Złoto coraz droższe, ustanawia kolejne rekordy. "Bezpieczna przystań"
Cena złota od początku tego roku wzrosła o ponad 30 proc. i jest najwyższa w historii. O rosnącej sile kruszcu świadczy coraz większa popularność funduszy ETF zabezpieczonych złotem. Szybko i systematycznie rezerwy metalu zwiększają także banki centralne.
- Na polskim rynku złoto jest rekordowo drogie. Za uncję "papierowego złota" płaci się 10,8 tysiąca złotych, a za monety o tej samej wadze więcej niż 11 tysięcy
- Jeśli amerykańskie dane makroekonomiczne potwierdzą, że gospodarka słabnie, to atrakcyjność złota może jeszcze bardziej wzrosnąć
- Przedstawiciele branży metali szlachetnych zrzeszeni w London Bullion Market Association prognozują, że za rok zarówno złoto jak i srebro będą dużo droższe niż teraz
Uncja złota zakończyła tydzień rekordem wszech czasów na poziomie 2735 dolarów. Duży wpływ na najnowszy skok ceny miało zwiększone napięcie na Bliskim Wschodzie po tym, jak Izrael wyeliminował politycznego przywódcę Hamasu Yahya Sinwara. Zgładzony terrorysta był sprawcą ataku z 7 października 2023 roku, który wywołał wojnę w Strefie Gazy. Wielu komentatorów jest też zdania, że wyższe notowania metali szlachetnych to efekt rosnących emocji przed wyborami prezydenckimi w USA.
Uncja złota osiągnęła historyczne szczyty także w polskiej walucie. W transakcjach kasowych kosztuje około 10 800 złotych. W Polsce kruszec ciągle nie traci waloru dobrej inwestycji długoterminowej. Kurs "żółtego metalu" wyrażony w złotych ma za sobą pięć lat z rzędu zakończonych na plusie. Na początku 2015 roku uncja złota kosztowała 4200 zł. To oznacza, że w ciągu niecałych 10 lat podrożała o ponad 150 proc.
Nie wolno jednak zapominać, że za 10,8 tysiąca złotych za uncję nikt nam nie sprzeda sztabki lub monety bulionowej. Za fizycznie istniejące złoto trzeba zapłacić więcej. Nabywcy w tym wypadku muszą pokryć koszty wybicia i dostawy monet oraz opłacić marżę dilera. Najtańsze monety o wadze uncji trojańskiej (31,1 g) kosztują ponad 11 tysięcy złotych.
Pytanie, na ile obecna hossa na rynku "żółtego metalu" ma spekulacyjny charakter? Zdaniem Michała Teklińskiego z Goldsaver.pl dowodem na to, że zainteresowanie inwestorów kruszcem rośnie jest coraz większa popularność funduszy ETF zabezpieczonych złotem. Trzeba jednak pamiętać, że osoby aktywne na rynku "papierowego złota" są wyjątkowo wyczulone na wahania kursu, ponieważ zazwyczaj ich intencją nie jest inwestowanie długoterminowe, a jedynie spekulacja.
"ETF zabezpieczone złotem przeżywały przez długi czas pewien zastój. Okres, kiedy napływy do takich ETF były mniejsze lub wręcz ujemne, był czasem wielkiej niepewności. Z jednej strony ceny metalu były wysokie, z drugiej nikt nie wiedział jak zachowa się Fed w obliczu inflacji" - czytamy w raporcie Michała Teklińskiego.
Dalej informuje on, że według najnowszych danych Światowej Rady Złota, obserwujemy właśnie odwrócenie trendu rynkowego. Jeszcze w kwietniu odpływy z funduszy przewyższały napływy. Od maja dominują napływy. Wzrasta także znaczenie funduszy z Ameryki Północnej, które od maja 2023 roku, z niewielkimi wyjątkami, notowały głównie odpływy. We wrześniu tego roku fundusze te dodały 16,2 tony kruszcu do swoich zasobów, z czego aż 15,5 tony w samych Stanach Zjednoczonych.
Momentem decydującym dla popytu na złoto było wrześniowe cięcie stóp procentowych przez amerykański bank centralny, a fakt, że redukcja wyniosła aż 50 punktów bazowych, jeszcze bardziej zachęcił inwestorów do kupowania metalu. Tegoroczny rajd notowań złota wydaje się być następstwem rozluźniania polityki monetarnej przez Rezerwę Federalną.
Do zdecydowanego obniżenia stóp procentowych w USA doszło w warunkach wciąż podwyższonej inflacji konsumenckiej. W rezultacie, za kilka lub kilkanaście miesięcy stopy mogą zrównać się z oficjalną inflacją, co będzie równoznaczne z wyzerowaniem realnych stóp procentowych.
Taka sytuacja stworzyłaby warunki dla nominalnego wzrostu cen złota. I taki właśnie scenariusz jest teraz dyskontowany przez rynki. Im szybsze i głębsze będzie obniżanie stóp przez Fed, tym bardziej pożądane stanie się posiadanie złota, choćby dlatego, że zmaleje wówczas atrakcyjność oprocentowania obligacji skarbowych.
Złoto zyskuje na wartości, ustanawia kolejne rekordy i cieszy się opinią "bezpiecznej przystani" w dużym stopniu dzięki wielkim zakupom kruszcu przez banki centralne. Zarządzający państwowymi rezerwami nie spekulują na rynkach metali szlachetnych, lecz poszukują bezpieczeństwa, by chronić bogactwo swoich krajów przed niepewnością ekonomiczną i geopolityczną. Jak się szacuje, banki centralne mają średnio około 15 proc. rezerw walutowych w złocie.
Pod względem skali gromadzenia kruszcu Narodowy Bank Polski wyróżnia się spośród innych bliźniaczych instytucji. Nasz bank centralny w tym roku kupił już 61 ton złota i pod koniec września legitymował się zasobami na poziomie 420 ton. Dla porównania, w 2018 roku nasze rezerwy wynosiły niespełna 103 tony. Polska ma już większe zapasy "żółtego metalu" niż Wielka Brytania i zbliża się do światowej czołówki, w której znajdują się m.in. Stany Zjednoczone, Niemcy, Szwajcaria i Francja.
- Zgodnie z uchwałą zarządu dążymy do tego, żeby 20 proc. naszych rezerw walutowych było w złocie. Wtedy znajdziemy się w ścisłym, ekskluzywnym klubie najlepszych gospodarek świata - zapowiedział ostatnio Adam Glapiński, prezes NBP.
Pewną niespodzianką jest fakt, że Ludowy Bank Chin nie kupuje złota (przynajmniej oficjalnie) już od pięciu miesięcy. Wcześniej dokonywał zakupów każdego miesiąca przez półtora roku. Być może Chińczycy liczą na lepsze, czyli niższe ceny. Nie jest jednak pewne, czy nie pomylą się w tych rachubach.
Inwestorzy światowi czekają na kolejne dane gospodarcze z USA, które mogą dostarczyć wskazówek dotyczących następnych ruchów Rezerwy Federalnej. Z narzędzia CME FedWatch wynika, że rynki na około 90 proc. szacują prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych o 25 punktów bazowych w listopadzie. Jeśli amerykańskie dane makroekonomiczne potwierdzą, że gospodarka słabnie, to atrakcyjność złota może jeszcze bardziej wzrosnąć.
"Cena złota wyszła ostatnio spod presji spadkowej i ruszyła w górę, co wynika prawdopodobnie ze wzrostu ryzyka geopolitycznego na Bliskim Wschodzie. Jako inwestycja nieoprocentowana, złoto korzysta nie tylko z oczekiwań na obniżki stóp procentowych, ale także ze statusu bezpiecznej przystani" - czytamy w stanowisku analityków Commerzbanku.
Raport sugeruje, że jeśli Izrael powstrzyma się od rozszerzenia swoich operacji wojskowych na cele związane z irańską ropą i obiektami jądrowymi, to ryzyko geopolityczne może się zmniejszyć, co z kolei mogłoby osłabić popyt na złoto. Bank prognozuje, że cena "królewskiego metalu" znów może znaleźć się pod niewielką presję spadkową. Wówczas spadnie do około 2600 dolarów za uncję na koniec roku.
Robert Armstrong z "Financial Times" twierdzi, że złoto jest przewartościowane i sugeruje, że lepiej jest poczekać na spadek cen, niż kupować teraz. Przyznaje jednak, że niedawny wzrost notowań złota ma mocne fundamenty, a globalna niepewność gospodarcza i geopolityczna podsyca popyt na ten kruszec.
Armstrong docenia skalę aktywności banków centralnych na rynku złota. "Banki zaniepokojone możliwością manipulowania rezerwami zagranicznymi przez rząd USA, coraz częściej dywersyfikują swoje rezerwy, odchodząc od dolara amerykańskiego i zwracając się ku złotu jako alternatywie. Ten trend może się utrzymać, choć nie przewiduję rychłej utraty przez dolara statusu waluty rezerwowej świata" - napisał Armstrong.
Bardzo dobre perspektywy dla złota widzą przedstawiciele branży (kopalnie, huty, handel) zrzeszeni w London Bullion Market Association. Przeprowadzono wśród nich ankietę, a jej uśredniony wynik pokazuje, że za rok uncja miałaby kosztować 2941 dolarów. Co ciekawe, z ankiety wynika, że specjaliści od kruszców spodziewają się hossy także na rynku srebra. Ich zdaniem, uncja tego metalu w październiku 2025 roku może być 40 proc. droższa niż teraz.
Jacek Brzeski