Terror dał kierunek rynkom finansowym
Terroryści zaatakowali wczoraj Londyn. Zabili co najmniej 33 osoby. 45 jest ciężko rannych. Kilkaset lżej. Rynki zareagowały na te ataki spadkiem cen akcji po obu stronach Atlantyku. Staniała też ropa naftowa i metale. Zdrożało złoto i obligacje.
Nie wiadomo, kto dokonał tych zamachów. Nikt się nie przyznał. Sposób przeprowadzenia zamachów wskazuje jednak na Al-Kaidę. A także to, że nikt nie ostrzegł przed atakami.
Wczesnym przedpołudniem, w krótkich odstępach czasu, czterema stacjami londyńskiego metra wstrząsnęły silne eksplozje. Chwilę później bomby wybuchły w trzech autobusach w centrum Londynu. Telewizja Sky News podała, że co najmniej jeden z tych ataków był zamachem samobójczym. Unieruchomiono całe londyńskie metro, najdłuższe w Europie. Wstrzymano ruch kołowy w centrum tego olbrzymiego miasta. Do utrzymania porządku skierowano wojsko, ale paniki nie było.
Premier Tony Blair na wieść o zamachach postanowił wrócić do Londynu ze szczytu G-8 w Szkocji. Ataki nazwał barbarzyńskimi i wyraził opinię, że zostały skoordynowane z rozpoczęciem obrad przywódców najbogatszych państw i Rosji.
- To nie jest atak wymierzony w bogatych i możnych ani w polityków, lecz atak przeciwko zwykłym ludziom pracy Londynu - powiedział burmistrz miasta Ken Livingstone, a zwracając się do terrorystów dodał: - To, co zrobiliście, jest po prostu masowym morderstwem.
Rynki zareagowały spadkami akcji, w USA mniejszymi niż w Europie. Staniały ropa naftowa i metale w oczekiwaniu spowolnienia wzrostu gospodarczego, a w rezultacie popytu na te surowce. Zdrożało złoto, które w chwilach grozy zwykle jest chętniej kupowane, uchodząc za tzw. bezpieczną lokatę.
Jerzy Boćkowski