Sztandar polskiej gospodarki pod młotek
Giełda Papierów Wartościowych w Warszawie idzie pod młotek. Nie tak jak deklarował obecny rząd - za grube miliardy i do największych graczy. Skarb Państwa chce mieć kontrolę nad spółką. Liczy jednak, że ze sprzedaży sztandaru polskiej gospodarki zasili kulejący budżet. Tylko czy do tego potrzebowaliśmy giełdy?
Pierwsza giełda papierów wartościowych w Polsce otwarta została w Warszawie 12 maja 1817 r. Sesje odbywały się w godzinach 12.00-13.00. W XIX w. przedmiotem handlu na giełdzie warszawskiej były przede wszystkim weksle i obligacje. Handel akcjami rozwinął się na szerszą skalę w drugiej połowie XIX w.
W okresie międzywojennym giełdy w Polsce działały na podstawie rozporządzenia Prezydenta RP o organizacji giełd. Oprócz giełdy warszawskiej istniały także giełdy papierów wartościowych w Katowicach, Krakowie, Lwowie, Łodzi, Poznaniu i Wilnie.
Podstawowe znaczenie miała jednak giełda w Warszawie, na której koncentrowało się 90 proc. obrotów. W 1938 r. na warszawskiej giełdzie notowano 130 papierów - a były to obligacje (państwowe, bankowe, municypalne), listy zastawne oraz akcje. Z chwilą wybuchu II wojny światowej giełda w Warszawie została zamknięta.
Wprawdzie po roku 1945 podjęto próby reaktywowania działalności giełd w Polsce, jednak ich istnienie było nie do pogodzenia z narzuconym systemem gospodarki centralnie planowanej. We wrześniu 1989 r. nowy, niekomunistyczny rząd rozpoczął program zmiany ustroju i odbudowy gospodarki rynkowej. Głównym motorem zmian strukturalnych była prywatyzacja i rozwój rynku kapitałowego. W przeciwieństwie do doświadczeń innych krajów, gdzie prywatyzacja prowadzona była w ramach istniejącej już struktury instytucji finansowych, w Polsce - równocześnie z prywatyzacją - konieczne było stworzenie niezbędnej infrastruktury rynku kapitałowego.
Pięćdziesięcioletnia przerwa w funkcjonowaniu polskiego rynku kapitałowego stworzyła sytuację pustki prawnej i instytucjonalnej. To dlatego rozważając kilka alternatywnych rozwiązań, zdecydowano się na bezpośrednie nawiązanie do wzorców zagranicznych rynków kapitałowych, a więc przeniesienie nowoczesnych rozwiązań regulacji prawnych i organizacyjnych.
Obserwowana standaryzacja i globalizacja rynków kapitałowych na świecie nie stwarzała większych szans oryginalnym modelom krajowym. Zaletą takiego wyboru było zdecydowane przyspieszenie procesu i przyjęcie od razu rozwiązań docelowych. W niecały miesiąc po uchwaleniu przez Sejm "Prawa o publicznym obrocie papierami wartościowymi i funduszach powierniczych", 12 kwietnia 1991 r." minister przekształceń własnościowych i minister finansów reprezentujący Skarb Państwa podpisali akt założycielski Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
Cztery dni później, 16 kwietnia odbyła się pierwsza sesja giełdowa z udziałem 7 domów maklerskich, na której notowano akcje pięciu spółek. Wpłynęło wówczas 112 zleceń kupna i sprzedaży, a łączny obrót giełdy wyniósł 2 tys. dolarów. Tyle historii GPW. Bo jeszcze przed nowym rokiem giełda ma zmienić właściciela.
Sprzedaż GPW już nie budzi tyle emocji co rok temu. Ekonomiści w dyskusji o przyszłości giełdy podzielili się na kilka obozów. Jedni uważali, że najwyższy czas oddać parkiet w prywatne ręce - bo nie może być tak, żeby filar wolnorynkowej gospodarki pozostawał w portfelu państwowym. Inni, i owszem, popierali prywatyzację, ale nie podzielali optymizmu ministra finansów, jeśli chodzi o zainteresowanie spółką gigantycznych inwestorów z USA, Wielkiej Brytanii i krajów arabskich. Jest w końcu grupa ekonomistów, która komentując prywatyzacyjne plany dotyczące GPW wciąż dyskretnie puka się w czoło. Rodowych sreber - a tym właśnie jest dla Polski warszawski parkiet - nie sprzedaje się nigdy.
Już na pewno nie po to, aby pieniądze przejeść, co z pewnością czeka zysk ze sprzedaży jednej z najważniejszych polskich spółek. A ta sprzedaż odbędzie się w czasie największej od sześciu dekad recesji. Dzisiaj wiemy już na pewno, że giełda będzie sprzedana. Na wolnym rynku, przez publiczną licytację, na swoim własnym parkiecie.
Zakup GPW to istotna część strategii nie tylko polskich funduszy inwestycyjnych. Także firm, dla których obecność GPW w portfelu będzie nie tyle istotnym wsparciem dla obecnych aktywów, ile przede wszystkim prestiżem. Sama giełda też jest gotowa do burzy, którą na parkiecie wywołają jej akcje. Kilka tygodni temu Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy GPW zmieniło statut giełdy. WZA wprowadziło takie zmiany, które pozwolą osiągnąć trzy cele o zasadniczym znaczeniu dla spółki i dla polskiego rynku kapitałowego.
Chodzi o dostosowanie niektórych aspektów funkcjonowania do uwarunkowań wynikających z charakteru oferty publicznej jako środka zmiany struktury akcjonariatu, zapewnienie zrównoważonej struktury akcjonariatu GPW jako spółki publicznej, poprzez udział w niej szerokiego kręgu interesariuszy rynku kapitałowego i jego uczestników, oraz utrzymanie możliwości szerokiego wyboru co do sposobu dalszego redukowania kapitałowego zaangażowania Skarbu Państwa w GPW SA w przyszłości. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy wyraziło również zgodę na ubieganie się o dopuszczenie akcji GPW do obrotu na rynku regulowanym, dematerializację akcji GPW, rejestrację akcji w depozycie papierów wartościowych oraz zawarcie stosownych umów mających na celu zabezpieczenie powodzenia sprzedaży akcji przez Skarb Państwa.
Przygotowania do prywatyzacji giełdy nabierają tempa nie tylko na tym froncie. Rząd i parlament chcą położyć rękę na zyskach GPW i czerpać jak najwięcej z dywidendy. "Proponowane zmiany Ustawy o obrocie instrumentami finansowymi mają na celu zniesienie ograniczeń w zakresie możliwości wypłaty dywidendy na rzecz akcjonariuszy spółek prowadzących giełdę papierów wartościowych w przypadku, gdy Skarb Państwa jest akcjonariuszem większościowym - piszą posłowie w uzasadnieniu noweli. - Obecne zapisy ustawy nie wydają się być uzasadnione, pozbawiając udziałowców partycypacji w zyskach. W tym zakresie zasady wypłaty dywidendy powinny być zbieżne z ogólnymi przepisami kodeksu spółek handlowych".
Zdaniem posłów obecne ograniczenia prawne mogą doprowadzić do "nadmiernej kumulacji kapitału w spółce". Kumulacji kapitału nieadekwatnej do wynikających z rozmiaru jej działalności potrzeb kapitałowych.
GPW założona w 1991 r. jest obecnie w ponad 98 proc. kontrolowana przez Skarb Państwa. A rząd premiera Tuska uznał, że niemożność partycypowania w zyskach spółki jest niczym nieuzasadniona. Tylko że deklaracje rządu i samej giełdy okazały się cokolwiek przesadzone - w każdym razie z punktu widzenia wielkich inwestorów. Bo co można powiedzieć o atrakcyjności parkietu, skoro wszyscy wielcy wycofali się z negocjacji z rządem - jeden po drugim. Cena była za wysoka. O wiele za wysoka.
Kim byli ci wielcy gracze, którym nie przypadła do gustu oferta Skarbu Państwa? Pierwszy to Deutsche Boerse, spółka akcyjna z siedzibą we Frankfurcie, zarządzająca Frankfurter Wertpapierboerse oraz elektroniczną platformą obsługi rynku kasowego XETRA, zatrudniająca ponad 3200 pracowników na całym świecie.
Warszawie przyglądali się też londyńczycy z City. Przede wszystkim ci z London Stock Exchange, która przeszła już jedno przejęcie - ale w drugą stronę. Przejęcie LSE w 2006 r. przez wielu ekonomistów zostało okrzyknięte akwizycją roku. Nie ze względu na kwoty - cała transakcja zamknęła się kwotą ledwie kilku miliardów funtów.
Chodziło o kupującego, czyli nowojorską NASDAQ i sposób, w jaki nabywała akcje. Koniec końców NASDAQ szereg transakcji zakończyła na 25,1 proc. udziałów w LSE i przymusowym vacatio na dwa najbliższe miesiące (zgodnie z brytyjskim prawem starania o przejęcie spółki giełdowej muszą się odbywać w ramach transakcji ratalnych). Skończyło się na 28 proc. w rękach Amerykanów i blokadzie dalszych negocjacji w sprawie LSE.
Dzisiaj londyńska giełda należy w dużym stopniu do arabskiego kapitału ulokowanego w papierach wartościowych giełdy w Dubaju.
Czytaj więcej na następnej stronie
Również Arabowie byli zainteresowani kupnem warszawskiego parkietu. Ale Katar wycofał się ze starań o cokolwiek. Przez dwa tygodnie była jeszcze szansa na sprzedanie GPW konsorcjum giełd, które stworzyć miały Dubai Boerse, NASDAQ, LSE, Deutsche Boerse, Euronext oraz OMX, czyli sojuszu giełd w Sztokholmie, Helsinkach, Kopenhadze i Wilnie. Tu też negocjacje zakończyły się, zanim jeszcze wszystkie strony akwizycji zasiadły do jednego stołu. I również poszło o cenę.
Ministerstwo Skarbu Państwa chce sprzedać ponad 73 proc. akcji zachowując sobie pakiet czwartej części i udział głosów w WZA na poziomie pozwalającym na podejmowanie strategicznych dla giełdy decyzji oraz blokowaniu tych, które mogą spółce zaszkodzić.
Problem w tym, że rozdrobniony akcjonariat, a taki właśnie obejmie udziały w GPW, nie będzie strategicznym inwestorem. Na ewentualnego dużego gracza, dla którego warszawski parkiet będzie oczkiem w głowie przyjdzie jeszcze poczekać.
Giełda może mówić o sukcesach - Rada Programowa XX Forum Ekonomicznego w Krynicy we wrześniu przyznała Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie nagrodę "Firma Roku Europy Środkowo-Wschodniej". To duży sukces, bo giełda zmagała się z kryzysem. Wyróżnienie przyznawane jest spółkom z Europy Środkowo-Wschodniej, które w ubiegłym roku kalendarzowym wyróżniły się swoją działalnością, efektywnością i osiągnięciami.
Dane Europejskiej Federacji Giełd Papierów Wartościowych (FESE) opublikowane po zakończeniu pierwszego półrocza pokazują rosnącą przewagę GPW nad pozostałymi giełdami w Europie Środkowo-Wschodniej i Południowej pod względem kapitalizacji i obrotów. Na koniec czerwca 2010 r. wartość spółek krajowych notowanych na warszawskiej giełdzie (łącznie na Głównym Rynku i na NewConnect) była o 55 proc. wyższa niż na rynkach prowadzonych przez giełdę wiedeńską oraz ponaddwukrotnie wyższa niż w Atenach.
Przewaga kapitalizacji grupy CEE SEG (skupiającej giełdy w Wiedniu, Pradze, Lublianie i Budapeszcie) nad GPW zmalała o 36 proc. - z 31 mld euro w kwietniu do 19 mld euro na koniec czerwca br.
GPW zajęła pierwsze miejsce pod względem wartości IPO na rynkach regulowanych w drugim kwartale bieżącego roku - wynika z raportu IPO Watch Europe przygotowanego przez firmę doradczą PricewaterhouseCoopers po II kwartale 2010. Wśród pięciu największych ofert na giełdach europejskich w drugim kwartale, dwie miały miejsce na GPW - PZU i Tauron.
Wartość pierwszych ofert publicznych w drugim kwartale br. zrealizowanych na rynku regulowanym warszawskiej giełdy wyniosła 3139 mln euro, a łącznie z rynkiem NewConnect 3150 mln euro. Alternatywny rynek NewConnect na koniec I półrocza 2010 r. był czwartym europejskim rynkiem regulowanym przez giełdę pod względem liczby notowanych spółek (136) i europejskim liderem pod względem liczby debiutów na rynkach alternatywnych w pierwszej połowie 2010 r. (32 debiuty) - według danych przedstawionych w raporcie PricewaterhouseCoopers IPO Watch Europe.
Warszawska Giełda Papierów Wartościowych jest największą giełdą regionu Europy Środkowo-Wschodniej pod względem kapitalizacji i obrotów. Prowadzi regulowany rynek dla instrumentów kasowych i pochodnych oraz alternatywny rynek akcji NewConnect dla spółek z dużym potencjałem wzrostu. GPW rozwija także Catalyst - rynek przeznaczony dla emitentów obligacji korporacyjnych i komunalnych. Dodatkowo, poprzez spółkę zależną, giełda prowadzi platformę obrotu obligacjami Skarbu Państwa.
Skoro GPW jest tak doskonałym przedsiębiorstwem, może warto zastanowić się nad jej sprzedażą. Bo choć prywatyzacja giełdy przygotowywana jest od lat, trudno oprzeć się wrażeniu, że ta sprzedaż odbędzie się trochę na łapu capu. Szczególnie że między udanymi prywatyzacjami PKO BP i PZU a obecną - giełdy - jest zasadnicza różnica. Wspomniane spółki były największymi detalistami w sektorze finansowym i choć istotne dla gospodarki, nie miały dla niej strategicznego znaczenia.
Z pewnością nie takie, jakie ma warszawski parkiet, od którego kondycji zależy kondycja ponad tysiąca spółek notowanych na wszystkich trzech rynkach prowadzonych przez GPW. A zgodnie z założeniami budżetu pieniądze, jakie trafią do Skarbu Państwa z tej prywatyzacji, w sposób pośredni i bezpośredni zasilą coraz większą grupę urzędników pracujących w administracji państwowej. I dwie liczne grupy społeczne - nauczycieli oraz służbę zdrowia. Grupy, które mogą mieć wpływ na przyszły wynik wyborów parlamentarnych i losy obecnego rządu.
Paweł Pietkun