Trump rządzi rynkami. Złoto może być jeszcze droższe, a ropa tańsza?

Biały Dom mocno wpływa na rynki kolejnymi decyzjami o podwyższaniu taryf celnych i posunięciami wobec wojny rosyjsko-ukraińskiej. Ropa naftowa potaniała w obliczu obaw, że światowa wojna handlowa ograniczy popyt na paliwa. Miedź podrożała, gdy Donald Trump oświadczył, że na ten metal też nałożone zostanie wysokie cło. Globalna niepewność podbiła cenę złota. Zaskakujący jest natomiast spadek wartości dolara.

  • Wysokie cła mogą przyczynić do wywołania recesji w gospodarce USA i przełożą się na wzrost cen, co o tyle jest ryzykowne dla Donalda Trumpa, że wygrał wybory obiecując m.in. obniżenie inflacji 
  • Komentatorzy przypominają, że w pierwszej kadencji prezydenckiej Trump miał wręcz obsesję na punkcie deficytu handlowego USA. Biały Dom wypowiedział wówczas wojnę celną Chinom i nie wygrał jej
  • Najnowsze napięcia geopolityczne i wojny handlowe skłaniają inwestorów do stawiana na "bezpieczne przystanie", takie ja złoto. Analitycy  Goldman Sachs prognozują, że uncja kruszcu w tym roku może podrożeć do 3100 dolarów, a szwajcarski bank UBS spodziewa się 3200 dolarów

Reklama

W najbliższych miesiącach wstrząsy na rynkach światowych mogą powtarzać się często i to nie tylko z powodu wojen handlowych. Ważnym czynnikiem wpływającym na globalne trendy stało się zawieszenie przez Stany Zjednoczone pomocy militarnej dla Ukrainy. Inwestorzy dochodzą do wniosku, że sytuacja geopolityczna skomplikowała się. Co więcej, będzie trudna niezależnie od tego, czy zakończenie wojny na Wschodzie opóźni się, czy nastąpi szybko.

Nieprzychylne stanowisko Waszyngtonu wobec Kijowa może wojnę przedłużyć, bo wzmocni determinację Ukraińców. Jeśli jednak Donald Trump nie wznowi za jakiś czas dostaw broni i sprzętu wojskowego, to konflikt może skończyć się szybko, ale w drodze wymuszenia na Ukrainie rozejmu, z którego najbardziej zadowolona będzie Rosja, co rynki też zapewne przyjęłyby z niepokojem.

Dynamiczne taryfy

Na razie jednak świat bardziej żyje zmieniającymi się warunkami prowadzenia handlu międzynarodowego. Obowiązują już amerykańskie 25-procentowe cła na produkty z Meksyku i Kanady oraz podwyższone o 10 punktów (do 20 proc.) taryfy na import z Chin. W ramach odwetu, od 10 marca Chiny wprowadzą 15-procentowe cła na amerykańskie kurczaki, pszenicę, kukurydzę i bawełnę, a także 10-procentowe stawki na wiele innych artykułów rolno-spożywczych. Prezydent USA jest jednak podatny na protesty i sugestie, bo po 24 godzinach obowiązywania nowych taryf zawiesił na miesiąc cła na samochody z Kanady i Meksyku.

Donald Trump jeszcze w marcu ma zamiar wprowadzić 25-procentowe cła na stal i aluminium. Co jest nowością ostatnich dni, zapowiedział też identyczne cło na miedź. Od 2 kwietnia kolejne podwyższone taryfy będą zastosowane głównie wobec krajów europejskich - na granicy trzeba będzie zapłacić 25-procentowe cło między innymi od samochodów importowanych przez USA. Jednocześnie Biały Dom wprowadzi w życie podwyższone taryfy na produkty rolne i tzw. cła wzajemne.

Europa na celowniku Trumpa

Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że w 2023 roku Unia Europejska wyeksportowała do Stanów Zjednoczonych towary o wartości 502 miliardów euro. Natomiast import UE zza oceanu wyniósł 344 miliardy euro, co dało Europie nadwyżkę w wysokości 158 miliardów. Udział USA w eksporcie Unii Europejskiej wyliczono na 19,7 proc.

Polska nie powinna specjalnie ucierpieć na wojnie handlowej proponowanej Staremu Kontynentowi przez prezydenta USA, gdyż udział naszego eksportu do Stanów Zjednoczonych to tylko 3 proc. Nie wolno jednak zapominać, że działania Białego Domu mogą być dotkliwe dla Niemiec, których gospodarka już i tak jest w stagnacji. Polska wymiana handlowa w 28 procentach przypada właśnie na Niemcy. Kłopoty naszego zachodniego sąsiada mogą pośrednio osłabić koniunkturę w Polsce.

Słynny inwestor Warren Buffett wprowadzanie nowych amerykańskich ceł nazywa pewnego rodzaju aktem wojny, który z czasem może przerodzić się w standardowy podatek od towarów spoza USA. W najnowszym wywiadzie dla CBS News multimiliarder wyjaśnił, że nie jest zdziwiony realizacją obietnic wyborczych Donalda Trumpa, do których przygotowywał się od miesięcy sprzedając akcje i gromadząc gotówkę.

Wielu ekonomistów jest zdania, że podwyższone taryfy uderzą w kluczowe sektory amerykańskiej gospodarki, zwiększą prawdopodobieństwo recesji i mogą podwyższyć stopę bezrobocia. Wysokie cła będą musiały przełożyć się na wzrost cen, co o tyle jest ryzykowne dla Donalda Trumpa, że wygrał wybory prezydenckiej obiecując obniżenie inflacji.  

Nauka z pierwszej kadencji

Liczni ekonomiści nader chętnie wracają pamięcią do czasów pierwszej kadencji Donalda Trumpa. Ich zdaniem, prezydent miał wówczas wręcz obsesję na punkcie deficytu Stanów Zjednoczonych w handlu zagranicznym, co doprowadziło do wybuchu wojny celnej z Chinami. Jej efekt był dla Białego Domu niemiłym zaskoczeniem.

Kilka dni przed wyborami w listopadzie 2016 roku ogłoszono, że amerykański deficyt handlowy wynosi 36,2 miliarda dolarów. Potem we wszystkich kolejnych miesiącach kadencji Trumpa deficyt zwiększał się. W listopadzie 2017 roku przekroczył 50 miliardów, w lipcu 2020 roku 60 miliardów, a w momencie, gdy Trump oddawał władzę Bidenowi sięgał 67,1 miliarda dolarów - najwięcej od lipca 2006 roku. Dla porównania, w grudniu 2024 roku został wyliczony na rekordowe 98,4 miliarda dolarów.

W tamtej wojnie handlowej Chiny zorganizowały skuteczny odwet, a wywołany wówczas stan niepewności w gospodarce światowej zaszkodził dobrze zapowiadającemu się w 2018 roku globalnemu ożywieniu koniunktury. Okazało się także, że deficyt w handlu USA maleje tylko wtedy, kiedy kraj wpada w kryzys, albo recesję. Dopiero wówczas kurczy się popyt Amerykanów i kupują oni mniej towarów i usług importowanych.

Inwestorom dużo do myślenia powinien dawać także fakt, że dolar był mocniejszy na początku pierwszej kadencji Trumpa niż na jej końcu. Pod koniec 2016 roku za euro płacono tylko 1,05 dolara. Kilkanaście miesięcy później - w lutym 2018 roku - eurodolar kosztował 1,24, a w styczniu 2021 roku niewiele mniej, bo 1,20. Na naszym rynku walutowym od grudnia 2016 roku do grudnia 2020 roku dolar potaniał z 4, 21 do 3,69 zł.

Dolar zepchnięty do defensywy

  W ostatnich dniach dolar jest zaskakująco słaby. Wszczynanie przez prezydenta USA Donalda Trumpa wojen handlowych powinno wzmacniać walutę Amerykanów. Dzieje się odwrotnie, bo kontrowersyjna aktywność Donalda Trumpa (także geopolityczna) prawdopodobnie podważa zaufanie świata do potęgi Stanów Zjednoczonych. Poza tym, rosną oczekiwania, że Rezerwa Federalna będzie musiała seryjnie ciąć stopy procentowe w drugiej połowie 2025 roku, w obliczu możliwego kryzysu gospodarczego. Wtedy nawet podwyższona inflacja w USA nie powtrzyma banku centralnego przed obniżaniem kosztu pieniądza.  

W bardzo krótkim czasie cena euro wzrosła do około 1,08 dolara, czyli wartości najwyższej od listopada 2024 roku. Euro pozytywnie reaguje między innymi na wieści o planowanym zwiększeniu wydatków militarnych na naszym kontynencie. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, z myślą o tym przedsięwzięciu, zaproponowała program pożyczkowy w wysokości 150 miliardów euro w krótkiej perspektywie. W kolejnych krokach na zbrojenia miałoby być przeznaczone jeszcze 650 miliardów euro.

Złoty jest wyjątkowo mocny w sytuacji, gdy mamy wojny celne i niepokojące wydarzenia w relacjach Ukraina-USA-Rosja. Dolar na naszym rynku walutowym kosztuje tylko 3,85 zł, co jest kursem najniższym od września zeszłego roku. Polskiej walucie bez wątpienia pomaga dobry stan naszej gospodarki i niezmiennie wysokie stopy procentowe NBP.

Metale bardziej cenne

Cenowy rollercoaster mamy także na rynkach surowców. Notowania ropy naftowej spadły w obliczu obaw, że światowa wojna handlowa może negatywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy i tym samym na popyt na paliwa. Jeszcze 3 marca za baryłkę brent płacono 73,5 dolara, a trzy dni później 69,5 dolara, czyli najmniej od września 2024 roku. Baryła amerykańskiej ropy WTI w tym samym czasie potaniała z 70,5 do 65,5 dolara.

Duże zmiany notowane są na rynku miedzi. W wystąpieniu przed Kongresem Donald Trump ujawnił zamiar wprowadzenia 25-procentowych ceł na import nie tylko stali i aluminium, ale także "czerwonego metalu". W ciągu doby tona miedzi podrożała z 9355 do 9590 dolarów, a dzień później do 9700 dolarów. Surowiec tak drogi był ostatnio w listopadzie zeszłego roku.

Spektakularny ruchy w górę można było zobaczyć także na rynkach metali szlachetnych. Pod koniec lutego uncja złota kosztowała 2845 dolarów i w ciągu kilku dni podrożała do 2920 dolarów. Analitycy nie mają wątpliwości, że cenie kruszcu sprzyja osłabienie dolara amerykańskiego oraz rosnący popyt na aktywa uznawane za "bezpieczną przystań" w obliczu eskalacji wojen handlowych.

ZŁOTO

3 109,51 +18,61 0,60% akt.: 28.03.2025, 09:35
  • Max 3 124,40
  • Min 3 096,56
  • Stopa zwrotu - 1T 1,52%
  • Stopa zwrotu - 1M 7,32%
  • Stopa zwrotu - 3M 17,56%
  • Stopa zwrotu - 6M 15,60%
  • Stopa zwrotu - 1R 39,87%
  • Stopa zwrotu - 2R 56,91%
Zobacz również: GUMA KAUCZUKOWA TARCICA OLEJ PALMOWY

Na złoto wielki popyt zgłaszali ostatnio Amerykanie, którzy przez kilka miesięcy obawiali się, że Donald Trump obłoży ten metal cłami. Inwestorzy masowo przesyłali fizyczne złoto do USA, głównie ze skarbców w Londynie. Dziś rynki zakładają, że prezydent USA nie włączy "królewskiego metalu" do wojen celnych, ale i tak surowiec drożeje. Zdaniem analityków Goldman Sachs, decydują o tym napięcia geopolityczne, niepewność na rynkach finansowych, a także utrzymujący się silny popyt na złoto ze strony banków centralnych (zwłaszcza chińskiego).

Goldman Sachs niedawno zrewidował prognozy dotyczące skali tegorocznych zakupów banków centralnych i podniósł szacowaną średnią z 41 do 50 ton miesięcznie. Przy okazji eksperci spodziewany na koniec tego roku kurs uncji kruszcu wyznaczyli na 3100 dolarów. Z kolei szwajcarski bank UBS prognozuje wzrost ceny złota do 3200 dolarów za uncję w drugiej połowie tego roku, a następnie stopniowy jej spadek do około 3000 dolarów.

Jacek Brzeski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: złoto | ceny surowców | wojna handlowa | cła | gospodarka USA | Donald Trump
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »