Złoto rekordowo drogie. Na kruszec stawiają kraje skłócone z Zachodem i "nieomylni" inwestorzy z USA
Początek sierpnia uncja złota przywitała ceną najwyższą w historii - w granicach 2 500 dolarów. Kruszec gromadzą kraje BRICS+, którym marzy się "dedolaryzacja świata". Złoto jest też bardzo doceniane przez trzech słynnych amerykańskich inwestorów, którzy byli pierwowzorami bohaterów filmu "Big Short".
- Rynki czekają na obniżki stóp procentowych w USA, które uczynią złoto aktywem jeszcze bardziej atrakcyjnym. Jednak Rezerwa Federalna nie wysyła wyraźnego sygnału, że zaraz po wakacjach złagodzi politykę pieniężną
- Na złoto stawiają inwestorzy, którzy zdobyli sławę dzięki filmowi "Big Short". Wszyscy trzej zarobili na zakładach przeciwko rynkowi mieszkaniowemu podczas kryzysu kredytów hipotecznych subprime w latach 2008-09
- Bardzo dużo złota kupują kraje zrzeszone w grupie BRICS+, która próbuje przeciwstawić się potędze gospodarczej USA. To m.in. Chiny, Rosja, Republika Południowej Afryki, Arabia Saudyjska czy Kazachstan
Złoto zaczęło efektownie wspinać się na wykresach jesienią zeszłego roku. To wtedy przyzwyczaiło inwestorów do 2 tysięcy dolarów za uncję. Teraz cena jest o około 500 dolarów wyższa. Wcześniej aż przez kilkanaście lat kruszec bezskutecznie próbował dotrzeć do poziomu 2 tysięcy dolarów. Za każdym razem, gdy zbliżał się do tej magicznej granicy, następowała korekta notowań.
Na przełomie lat 2023/24 doszło do kumulacji globalnych czynników podbijających cenę "królewskiego metalu", takich jak wysoka inflacja i zadłużenie państw. Wielkie znaczenie mają także aspekty geopolityczne. Dla większości inwestorów wojna za naszą wschodnią granicą jest tak naprawdę konfliktem Rosji z USA i innymi krajami Zachodu wspierającymi Ukrainę. To oznacza, że jest potencjalnie bardzo niebezpieczna.
Podobnie jest z napięciami na linii Chiny-USA, odbieranymi przez niektórych komentatorów jako możliwy wstęp do wojny na skalę światową. Wielu analityków jest zdania, że jeśli prezydentem USA zostanie Donald Trump, to jego wojownicze nastawienie wobec Pekinu i wprowadzenie wysokich ceł na chińskie towary dodatkowo skomplikuje sytuację. Z tych powodów można spodziewać się dalszego wzrostu cen złota.
W Stanach Zjednoczonych wyjątkową wiarę w złoto prezentują w tej chwili Porter Collins, Vincent Daniel i Danny Moses - inwestorzy, którzy zdobyli sławę dzięki filmowi "Big Short". Wszyscy trzej zarobili na zakładach przeciwko rynkowi mieszkaniowemu podczas kryzysu kredytów hipotecznych subprime w latach 2008-09.
Dziś uważają, że złoto jest tym aktywem, które obiecuje bardzo wysokie zyski. Główna przyczyna to rosnący poziom zadłużenia Stanów Zjednoczonych. Zadłużenie kraju osiągnęło w tym roku rekordowy poziom 35 bilionów dolarów. Rosnący dług może podsycać inflację i w efekcie zmniejszać wartość dolara.
- To za dużo - powiedział Porter Collins, odnosząc się do tempa zaciągania długu przez rząd USA. Danny Moses dodał, że spodziewa się ogromnego osłabienia dolara amerykańskiego w nadchodzących latach.
Collins i Daniel, współzałożyciele Seawolf Capital, w liście do akcjonariuszy ujawnili, że utrzymują długą pozycję na złocie, kopalniach złota i innych metalach szlachetnych, takich jak srebro. Ich firma finansowa "kupiła prawie każdy spadek" tych aktywów w ciągu ostatnich czterech lat. Z kolei Danny Moses, założyciel Moses Ventures, uważa, że złoto okazało się lepszą inwestycją niż amerykańskie obligacje skarbowe w "dowolnym okresie" w historii.
Michał Tekliński, ekspert goldsaver.pl, jest zdana, że po pobiciu przez złoto w połowie lipca cenowego rekordu wszech czasów (2 487 dolarów za uncję) część inwestorów postanowiła zrealizować zyski i właśnie to przełożyło się na poważną korektę cenową. Notowania w ciągu 10 dni spadły nawet o 120 dolarów.
"Złoto osiągnęło historyczny rekord przede wszystkim ze względu na korzystne dane gospodarcze ze Stanów Zjednoczonych i zbliżające się bardzo szybkimi krokami obniżki stóp procentowych w USA. Rynki liczą na to, że do złagodzenia polityki monetarnej przez Fed dojdzie we wrześniu, zmieniają się tylko oczekiwania co do skali cięcia stóp" - czytamy w raporcie Michała Teklińskiego.
Trzeba tu jednak dodać, że w środę 31 lipca Rezerwa Federalna po tym jak - zgodnie z prognozami - nie zmieniła stóp procentowych, nie wysłała wyraźnego sygnału, że zrobi to we wrześniu. "Komitet nie oczekuje, aby było właściwe obniżyć przedział stopy funduszy federalnych, zanim nie uzyska większej pewności, że inflacja trwale przesuwa się w kierunku 2 proc." - czytamy w najnowszym komunikacie FOMC.
Tymczasem rynki czekają na obniżki stóp procentowych, które uczynią złoto aktywem jeszcze bardziej atrakcyjnym. Im niższe jest oprocentowanie pieniądza, tym relatywnie mniejsza jest atrakcyjność obligacji, które dają swoim posiadaczom odsetki, a mniej doskwiera inwestorom fakt, że złoto odsetek nie wypłaca. Ludzie stale porównują inwestycje w złoto z innymi alternatywnymi sposobami lokowania kapitału. W tej chwili realne stopy procentowe w USA są na poziomie około 1,5-2 proc., co jest najwyższą wartością od czasów epidemii Covid-19.
Ekspert goldsaver.pl uważa, że na ostatnią korektę ceny uncji złota wpływ miały również trochę mniejsze niż w poprzednich miesiącach zakupy banków centralnych. Chiny - kraj, który w tym roku kupił najwięcej złota - tuż przed wakacjami zrobiły sobie przerwę w nabywaniu kruszcu. Generalnie jednak banki centralne (w tym NBP) na dużą skalę gromadzą złoto i w ten sposób uzupełniają rezerwy dewizowe.
Zapotrzebowanie na "żółty metal" oczywiście nie jest stałe. Wiadomo, że na przykład w Indiach popyt na złoto zgłaszany przez klientów indywidualnych w drugim kwartale spadł o 5 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem. Jednak Światowa Rada Złota oczekuje, że zakupy kruszcu w tym kraju poprawią się w drugiej połowie 2024 roku, dzięki korekcie lokalnych cen po znacznym obniżeniu podatków importowych.
Michał Tekliński przypomina, że bardzo dużo złota w ostatnim czasie kupują państwa zrzeszone w grupie BRICS+, która próbuje przeciwstawić się potędze gospodarczej USA. To m.in. Chiny, Rosja, Republika Południowej Afryki, Arabia Saudyjska czy Kazachstan.
Vahan Roth, dyrektor wykonawczy Swissgrams AG, nie wyklucza, że kraje BRICS+ nabywają kruszec po to, żeby uniezależnić się od amerykańskiego dolara. Biorą pod uwagę, co może wydarzyć się, gdy aktywa własne są zdeponowane w walutach innego mocarstwa. "Kraje zrzeszone w tej grupie obawiają się, że jeśli ich rezerwy będą zgromadzone właśnie w dolarze, to może okazać się, że zostaną wykorzystane jako broń przeciwko nim. Choćby tak, że pieniądze będą zamrożone, a tym samym zostanie odcięty do nich dostęp" - czytamy w opracowaniu goldsaver.pl.
Nie są to rozważania czysto teoretyczne. Zamrożenie aktywów banku centralnego Rosji przez państwa Zachodu spowodowało, że w wielu krajach zaczęto szukać alternatyw dla dolara i euro jako walut rezerwowych. Vahan Roth, dywaguje, że gdyby krajom BRICS+ udało się kupić bardzo dużo złota, to całkowicie uniezależniłyby się od dolara. Wprowadziłyby własną walutę opartą na przykład na złocie. Jednak scenariusz, w którym dochodzi do całkowitej dedolaryzacji dużej części świata jest - zdaniem Rotha - bardzo mało prawdopodobny. Wielu ekonomistów podkreśla, że dolar jest niezagrożony, bo Stany Zjednoczone to ciągle synonim mocnej gospodarki, mocarstwowej pozycji i bardzo silnej armii.
"Wydaje się, że amerykański dolar jeszcze długo będzie pierwszą walutą świata. W tej chwili około 60 proc. rezerw wszystkich państw jest zdeponowanych właśnie w dolarze. Euro, które kiedyś miało ambicję, żeby być konkurentem dla dolara, stanowi tylko 20 proc. globalnych rezerw. Inne waluty mają tu marginalne znaczenie. Przykładowo, chiński juan to zaledwie nieco ponad 2 proc. rezerw" - czytamy w raporcie Michała Teklińskiego.
Jacek Brzeski