Wrogie przejęcie naszego potentata?
Od kilku miesięcy toczy się brudna gra wokół sprzedaży Zakładów Azotowych "Puławy" S.A., europejskiego potentata na rynku nawozów azotowych. Dzieje się to w czasie, gdy puławskie zakłady mają szansę stać się prawdziwym konsolidatorem rynku chemicznego w Polsce.
Ich sprzedaż będzie jedną z największych transakcji na polskim rynku w ostatnich latach. Wszystko jednak wskazuje, że na sprzedaży puławskich "Azotów" nie skorzysta ani polskie państwo, ani sam zakład.
18 czerwca br. zarząd spółki Synthos S.A. ogłosił wezwanie do sprzedaży akcji Zakładów Azotowych "Puławy". Chce kupić wszystkie, tj. 100 proc., akcje (19,115 mln) w cenie 102,5 zł za jedną. Termin rozpoczęcia przyjmowania zapisów na akcje zaczyna się 9 lipca br., a upływa 7 sierpnia br. Po tym terminie cena jednej akcji będzie wynosić 98,77 zł. Minimalny pakiet akcji, jaki chce nabyć Synthos, to 80 proc. Szacowana wartość przejęcia może wynieść blisko 2 mld zł. Przedstawiciele rządu (skarb państwa ma bezpośrednio ponad 50 proc.) natychmiast wyrazili zadowolenie. Chociaż później, po protestach pracowników, oficjalnie tonowano wypowiedzi, to wrażenie, że rządowi zależy na jak najszybszym "zamknięciu" transakcji, pozostało.
Spółka Synthos, która chce kupić akcje, to zupełnie inny segment branży chemicznej niż ZA Puławy. Specjalizuje się w produkcji surowców chemicznych, a nie nawozów azotowych. Powstała na bazie dawnych Zakładów Syntezy Chemicznej w Dworach, przyjmując w 2007 r. nazwę Synthos S.A. Potencjalny nabywca puławskich Azotów należy do 50-letniego Michała Sołowowa, który poprzez podmioty zależne: spólkę FTF Galleon SA (47,11 proc. akcji Synthosu) zarejestrowaną w Luksemburgu i spółkę Barcocapital Investment Ltd. (14,11 proc. akcji Synthosu), posiada 62,46 proc. akcji Synthosu. Sołowow należy do pokolenia polskich biznesmenów, którzy wypłynęli w czasach epoki Leszka Balcerowicza.
Synthos ma w ostatnich miesiącach nie najlepszą passę. W mediach pojawiały się publikacje prasowe mówiące o kłopotach firm głównego inwestora i jego zagranicznych powiązań kapitałowych. Poważne wątpliwości budziło również to, gdzie trafiają zyski Synthosu. Niepokój wywoływały zastrzeżenia zgłoszone przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych, które domagało się wyjaśnień w sprawie planowanego przejęcia kilku firm, należących do głównego akcjonariusza Synthosu - w tym w szczególności zarzuty niedopełnienia wymaganych prawem obowiązków informacyjnych, złego traktowania akcjonariuszy i złej polityki informacyjnej. To niewątpliwie niekorzystnie wpływało na wizerunek firmy, która postanowiła kupić nawozowego potentata z Puław. Ale kilka miesięcy temu giełdowi eksperci zwrócili również uwagę na inny, znacznie ważniejszy, aspekt dotyczący planów zakupu przez Synthos ZA Puławy.
A mianowicie czy Synthos będzie w stanie finansowo udźwignąć tą transakcję? Ale tutaj Sythos mógł liczyć na pomoc. Podmiotem pośredniczącym transakcji zostało PKO BP S.A., którego prezesem od 2009 r. jest, wspierany przez PO i byłego ministra skarbu Aleksandra Grada, Zbigniew Jagiełło. Właśnie PKO BP zdecydowało się pożyczyć Synthosowi 2 mld zł na okres 72 miesięcy, co pozwala mu na sfinalizowanie akcji zakupu puławskich "Azotów". Ale jest jeszcze jeden aspekt pomocy PKO BP w planowanym zakupie puławskich zakładów przez Synthos.
W marcu 2012 r. PKO BP rekomendowało ZA "Puławy" cenę 123, 54 zł za akcję, zaś teraz pośredniczy w transakcji, rekomendując cenę 102,5 zł, a nawet 98,77zł. Trudno uwierzyć, że stało się to przypadkiem. Pozostaje jeszcze kwestia tego, kto naprawdę kupi Puławy. Kilka tygodni temu politycy, również z rządzącej PO, protestowali, gdy wezwania na zakup Azotów Tarnów, innej firmy z branży chemicznej, ogłosił rosyjski potentat Acron. W wypadku Puław nic nie przeszkadza, aby po zakończeniu wezwania sprzedać ten zakład Rosjanom. Biorąc pod uwagę wycenę PKO BP można "na pniu" zarobić 20 proc.
Analizując treść wezwania do zakupu, jakie przedstawił Synthos, trudno doszukać się specjalnych korzyści, jakie mogłyby płynąc z tego dla Puław. Na dobrą sprawę Synthos nie ma żadnej wizji co do przyszłości puławskich "Azotów". Jest to o tyle istotne, że ZA Puławy są najbardziej wartościową polską spółką chemiczną. Jest przede wszystkim najbardziej efektywną spółką - uwzględniając rentowność, płynność finansową. W tym aspekcie Puławy są oceniane zdecydowanie wyżej przez ekspertów od Synthosu, który chce je kupić. Puławy są swoistym liderem branży chemicznej w Polsce, co, jak podkreśliła "Gazeta Giełdy Parkiet", zawdzięczają systematycznej poprawie swoich wyników finansowych w ciągu ostatnich lat i rekordowemu poziomowi przepływów pieniężnych z działalności operacyjnej.
Dodatkowo ZA Puławy mają dobre plany rozwoju, które przewidują wzrost mocy produkcyjnych i podniesienie efektywności swoich instalacji. Planują również kolejne inwestycje w ekologię produkcji i realizację kolejnych projektów we współpracy z Instytutem Nawozów Sztucznych w Puławach. Planują też w najbliższych latach zdywersyfikowanie swojego zaopatrzenia energetycznego poprzez zrealizowanie wspólnie z PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna projektu budowy Elektrowni Puławy, która będzie ważnym elementem nie tylko rozwoju firmy, ale i regionu lubelskiego. Puławy mają też plan wejścia z innymi polskimi firmami (m.in. z Tarnowem) na rynek chiński. Istnieją zatem perspektywy, że ZA Puławy zdołają zbudować nowoczesną grupę kapitałową w polskiej branży chemicznej. To na pewno nie podoba się innym graczom na tym rynku: polskim i rosyjskim biznesmenom.
Niepokoić może również planowana przez Synthos strategia kosztowej optymalizacji w Puławach poprzez redukcję zatrudnienia. Jest to o tyle ważne, że ZA Puławy to jeden z głównych pracodawców ubogiej i coraz bardziej upadającej Lubelszczyzny. Już dzisiaj załoga puławskich Azotów jest wystarczająco zdeterminowana, aby bronić swojego zakładu przed sprzedażą, w wyniku której może dotknąć ją redukcja. Ale Puławy to nie tylko czołowy pracodawca regionu lubelskiego, ale także firma, która od lat wspiera rozwój lokalnej aktywności. Zakładana przez Synthos strategia optymalizacji poprzez redukcje zatrudnienia i rezygnacja z prowadzonej od lat przez puławskie Azoty strategii społecznej, byłaby wielkim ciosem w Lubelszczyznę, spychając ją do rangi swoistego "trzeciego świata" w naszym kraju.
Biznes INTERIA.PL na Facebooku. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
To pytanie, na które trudno znaleźć dziś jasną odpowiedź. Pewne jest jedno - wokół jednej z lepszych polskich firm toczy się od dłuższego czasu bardzo brudna gra. Ale wydaje się, że w tej grze decydująca walka toczy się pod dywanem i pomiędzy politycznymi buldogami rządzącej PO. Nie ma w niej również dbałości o polskie interesy. Są tylko pieniądze i to duże pieniądze. Otwartym pytaniem jest to, kto je zgranie?
Dr Leszek Pietrzak
Autor jest dr. historii, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. Wojskowych Służb Informacyjnych.