Z giełdowego piekła do nieba

Sytuacja na giełdach po wydarzeniach z końca minionego tygodnia wyraźnie się skomplikowała. Rynki przebyły drogę z piekła, kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie uchronić przed kontynuacją wyprzedaży, do nieba, gdy znów ślepo zawierzyli w skuteczność działań amerykańskich władz planujących ratowanie instytucji finansowych przed bankructwami.

Sytuacja na giełdach po wydarzeniach z końca minionego tygodnia wyraźnie się skomplikowała. Rynki przebyły drogę z piekła, kiedy wydawało się, że nic nie jest w stanie uchronić przed kontynuacją wyprzedaży, do nieba, gdy znów ślepo zawierzyli w skuteczność działań amerykańskich władz planujących ratowanie instytucji finansowych przed bankructwami.

Efektem gwałtownych zmian indeksów był najpierw spadek poniżej lipcowych dołków, stanowiący mocny sygnał sprzedaży, a na koniec tygodnia powrót powyżej nich, anulujący zalecenie pozbywania się akcji. Nie ma wątpliwości, że taki obrót spraw można traktować optymistycznie. Jednocześnie jednak takie pozytywne spojrzenie chłodzą przyczyny nagłej poprawy koniunktury. Po pierwsze, plan ratowania firm finansowych nie jest jeszcze ostatecznie znany.

Wzrost nastąpił na fali spekulacji o nim. Po drugie, co chyba ważniejsze, inwestorzy po raz kolejny w tej bessie ślepo zawierzyli w skuteczność planowanych działań. To nie jest korzystne, gdyż grozi rozczarowaniem w przyszłości, gdyby realizacja planu nie przyniosła oczekiwanych skutków. To zachowanie charakterystyczne dla obecnej od ponad roku bessy. Wyobrażalibyśmy sobie, że przy końcu trendu spadkowego, inwestorzy z nieufnością będą podchodzić do planów poprawy sytuacji. Zechcą raczej poczekać na ich skutki i dopiero mając pewność, że problemy udało się zażegnać, odważniej zaczną kupować papiery.

Reklama

Innych wątpliwości nastręcza interpretacja wysokiej zmienności rynków. W przypadku amerykańskiej giełdy wahania indeksu S&P 500 w ostatnich dniach są największe od 2002 r. Nie osiągnęły jednak jeszcze poziomu wtedy notowanego. Z jednej strony mogłoby to wskazywać na zbliżanie się bessy ku końcowi, gdyż w połowie 2002 r., kiedy notowano najwyższą zmienność przypadła najostrzejsza faza przeceny. Co prawda potem jeszcze został ustanowiony nowy dołek, ale już niewiele niższy. Mniej więcej po trzech kwartałach od wystąpienia rekordowej zmienności giełda w USA rozpoczęła hossę. Jednak do takiego scenariusza nie pasuje to, że rekordowa zmienność przypadła na czas ostatniego spektakularnego bankructwa w trakcie "enronitis", związanego z kreatywną księgowością w amerykańskich spółkach, który zapoczątkowany został pod koniec 2001 r. upadkiem Enrona. Teraz bardzo wysoka zmienność pojawiła się wraz z pierwszymi bankructwami.

Pozytywnie trzeba odczytywać szybkie anulowanie sygnału sprzedaży, jakim było przebicie lipcowych dołków. To zmienia krótkoterminową perspektywę - dopóki indeksy nie zejdą ponownie poniżej tego poziomu giełdy mają szansę zyskiwać. Co prawda, piątkowa sesja w USA, podobnie zresztą, jak czwartkowa, zrobiły piorunujące wrażenie. Jednak dotyczyło ono głównie skali wzrostu, a nie jego jakości. W czwartek odbył się w końcowej części sesji, w piątek obroty były mniejsze niż dzień wcześniej, a w tyle za indeksem pozostawało wiele sektorów, szczególnie technologiczny.

W tych warunkach trudno dziś jednoznacznie odpowiadać na pytanie: co dalej? Wydaje się nam, że scenariusz optymistyczny jest teraz bardziej prawdopodobny niż pesymistyczny. Będzie tak dopóki indeksy znów nie spadną poniżej lipcowych dołków. To oznaczałoby, że zwyżki z końca minionego tygodnia były jedynie emocjonalną reakcją, związaną z zamykaniem krótkich pozycji na fali informacji o planowanych zakazach sprzedawania na krótko. Wydaje się nam, że sytuacja w tym względzie powinna się rozstrzygnąć w tym tygodniu. Jeśli mieliśmy do czynienia z short squeeze to powrót do zniżek powinien być tak samo szybki, jak ostatnie wzrosty. W najbardziej optymistycznym scenariuszu na najbliższy czas zakładamy rozpoczęcie korekty całej bessy z zasięgiem dla WIG przynajmniej do 44,5 tys. pkt. Na dłuższą metę byłby to jednak zapewne niekorzystny scenariusz, oznaczający w dalszej przyszłości kontynuację bessy. Mocne odbicie teraz podnosiłoby prawdopodobieństwo wzmiankowanego przez nas niegdyś wariantu, że po najdłuższej hossie w historii naszej giełdy przyszłaby najdłuższa i najsilniejsza bessa.

Katarzyna Siwek

Expander.pl
Dowiedz się więcej na temat: skuteczność | piekło | pieczenie | giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »