzedawać udziałów w Perle i Łomży, aby najpierw dokończyć ich restrukturyzację. - Obie firmy sprzedają piwo na tych samych półkach. Rywalizują ze sobą. Ich połączenie nie ma sensu, obie powinny jak najszybciej trafić do dużego koncernu, który uchroniłby je przed bankructwem - twierdzi nasz rozmówca.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że na kolejnym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy łomżyńskiego Pepeesu ma zostać podjęta uchwała o wydzieleniu kolejnej spółki - zajmującej się produkcją skrobi.
Tymczasem grupa Pepeesu poniosła w ub.r. 12,5 mln zł straty netto, w porównaniu z 6,8 mln zł zysku w 2000 r. Gorsze wyniki to przede wszystkim efekt rosnącego zadłużenia spółki oraz konieczności zawiązania rezerw, m.in. na należności.
Zarząd bez skwitowania również w Łukbucie
Podobne jak w Pepeesie konflikty z byłymi zarządami mają miejsce również w innej spółce giełdowej - Łukbucie. J.H. Gierowski nie jest co prawda bezpośrednio akcjonariuszem firmy, jednak, jak wynika z informacji PARKIETU, ma tam duże wpływy poprzez zaprzyjaźnione osoby.
W połowie marca 2000 r. 3 Narodowy Fundusz Inwestycyjny (obecnie Jupiter NFI) sprzedał pakiet ponad 28% akcji Łukbutu (zajmującego się wtedy produkcją obuwia) po 4,85 zł za papier. O przejęcie kontroli nad spółką rywalizowało kilku inwestorów. Akcje od NFI przejęła ostatecznie grupa osób fizycznych, w tym Jarosław Wnuk z Niemiec i Mariola Yada z Japonii. Później w akcjonariacie ujawnili się kolejni inwestorzy, w tym Zygmunt Karczewski. Wszystkie te osoby mają lub posiadały jeszcze w zeszłym roku znaczne pakiety akcji Pepeesu.
W połowie 2000 r. okazało się, że łukowska firma myśli o budowie vortalu skórzanego B2B (business to business) i wykorzystywaniu internetu w ramach nowoczesnej sieci dystrybucji. Pod koniec 2000 r. akcjonariusze Łukbutu zdecydowali o podwyższeniu kapitału akcyjnego w drodze emisji do 624 tys. akcji serii B z prawem poboru. Cena emisyjna została ustalona na 5 zł i była już ponad trzykrotnie wyższa od kursu giełdowego. Akcjonariusze nie skorzystali z prawa poboru i nie zapisali się na nowe akcje, przypieczętowując los firmy. Strategia internetowa wzięła w łeb, spółki zależne zaczęły upadać.
Przedsiębiorstwu pozostała walka o układ (sąd odmawiał otwarcia postępowania układowego), a gdy ją przegrało - upadłość. Na ostatnich sesjach, pod koniec marca br., za akcję firmy płacono 32 - 35 groszy, a więc zaledwie 6,5% ceny, jaką inwestorzy indywidualni zapłacili NFI. Spółka w związku z upadłością została usunięta z GPW.