Ten rok spisany na straty, co z 2012?
Zdaniem analityków nasz rynek nadal znajduje się w konsolidacji spadkowej, a wśród inwestorów panują słabe nastroje. W ich opinii jedyne na co można liczyć, to związany z końcem roku window dressing.
Zdaniem analityków HSBC
Chociaż na początku 2011 r. analitycy poprawnie zidentyfikowali czynniki ryzyka związane z rynkiem kapitałowym (spośród których najważniejsze było pogłębienie się kryzysu zadłużenia w strefie euro), to faktyczny rozwój wypadków przerósł pesymistyczne prognozy zakładane w wielu scenariuszach. Taki stan rzeczy należy przypisać zbyt wolnemu tempu podejmowania decyzji w strukturach UE, a także ortodoksyjnej polityce prowadzonej przez Europejski Bank Centralny. Przełom 2011 i 2012 r. przynosi niepewność co do krótko- i średnioterminowej przyszłości globalnej gospodarki i kondycji różnych grup aktywów.
"Cały czas zbliżamy się do końca roku, więc tak naprawdę można brać pod uwagę, że może wystąpić window dressing. Ciężko jednak jednoznacznie określić czy on będzie miał jednak miejsce. Widzę, że wśród inwestorów brak jest zdecydowania. Można powiedzieć, że trochę spisali już ten rok na straty i końcówka nic tu nie zmieni.
W związku z tym zamiast walczyć, inwestorzy wolą poczekać na nowy rok, na nowe otwarcie" - powiedział PAP Sebastian Siejko, szef zespołu maklerów Wood & Company. Zdaniem analityka niewielkie wzrosty, jeśli wystąpią, pojawią się jedynie w tym tygodniu.
Zdaniem Grzegorza Zatryba, dyrektora departamentu analiz z TFI Skarbiec, w tym roku możemy jeszcze liczyć jedynie na window dressing. "W tej sytuacji najlepsze na co możemy liczyć, to window dressing i związane z tym selektywne wzrosty. Raczej nie poruszą one głównymi indeksami w dający się odczuć sposób. Wzrostu szerszego rynku, jeśli w ogóle, spodziewałbym się raczej przed Świętami, w ostatnim tygodniu roku raczej już nic się nie będzie działo. Zmienić to mogą tylko informacje dotyczące problemów w strefie euro lub plotka o kolejnym etapie QE w Stanach Zjednoczonych" - powiedział analityk.