Trzy ciosy w Polfę
Przeciwko i w sprawie Polfy Kutno toczą się aż trzy postępowania: podatkowe, prokuratorskie oraz celne. Ponieważ żadnych ostatecznych decyzji nie ma, spółka nie zamierza tworzyć rezerw.
Zdaniem prezesa Polfy Kutno Janusza R. Guya, firma wpadła w pułapkę złego prawa. Kłopoty zaczęły się w 2002 roku, gdy urząd celny uznał wartość celną importowanych przez firmę leków za zawyżoną. W ślad za celnikami, w drugiej połowie 2003 roku, w spółce pojawili się inspektorzy Urzędu Kontroli Skarbowej. Choć przeprowadzona 1,5 roku wcześniej inspekcja nie wykazała żadnych uchybień, tym razem kontrolerzy doszli do wniosku, że Polfa nie miała prawa stosować na swoje leki cen urzędowych, lecz marże dotyczące specyfików importowanych. Urzędnicy UKS zakwestionowali tym samym decyzję ministra finansów, który ustalił dla kutnowskiej Polfy właśnie ceny urzędowe. W ich ocenie spółka pobrała nienależne kwoty - ich wysokość w raporcie pokontrolnym za cztery miesiące 2002 roku oceniono na 6 mln zł. Fiskus nie wyegzekwował jednak tej kwoty, a spółka odwołała się od decyzji.
W grudniu ub.r. Prokuratura Apelacyjna w Łodzi rozpoczęła jednak postępowania w sprawie doprowadzenia Skarbu Państwa do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości - chodzi o rzekomo zawyżone koszty refundacji leku.
Jacek Bagiński, dyrektor finansowy Polfy Kutno, nie uważa, by w tej sytuacji istniała potrzeba stworzenia rezerw i nie zamierza tego robić.
Bartłomiej Mayer