Złoto najdroższe od miesiąca. Szok podażowy na ropie
Rynek złota po kilku tygodniach poruszania się w konsolidacji, zaczyna rosnąć, zwolna na nowo inicjatywę przejmuje strona popytowa. Na rynku ropy mamy czas wyczekiwania
Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc
Obecnie cena złota oscyluje w okolicach 1960 USD za uncję, a wczoraj wspięła się do najwyższych poziomów od połowy marca.
Fakt, że złoto jest najdroższe od miesiąca, ma związek z utrzymującym się ostrożnym podejściem inwestorów do ryzyka. Wielu inwestorów dodało złoto do swojego portfela inwestycyjnego na skutek niepewności politycznych i gospodarczych na świecie - i ostatnie tygodnie pokazały, że nawet w obliczu rosnących stóp procentowych w USA oraz siły amerykańskiego dolara niechętnie pozbywają się oni kruszcu.
Dzisiaj w centrum uwagi inwestorów na nowo są Stany Zjednoczone, i kluczowe dane dotyczące inflacji. Oczekiwania zakładają, że marcowy odczyt znajdzie się na poziomie aż 8,5% rdr, czyli pobije kolejny wieloletni rekord - a to oczywiście potwierdzałoby tylko scenariusz dalszego, być może coraz bardziej agresywnego, podnoszenia stóp procentowych w USA w kolejnych miesiącach.
Wbrew pozorom, wysoki odczyt inflacji nie musi przełożyć się na niższe wyceny kruszcu - a jeśli tak, to jedynie w formie krótkoterminowego impulsu. Inwestorzy na rynku złota mają bowiem świadomość planów Fed i już od poprzedniego roku są one dyskontowane przez rynek.
Notowania ropy naftowej rozpoczęły bieżący tydzień od zniżki, jednak już dzisiaj rano to strona popytowa ma delikatną przewagę. Niemniej, na rynku tym nadal widać niezdecydowanie inwestorów i wyczekiwanie na kolejne fundamentalne lub polityczne impulsy - w tym potencjalnie na kluczowy impuls, jakim byłyby konkretne informacje na temat potencjalnych sankcji obejmujących zakaz importu rosyjskiej ropy naftowej do Unii Europejskiej.
Państwa europejskie pochyliły się już formalnie nad możliwością zablokowania importu rosyjskiej ropy naftowej, jednak budzi to wiele kontrowersji. Wśród największych zwolenników twardej postawy UE wobec Rosji znajdują się m.in. Irlandia oraz kraje bałtyckie, z kolei najbardziej zagorzałym przeciwnikiem są Węgry.
Reszta krajów porusza się gdzieś pośrodku, czując presję w obliczu okrutnych działań Rosjan na terenie Ukrainy - ale jednocześnie, obawiając się skutków wstrzymania dostaw ropy z Rosji dla całej UE.
A skutki te niewątpliwie byłyby ogromne. O ile większość krajów ma zabezpieczone swoje potrzeby energetyczne na kilka miesięcy, to konieczność wykorzystania zapasów stwarzałaby pole do konieczności jak najszybszego zorganizowania dostaw ropy z innych państw niż Rosja. To niewątpliwie mogłoby w znaczący sposób przełożyć się na ceny ropy naftowej i paliw w Europie, prowadząc do ich dalszych zwyżek (co jest dodatkowym ciosem w konsumentów, już teraz uginających się pod presją drożyzny i wysokiej inflacji).
Tymczasem kartel OPEC ostrzega Unię Europejską przed pochopnymi decyzjami. Wczoraj w Wiedniu odbyło się spotkanie przedstawicieli UE oraz kartelu, podczas którego rozmawiano na temat potencjalnego zwiększenia dostaw ropy do UE z krajów należących do OPEC. Niemniej, Sekretarz Generalny OPEC, Mohammad Barkindo, ocenił, że całkowite zastąpienie rosyjskich dostaw ropy naftowej do Europy byłoby praktycznie niemożliwe, a przynajmniej szalenie trudne.
Barkindo wspomniał, że decyzja UE o wstrzymaniu importu ropy z Rosji może potencjalnie doprowadzić do jednego z największych szoków podażowych w historii rynku tego surowca. Jednocześnie, zasugerował, że kartel, ze względu na porozumienie naftowe OPEC+ (które jest pewnym zobowiązaniem także wobec Rosji), jest niechętny nieprzemyślanemu zwiększaniu wydobycia ropy naftowej w obawie przed całkowitym rozchwianiem rynku tego surowca.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze