Wall Street na szczytach. "Doktor Zagłada" ostrzega
Indeks amerykańskiej giełdy S&P500 jest na rekordowym poziomie 4080 punktów. Analitycy Credit Suisse spodziewają się wzrostu do 4200 punktów, eksperci z Deutsche Banku zapowiadają raczej konsolidację (czyli stagnację), a Nouriel Roubini, znany jak "Doktor Zagłada", jest zdania, że inwestorzy podejmują nadmierne ryzyko.
Wskaźnik S&P500 przekroczył próg 4 tysięcy punktów w zeszłym tygodniu, kontynuując niezwykłe odreagowanie od najniższego poziomu w marcu 2020 roku. Zdaniem ekspertów Banku UBS, warunki gospodarcze i polityczne w Stanach Zjednoczonych pozwalają przypuszczać, że wzrost będzie kontynuowany.
W raporcie UBS powołano się także na analogie historyczne. "Z danych sięgających 1960 roku wynika, że giełdy notowały bardzo dobre wyniki po osiągnięciu rekordowych poziomów. Po zdobyciu nowego szczytu, akcje średnio drożały o 11,7 proc. w kolejnych 12 miesiącach. To oznacza, że historyczne maksima nie stanowią bariery dla dalszych zysków" - napisano w opracowaniu UBS.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Z kolei Andrew Sheets, główny strateg rynków akcji w firmie Morgan Stanley, przypomina, że przez ostatnie 30 lat kwiecień dla globalnych rynków akcji był jednym z najlepszych miesięcy w całym roku. Wyraźnie gorszy jest natomiast okres od maja do września. Inwestorom dobrze znana jest maksyma: "w maju sprzedaj akcje i jedź na wakacje".
Konkretny poziom dla S&P500 wyznaczają analitycy Credit Suisse, którzy są zdania, że po krótkiej korekcie indeks osiągnie pułap 4100 punktów, a następnie będzie kontynuował rajd w stronę 4200 punktów i pokona tę granicę jeszcze w tym kwartale.
Wielkim optymistą jest Jamie Dimon, prezes JPMorgan. Uważa, że gospodarka USA za chwilę rozkwitnie, a boom powinien potrwać do 2023 roku. Chwali programy pomocowe administracji waszyngtońskiej, które ograniczyły skalę bezrobocia i zapobiegły pogorszeniu sytuacji ekonomicznej. Dimon przypuszcza, że nastroje na Wall Street będą równie dobre, jak w całej gospodarce, co sprawi, że hossa na rynku akcyjnym może potrwać jeszcze dwa lata.
Mniej optymistyczny scenariusz kreślą ekonomiści Deutsche Banku. Jak twierdzą, nadchodzi stagnacja, gdyż amerykańskie dane makroekonomiczne, które dotychczas wspierały rynek, już nie są w stanie napędzać dużych wzrostów. Deutsche Bank zakłada, że giełda na Wall Street w najbliższych tygodniach osiągnie szczyt, po czym nastąpi znacząca konsolidacja (czyli stagnacja). Ta z natury jest niebezpieczna, bo jeśli będzie się przedłużać, to może zakończyć się poważnymi spadami indeksów.
Pesymistyczną prognozę stawia Nouriel Roubini profesor ekonomii na New York University Stern School of Business. Jego przydomek to "Doktor Zagłada" (Dr Doom). Twierdzi on, że inwestorzy na Wall Street są za bardzo agresywni i podejmują zbyt duże ryzyko. Jego zdaniem, amerykański rynek giełdowy zmierza w stronę bańki spekulacyjnej.
Roubini uważa, że inwestorzy kierują się chciwością, bo w zakupy na rynku papierów wartościowych angażują zbyt wiele pożyczonych pieniędzy. Innymi słowy, nieroztropnie korzystają z dźwigni finansowej. - Jesteśmy świadkami podejmowania wielkiego ryzyka. Dla wielu inwestorów dźwignia finansowa jest kołem zamachowym ich przedsięwzięć. Może jednak stać się też pułapką. Z powodu zbyt dużej dźwigni niektórzy inwestorzy wysadzą się w powietrze - oświadczył Dr Doom.
Warto przypomnieć, że Roubini jest konsekwentnie pesymistyczny w swoich prognozach już od roku, czyli od czasu, gdy pandemia zaczęła się na dobre rozwijać w USA i na świecie. "Doktor Zagłada" jest zdania, że banki centralne robią zbyt dużo, by stymulować rynki. Dlatego pyta: co się stanie, gdy drukowany na wielką skalę pieniądz wróci do ludzi pozbawiony wartości?
Jacek Brzeski