Trafna inwestycja w sztukę to sztuka
Przeciętny Polak, słysząc o inwestycji w malarstwo, myśli najpewniej o wielomilionowych cenach sprzedaży największych światowych malarzy. Aby zostać inwestorem na rynku obrazów, grafik i rysunków nie trzeba jednak nabywać dzieł Gustawa Klimta, Johannesa Vermeera, Pabla Picassa, Andy'ego Warhola czy Salvadora Dali - o wiele lepszą, a przede wszystkim dostępną inwestycją może być zakup obrazu niedawnego absolwenta jednej z polskich ASP.
Rynek alternatywnych inwestycji w obrazy zachwalają przede wszystkim obecni na nim pośrednicy, którzy mierzą się z nieprzychylnością lub co najmniej wstrzemięźliwością "poważnych inwestorów", obecnych na twardym rynku akcji czy Foreksie. Nie zmienia to jednak faktu, że faktycznie inwestycje w malarstwo stają się w Polsce coraz bardziej popularne, także dzięki ich specyfice, czyli połączeniu potencjału inwestycyjnego z towarzyszącymi im walorami estetycznymi.
Inwestując w malarstwo i dokonując decyzji o zakupie danego obrazu czy grafiki, uwzględnić należy pięć głównych aspektów, które winny towarzyszyć kupnu. Jest to po pierwsze analiza tego, co obecnie w malarstwie jest modne, czyli trendów panujących na rynku - także w kontekście ich sinusoidalnych zmian - tj. częstotliwości powracania danych tendencji. Należy mieć na uwadze oczywiście także samego twórcę obrazu, czyli to, czy jest on popularny, jak kształtują się ceny jego obrazów i popyt na nie.
Kolejnymi elementami analizy przedzakupowej jest miejsce i czas powstania obrazu, jego stan, a także oczywiście autentyczność i kontrola przynależności - własności dzieła.
Rozpoczynając przygodę z inwestowaniem w malarstwo, nie trzeba być wcale milionerem. Oczywiście największe perły malarstwa znajdowały się będą poza naszym zasięgiem, jednak na zakup "porządnego" obrazu starczy już kilkaset złotych. Więcej zapłacimy za dzieła znanych i popularnych malarzy, szczególnie dawnych, których obrazy "zaskarbiają" około 75 proc. całości dzisiejszego inwestycyjnego rynku malarskiego.
Będą one droższe, lecz nabywając sztukę dawną docenionego autora mamy niejako pewność co do wartości nabywanego obrazu. Znacznym powodzeniem cieszą się dzieła Kossaka, Chełmońskiego, Wyspiańskiego czy Beksińskiego, jednak nie brakuje także spektakularnych inwestycyjnych przykładów wśród nazwisk, które są nieco mniej znane - przynajmniej poza gronem koneserów malarstwa.
Przykładem jest tu chociażby "Kompozycja II" autorstwa Marii Jeremy. Obraz pochodzący z 1957 roku sprzedano pod koniec lat dziewięćdziesiątych za 4,5 tysiąca złotych, podczas gdy jego wartość aukcyjna w roku 2005 oscylowała w granicach ćwierć miliona złotych. Innymi przykładami drastycznego wzrostu wartości dzieł polskich twórców jest także np. "Zaułek paryski" Władysława Podkowińskiego lub portret Zenona Łęskiego, namalowany przez Józefa Brandta, którego wartość na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat wzrosła z poziomu pięciu na czterdzieści tysięcy złotych.
Dużo mniejsze kwoty występują za to na rynku obrazów młodych, a nawet bardzo młodych artystów. Tu nierzadko wystarczy kwota 100 czy 200 złotych, by obraz stał się naszą własnością. Oczywiście zakup obrazów twórców, którzy dopiero co stali się absolwentami Akademii Sztuk Pięknych jest dużo bardziej ryzykowny - właściwie nigdy nie mamy pewności, że ich prace staną się cenne.
Również i tu zdarzają się ewenementy, jak na przykład prace dwudziestokilkuletniej Zofii Błażko, które na aukcjach osiągają cenę kilkunastu tysięcy złotych. Innymi popularnymi nazwiskami są obecnie także Ilona Herc, Magdalena Ślusarczyk czy Katarzyna Szeszycka.
Rynek inwestycji w malarstwo jest rynkiem o bardzo dużym potencjale, niemniej jednak jest on rynkiem nieprzewidywalnym i trudnym. Kilkusetprocentowe stopy zwrotu są tu oczywiście możliwe, jednak jedynie w przypadku dobrze wyselekcjonowanych grafik, obrazów i rysunków. Pytanie tylko, czy wspomniany na wstępie przeciętny Polak będzie wiedział co kupić, by nie stracić, a jeszcze na całym procederze zarobić?
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze