Spółki chcą pozbyć się węgla. Rząd mówi, że pomoże, ale jeszcze nie wie, jak
Co dalej z wydzieleniem elektrowni węglowych z polskich spółek energetycznych kontrolowanych przez państwo? Ich przedstawiciele wskazują, że proces jest niezbędny do przeprowadzenia. Tymczasem nowy rząd nie ma przygotowanego planu w tej kwestii - zwraca uwagę Business Insider. "Prace wróciły do punktu wyjścia" - komentują dziennikarze portalu.
Skarb Państwa jest zainteresowany wydzieleniem wytwórczych aktywów węglowych z grup energetycznych - potwierdziła w ubiegłym tygodniu w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach minister przemysłu Marzena Czarnecka. Jeszcze w ubiegłym tygodniu Ministerstwo Aktywów Państwowych rozpoczęło tworzenie zespołu, który ma przygotować ten proces - podaje Polska Agencja Prasowa.
Ale resort nie ma żadnego gotowego pomysłu na przeprowadzenie tego procesu - wskazuje w poniedziałek portal "Business Insider". Z ustaleń portalu wynika, że rząd ma rozważać koncepcję powołania dwóch lub trzech spółek, skupiających aktywa węglowe.
Aktywa węglowe spółek energetycznych to nic innego jak elektrownie, ciepłownie czy kopalnie węgla kamiennego i brunatnego. Wysoki koszt ich utrzymania i trwający z UE proces dekarbonizacji powodują, że takie aktywa są coraz większym obciążeniem dla posiadających je spółek. Chodzi o koszty ich utrzymania, przekraczające często koszt przejścia na produkcję z OZE. Do tego dochodzi niechęć instytucji finansujących do pożyczania firmom z węglem w portfolio. Im więcej aktywów węglowych w danej spółce, tym trudniejsze pod względem finansowym przejście na zieloną energię.
W Polsce tymczasem koncerny energetyczne z udziałem Skarbu Państwa mają duży udział aktywów węglowych. To balast przy podejmowaniu inwestycji. Ze względu na to, że są to spółki zależne od decyzji rządu i pełnią olbrzymią rolę w krajowym systemie energetycznym, toczy się dyskusja, na ile w proces wydzielenia aktywów węglowych powinno być zaangażowane państwo.
Przypomnijmy, że poprzedni rząd z tą sytuacją chciał sobie poradzić, tworząc NABE, czyli Narodową Agencję Bezpieczeństwa Energetycznego. Za jej powołanie miał odpowiadać minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
NABE miała odkupić od Enei, Energi, PGE i Taurona elektrownie węglowe oraz kopalnie węgla brunatnego oraz je obsługiwać aż do ich wyłączenia. Ustawę o NABE uchwalił Sejm, ale w kluczowym momencie prac, tuż przed wyborami, projekt zatrzymał się w Senacie. Ostatecznie po wyborach nie powrócono do prac nad tym aktem, a NABE nigdy nie powstała.
Rząd Donalda Tuska nie będzie kontynuował projektu NABE. Zadeklarowała tak w kwietniu w rozmowie z "Rzeczpospolitą" minister Czarnecka. Wtedy wskazywała, że rząd nie chce też tworzyć żadnej osobnej instytucji, która odkupiłaby od państwowych koncernów ciążące im aktywa.
Jaką alternatywę proponuje nowy rząd spółkom energetycznym? Jak zwraca uwagę "Business Insider", gotowego projektu nie ma, mimo że kwestia jest uważana w branży za pilną. Zespół, który m opracować rozwiązanie, zaczął prace dopiero w ubiegłym tygodniu, kilka miesięcy po objęciu władzy przez koalicyjny gabinet.
Rząd rozważa obecnie opcję powołania dwóch lub trzech spółek, które przejmą elektrownie węglowe i kopalnie węgla brunatnego od czterech energetycznych koncernów z udziałem Skarbu Państwa. Spółki te miałyby zabezpieczyć sobie dostawy węgla z konkretnych polskich kopalń - wskazuje portal.
Największe spory mogą się toczyć o kwestie zadłużenia. W projekcie NABE dużą część długów koncernów związanych z węglem miał przejąć Skarb Państwa. Chodziło o przejęcie aktywów za łącznie 4 mld zł i spłatę 10 mld zł w ciągu ośmiu lat - przypomina "Business Insider". Taka skala wydatków ma być nieakceptowalna dla nowego rządu.
"Prace nad wydzieleniem z koncernów energetycznych elektrowni węglowych trwają od kilku lat i właśnie wróciły do punktu wyjścia. Obecny rząd nie ma gotowego planu, w jaki sposób ma się dokonać ta kluczowa dla energetyki reforma" - komentują dziennikarze "Business Insidera".
O szczegóły negocjacji w tej sprawie był pytany na EKG prezes jednego z koncernów, czyli grupy Tauron. Grzegorz Lot w rozmowie z Polską Agencją Prasową wskazał, że "ma poczucie zespołowości zarówno po stronie spółek, jak i nadzoru właścicielskiego", czyli właśnie m. in. Skarbu Państwa. Rozmowy są dobre i prowadzone w atmosferze otwartości, a kwestią nie jest, czy wydzielać, tylko jak - dodał Lot.
- To są trudne rzeczy, bo transformacja ma charakter zawsze dynamiczny. Zmiany wywołują naprężenia, decyzje do podjęcia są często ryzykowne, aczkolwiek bardzo potrzebne. Jesteśmy w momencie, kiedy jest bardzo wiele niewiadomych, także musimy pewne rzeczy zakładać i później z konsekwencją realizować. Dla mnie krytyczny czynnik sukcesu to być konsekwentnym, w realizacji tego co się ustaliło - zaznaczył Lot.
- Czuję i słyszę na spotkaniach, w których uczestniczę, że wszyscy są zdeterminowani, żeby tę transformację zrealizować. Bo 2050 roku to jest moment, kiedy mamy mieć 100 proc. produkcji z OZE, a w 2040 rok - 90 proc. produkcji. Czyli nie ma czasu do stracenia - dodał.
Tauron ma w swoich zasobach 10 bloków węglowych klasy 200 megawatów, z których dwa mają wsparcie, tzw. rynek mocy, jeszcze tylko do 2028 roku, a cztery do 2025 roku. Wiadomo, że jednostki te będą potrzebne, żeby zapewnić stabilność działania systemu co najmniej do lat 2028-2030. Lepiej więc wcześniej dyskutować nad rozwiązaniem ich wsparcia, niż to robić na ostatni moment - mówił Lot w rozmowie z PAP.
- Jestem tu dosyć dużym optymistą i myślę że znajdziemy rozwiązanie, które z perspektywy Unii Europejskiej będzie akceptowalne ze względu na kierunek działania. Czyli jeżeli my wydzielimy te aktywa, pokażemy mapę inwestycyjną OZE, pokażemy determinację w jej realizacji, będziemy wiarygodni mówiąc, że musimy mieć system wsparcia, żeby stabilizować rynek - podsumował.