Złoto na drodze do rekordu wszech czasów? Szybko drożeją też inne metale szlachetne
Tracący na wartości dolar, drastycznie spadające rentowności amerykańskich obligacji, lęk przed recesją i spekulacje, że Fed wstrzyma podwyżki stóp procentowych, podbijają ceny metali szlachetnych. Uncja złota osiąga poziom 2040 dolarów. To niewiele mniej niż rekordowe 2077 dolarów z sierpnia 2020 roku. Początek kwietnia przyniósł także wzrost notowań srebra i platyny.
- Firma Goldenmark zsumowała ponad 50 prognoz rynkowych dla notowań złota w 2023 roku. Średni wynik to 2180 dolarów za uncję. To byłby cenowy rekord wszech czasów
- Marzec był wyjątkowo udany dla srebra, które zamknęło miesiąc 13-procentowym wzrostem ceny. Na początku kwietnia kruszec jeszcze bardziej podrożał, a uncja kosztuje około 25 dolarów
- Uncja platyny osiąga pułap 1030 dolarów. Analitycy z ANZ Banku oczekują, że jeszcze w tym roku cena metalu i dotrze do granicy 1250 dolarów
Od początku marca do dziś cena uncji złota wzrosła z 1827 dolarów do około 2040, czyli o 12 proc. W samym tylko marcu kruszec zyskał prawie 8 proc. i wrócił do obiecującego trendu wzrostowego. Analitycy techniczni podkreślają, że choć w ostatnich tygodniach cena złota utknęła w wąskim przedziale konsolidacji 1914-1990 dolarów, to samo tylko najnowsze osłabienie dolara stanowiło wystarczający argument za "wybiciem kursu górą".
Zdaniem ekspertów, po pokonaniu psychologicznej bariery 2000 dolarów za uncję wzrost ceny "żółtego metalu" może przyspieszyć, a reakcja po stronie podaży rysuje się dopiero na poziomie 2050 dolarów. Natomiast poważniejsza korekta spadkowa byłaby najbardziej prawdopodobna, gdyby dolar zaczął się wzmacniać, a cena złota znalazła w okolicach 1933 dolarów.
Firma Goldenmark zsumowała ponad 50 prognoz rynkowych dla cen złota w 2023 roku. Średni wynik to 2180 dolarów za uncję. Liczni ekonomiści twierdzą, że istnieje długa lista przyczyn, które będą podbijać notowania kruszcu.
Jedna z nich to napięcia w sektorze bankowym w USA, które powinny podtrzymywać popyt inwestorów na złoto, bo ma ono opinię bezpiecznego aktywa. Choć kryzys branży bankowej wydaje się być zażegnany, to zaufanie inwestorów do całego sektora finansowego jest bardzo osłabione. Uczestnicy rynków znów doceniają dywersyfikację portfeli, na czym bez wątpienia zyskują metale szlachetne.
Najnowszy rajd złota to także efekt pogłębiających się obaw, że amerykańska gospodarka nie uniknie recesji, a Rezerwa Federalna poczuje się zmuszona do zakończenia programu podwyżek stóp procentowych. Dla inwestorów liczy się perspektywa najbliższych 6-8 miesięcy. Niektórzy zakładają, że w tym czasie Fed nie tylko zdecyduje się na pauzę w dalszym podnoszeniu stóp, ale także nieśmiało zacznie obniżki, np. w listopadzie.
Jeszcze na początku marca amerykański bank centralny zajmował mocno jastrzębie stanowisko, głównie ze względu na utrzymującą się wysoką inflację oraz względnie dobre dane gospodarcze. Kryzys w sektorze bankowym sprawił jednak, że Fed musi rewidować swoją ostrą politykę monetarną, bo ta stała się dla banków zachęta do inwestowania w “bardzo bezpieczne obligacje skarbowe", które teraz są wielkim problemem.
Szybki ruch w górę cen złota nie byłby możliwy, gdyby nie to, że osłabł w ostatnich dniach dolar i że maleją rentowności amerykańskich obligacji. Dochodowość papierów dwuletnich spadła do 3,83 proc., podczas gdy na początku marca wynosiła 5 proc. i była najwyższa od 2007 roku. Malejące rentowności obligacji to znak, że rynek spodziewa się w nadchodzących kwartałach dużo niższych niż teraz stóp procentowych.
Jednak wiele wskazuje na to, że Rezerwa Federalna na początku maja podniesie stopy procentowe o 25 punktów bazowych. W dodatku Lisa Cook z Fed daje do zrozumienia, że decydenci nadal nie mają pewności, na ile rozpoczęte procesy dezinflacyjne w gospodarce USA doprowadzą do spadku inflacji do poziomu celu banku centralnego.
Spore są na przykład obawy, że inflację mogą podsycić obserwowane właśnie wzrosty ceny ropy naftowej. Gdyby doszło do dodatkowych podwyżek stóp procentowych, to dzisiejsze trendy na rynku złota i innych metali szlachetnych mogłyby się odwrócić.
Marzec był wyjątkowo udany dla srebra, które zamknęło miesiąc 13-procentowym wzrostem ceny. Na początku kwietnia kruszec jeszcze bardziej podrożał, a uncja kosztuje teraz około 25 dolarów.
Srebro jest ciągle tanie w stosunku do złota, co widać po stosunku cen tych kruszców (gold-silver ratio). Wartość wskaźnika to w tym momencie około 81, co oznacza, że uncja złota jest 81 razy droższa niż uncja srebra. Powszechnie przyjmuje się, że wynik przekraczający 80 świadczy o dużym niedoszacowaniu srebra. W szczytowym momencie kryzysu pandemicznego (marzec 2020 roku) wskaźnik ten miał wartość nawet 124. Z kolei w trakcie ostatniego wielkiego kryzysu światowego w latach 2008-09 wahał się od 49 do 83.
Fawad Razaqzada z City Index zakłada, że byczy trend srebra w najbliższym czasie utrzyma się. - Cena uncji przekraczając pułap 24,50 dolara przełamuje długoterminową niedźwiedzią linię trendu, która obowiązuje od ostatniego szczytu na poziomie 30 dolarów ustanowionego w lutym 2021 roku. Jeśli jednak srebro spadnie i przesunie się poniżej krytycznego poziomu wsparcia w okolicy 23,50 dolara, to bycza perspektywa techniczna może stracić na wiarygodności - prognozuje Razaqzada.
Z kolei Rob McEwen, prezes McEwen Mining, jest przekonany, że ceny srebra i złota w najbliższych latach "eksplodują". Przewiduje, że do 2027 roku złoto osiągnie wartość 5000 dolarów za uncję, a srebro - 250 dolarów. Powodem ma być osłabienie walut fiducjarnych (tradycyjnych). - Rządy angażują się w luźną politykę fiskalną i monetarną, co spowoduje wzrost wartości twardych aktywów, takich jak metale szlachetne. Złoto i srebro drożeją, gdy rządy państw zachodnich “zadłużają" i osłabiają swoje waluty z powodu nadmiernych wydatków fiskalnych - argumentuje Rob McEwen.
Do złota i srebra w ostatnich tygodniach dołącza drożejąca platyna. Uncja osiąga teraz pułap 1030 dolarów. Jednak od połowy 2021 roku platyna pozostaje w trendzie horyzontalnym. Analitycy z ANZ Banku oczekują, że metal śmielej ruszy w górę i dotrze do granicy 1250 dolarów do końca 2023 roku. O dalszych wzrostach ceny platyny zdecyduje w dużej mierze branża samochodowa. Producenci coraz częściej sięgają po ten metal, by zastąpić nim dużo droższy pallad. Rośnie także popyt na platynową biżuterię, sztabki i monety.
Dodatni wpływ na ceny platyny może mieć również jego fizyczny niedobór. Z najnowszego raportu World Platinum Investment Council (WPIC) wynika, że w tym roku deficyt surowca na światowym rynku będzie prawdopodobnie większy niż oczekiwano. Ma wynieść 556 tysięcy uncji, podczas gdy wcześniejsza prognoza zakładała 303 tysiące. Według WPIC bardzo możliwe, że tegoroczny brak platyny to dopiero początek serii deficytów. Ich najpoważniejszym powodem będą problemy z wydobyciem tego metalu.
Jacek Brzeski