"The Economist" FB nowym globalnym idolem?
Na amerykańskiej giełdzie tworzy się historia: Facebook zadebiutował w piątek Nowym Jorku. Cena akcji osiągnęła na początku sesji 42,55 dol. To znaczy, że inwestorzy zarobili ponad 13 procent. Później cena spadła do początkowego poziomu 38 dolarów za akcję.
Francuscy internauci będą mogli skarżyć Facebooka w swoim kraju Na piątkowym debiucie portal zarobił 16 miliardów dolarów. Facebook został wyceniony na astronomiczną kwotę 104 miliardów dolarów. Debiut na giełdzie to dla twórców portalu gigantyczny sukces. Gorzej z inwestorami i z wizerunkiem spółki.
Debiut portalu na giełdzie nieco więc rozczarował. To więc może być "giełdowa bańka", która w końcu pęknie. Ponad sto miliardów dolarów za portal internetowy, nawet tak znany jak Facebook to gigantyczne pieniądze. Mimo tego, zainteresowanie potencjalnych inwestorów było ogromne. Tak duże, że zawiesiły się systemy nowojorskiej giełdy Nasdaq i debiut trzeba było opóźnić o pół godziny.
W 2010 roku magazyn "Vanity Fair" umieścił twórcę Facebooka na pierwszym miejscu listy najbardziej wpływowych ludzi "Nowego Establishmentu". Mark Zuckerberg wyprzedził na niej założyciela firmy Apple, Steve'a Jobsa i magnata medialnego Ruperta Murdocha. Jak napisał "Vanity Fair", Zuckerberg "to nasz nowy (Juliusz) Cezar".
Facebook to jeden z największych sukcesów epoki. Pod koniec 2004 r., czyli w roku założenia firmy, której siedzibą był wtedy pokój Zuckerberga na kampusie uniwersytetu Harvard, portal miał 1 mln użytkowników, dwa lata później - 12 mln. 31 marca 2012 roku oficjalna liczba użytkowników wyniosła 901 mln.
FB jest największym portalem społecznościowym w wielu krajach, od Indonezji po Kolumbię. Co najmniej jedna na czternaście osób na świecie ma swój profil na FB - pisze "New Yorker" w artykule poświęconym Zuckerbergowi. Wejście jego firmy na giełdę uczyni go "jednym z najbogatszych ludzi na powierzchni Ziemi i jednym z najmłodszych miliarderów" - przewiduje nowojorski magazyn.
Brytyjski tygodnik "The Economist" nazywa FB nowym globalnym idolem, a agencje AFP i AP zwracają uwagę, że portal jest tak modny, że powstaje już antymoda i na ponad 900 mln użytkowników FB (80 proc. mieszka poza USA i Kanadą) przypada też coraz więcej osób, które ostentacyjnie "nie chcą być na Facebooku".
AFP przytacza przykłady użytkowników FB, których życie zmieniło się radykalnie dzięki portalowi. Na swoich profilach opowiadają oni o zbiorowych akcjach przeprowadzonych za pomocą FB, które pozwoliły zdiagnozować choroby, znaleźć dawców szpiku kostnego czy odszukać biologicznych rodziców. 48 godzin po zamieszkach w Londynie w sierpniu 2011 roku, 3600 użytkowników FB skrzyknęło się, by posprzątać miasto.
Pracownik Google'a stworzył w Egipcie stronę FB zatytułowaną "Wszyscy jesteśmy Kaledem Saidem" na cześć młodego człowieka zabitego przez policję. Było to wezwanie do zorganizowania protestów przeciw prezydentowi Egiptu Hosniemu Mubarakowi, który został obalony w lutym 2011 roku - przypomina AFP.
Francuska agencja nazywa FB "lokomotywą ekonomiczną", napędzającą rozwój firm związanych ze "społecznym internetem". Nowe przedsiębiorstwa powstają po to, by zaoferować coś 900 mln internautów, którzy są fanami portalu i korzystają z niego regularnie.
Według zeszłorocznego raportu Uniwersytetu Maryland, fenomen "ekonomii FB" pozwolił stworzyć co najmniej 182 tys. miejsc pracy i dał amerykańskiej gospodarce zastrzyk pieniędzy wart ponad 12,19 mld dol. Zważywszy, że w ciągu ostatniego roku FB zyskał 150 mln nowych użytkowników, liczby te musiały znacznie wzrosnąć - tłumaczą AFP autorzy raportu, Il-Horn Hann i Siva Viswanathan.
Ale ekonomista Joel Naroff zwraca uwagę, że wartość, którą "ekonomia FB" tworzy w gospodarce nie jest nowa. By powstała, portal i powstający wokół niego sektor muszą coś skądś zabrać. I podczas gdy Facebook i inne media społeczne rosną, zarabiają i zatrudniają "wiele gazet tonie lub zwalnia pracowników" - mówi Naroff.
Krzysztof Berenda
Paweł Żuchowski
RMF FM