Rosyjski LPG jeszcze płynie do Polski, ale już niedługo. Branża szykuje się na embargo
Embargo na rosyjski gaz LPG zbliża się wielkimi krokami. Polska wciąż w dużym stopniu polega na surowcu z tego kraju. W 2023 roku sprowadziliśmy z Rosji ponad 1,2 mln ton LPG. - Będzie drożej, a na rynku zaczną się zawirowania - ostrzega branża.
- Embargo na rosyjski gaz LPG zacznie obowiązywać w grudniu 2024 roku
- Od tego momentu nie będzie można sprowadzać rosyjskiego surowca do UE
- Polscy importerzy będą musieli znaleźć alternatywne źródło dostaw dla co najmniej kilkuset tysięcy ton LPG
- Są takie wykorzystania LPG, gdzie nie da się go zastąpić innym surowcem - wskazują przedstawiciele branży
Zakaz importu rosyjskiego gazu LPG do UE wejdzie w życie 20 grudnia 2024 roku. Polska, chociaż już nie importuje z Rosji innych paliw, nadal kupuje od rosyjskich dostawców LPG. Do grudnia trzeba zabezpieczyć dostawy tysięcy ton surowca z innych źródeł - wynika z najnowszego raportu o rynku LPG w Polsce.
- Z całą pewnością jest to najpoważniejsze wyzwanie, przed jakim staje polska branża LPG w ostatnich latach - tak o odcięciu się od rosyjskiego surowca mówi analityk Jakub Bogucki z Information Market SA.
Do tej pory rosyjski LPG płynął do Polski bez przeszkód. I to dość szerokim strumieniem. Mimo że odcięliśmy się od rosyjskiej ropy, węgla czy gazu ziemnego, Federacja Rosyjska do tej pory jest najważniejszym dostawcą LPG do Polski.
W 2023 roku import z kierunku rosyjskiego odpowiadał za blisko 46 proc. importu całego surowca do kraju - podaje w najnowszym raporcie rocznym Polska Organizacja Gazu Płynnego (POGP). To mniej niż w poprzednich latach - w 2022 roku udział ten wynosił 47,1 procent. W 2020 roku, przed rosyjską agresją na Ukrainę, było to jeszcze więcej, bo 65,2 procent.
Z drugiej strony - Polska jest jednym z największych importerów rosyjskiego LPG. W ubiegłym roku nasz kraj odpowiadał za blisko jedną trzecią (32,4 proc.) importu LPG z Rosji. Żeby Polska mogła zastosować się do międzynarodowych sankcji i przestać sponsorować reżim Władimira Putina, te relacje handlowe muszą się zakończyć.
Polska sprowadziła w 2023 roku ponad 2,6 mln ton gazu LPG. W tym ponad 1,2 mln ton pochodziło z Rosji. Przy czym, jak zauważają autorzy raportu POGP, sprowadziliśmy więcej gazu niż wyniosła krajowa konsumpcja. Polacy zużyli w ubiegłym toku 2,5 mln ton LPG. Krajowa produkcja wyniosła niecałe 0,5 mln ton. Ok. 0,6 mln ton nadwyżki eksportowaliśmy do innych krajów.
Oczywiście, gdyby ograniczyć eksport i skierować całą krajową produkcję na polski rynek, to trzeba byłoby zabezpieczyć mniejsze dostawy z alternatywnych wobec Rosji źródeł. Ale na polskim eksporcie polega w ogromnym stopniu prowadząca wojnę Ukraina.
Do Ukrainy trafiło więc ok. 64 proc. naszego eksportu LPG. Poza Ukrainą najwięcej LPG kupują od nas Węgry, Niemcy, Czechy i Słowacja - a więc państwa, które także będą musiały wprowadzić embargo na surowiec z Rosji.
Jedną z konsekwencji wejścia w życie zakazu będzie wzrost kosztów LPG. Surowiec rosyjski jest znacząco tańszy niż sprowadzany z innych źródeł. "W przypadku Rosji średnioroczna cena przywozowa wynosiła w 2023 roku 453 euro za tonę. Była niższa o prawie 50 euro za tonę od średniej dla całego rynku. Jednocześnie była niższa o prawie 170 euro za tonę od gazu z Niderlandów, czy też o prawie 86 euro od średniorocznej ceny gazu pochodzenia amerykańskiego" - podaje POGP.
Wzrost kosztów odczują we własnych portfelach konsumenci. To 3 mln kierowców jeżdżących autem na gaz, właściciele kuchenek gazowych używanych w jednej trzeciej gospodarstw domowych czy użytkownicy butli z gazem w miejscach, gdzie nie ma jeszcze przyłącza do sieci gazowej. Do tego LPG ze względu na właściwości nie da się zastąpić innym gazem.
Ale branża ma także inne zmartwienia. Chodzi o logistykę i - przede wszystkim - dostępność surowca. "Sytuacja w czwartym kwartale może być bardzo dynamiczna, należy nawet spodziewać się problemów zakupowych produktu, w tym wyższych cen, z uwagi na konieczność zaprzestania importu gazu płynnego LPG z Rosji" - uważa POGP.
Jeden z głównych sprzedawców LPG w Polsce, czyli firma Unimot, przewiduje, że w efekcie sankcji przywóz rosyjskiego gazu płynnego powinien ustać wcześniej niż w grudniu - już około października. - Szykujemy się do tej sytuacji, podobnie jak przygotowaliśmy się w przypadku embarga na rosyjski olej napędowy. W pierwszym okresie po ustaniu dostaw z Rosji spodziewamy się spadku importowanych wolumenów, zawirowań w logistyce i wzrostu marż przy sprzedaży - wskazał na środowej konferencji wynikowej firmy prezes Adam Sikorski.
Unimot zwiększy moce przeładunkowe i magazynowe LPG w jednym z jej terminali paliwowych w Piotrkowie Trybunalskim. Rozważa też przeładunek gazu płynnego w innym ze swoich terminali. Na razie wstrzymuje się jednak z decyzją o morskim terminalu do importu LPG. - Budowa takiego terminala to minimum 2-3 lata, mamy lokalizację, ale skąd mamy wiedzieć, jak będzie wyglądała sytuacja za 3-4 lata i czy rosyjski LPG nie wróci - wskazał Sikorski. - Gdybyśmy wiedzieli, że sankcje będą raz na zawsze, to już byśmy inwestowali. Ale pewności nie ma nikt - dodał.
Na ograniczone możliwości innego, istniejącego już terminala, który powstał w 2023 roku i mógłby służyć do zwiększenia importu LPG, zwraca uwagę w raporcie POGP. Chodzi o morski terminal gazowy, który powstał w ramach projektu Polimery Police Grupy Azoty. Jego budowa kosztowała ponad 1 mld zł - wskazuje organizacja.
Poza tym terminalem Polska dysponuje jeszcze dwoma morskimi portami do importu LPG, w Gdańsku oraz Gdyni.
Branża będzie stała więc przed trudnym zadaniem zapewnienia paliwa używanego na co dzień przez miliony Polaków. Zwłaszcza, że o ile wielu kierowców może się przełączyć na benzynę - co oczywiście jest znacząco droższe - to nie ma żadnej alternatywy dla zastąpienia LPG w kuchenkach czy butlach. "Zapewnienie ciągłości dostaw tych dwóch segmentów będzie priorytetem dla branży, jak i władz państwowych, które nadzorują krajowego producenta tego produktu. Ciągłość dostaw gazu w butlach oraz gazu do zbiorników musi być zapewniona" - podsumowuje POGP wyzwanie stojące przed branżą.
Martyna Maciuch