40 tys. turystów z Europy utknęło
Blisko 40 tysięcy turystów oczekuje w Hurghadzie na odlot z Egiptu do Europy. Polacy, którzy utknęli w Luksorze zorganizowali sobie kasę pożyczkową.
"Jeśli nic się nie zmieni, czekających turystów będzie jeszcze więcej, bo kończą się turnusy w Sharm el Sheikh" - zapowiada w rozmowie z PAP Maged El-Sayed, menadżer jednego z biur podroży.
Po zamknięciu lotnisk w Europie pod koniec ubiegłego tygodnia turyści i biznesmeni przebywający w Egipcie znaleźli się w pułapce: kiedy i jak powrócić z wymarzonego urlopu do domu to główny temat ich rozmów. Na razie nie koczują jeszcze na lotnisku w Hurghadzie, ale w hotelach pozostały już tylko pojedyncze wolne pokoje.
W hotelu Isis Pyramisa w Luksorze przebywa blisko 100-osobowa grupa polskich uczestników rejsu po Nilu. Koszty pobytu w hotelu pokrywa organizator wyjazdu. To plus. Minus to kończące się już urlopy i ... gotówka przeznaczona na wyjazd. Polacy uruchomili własną kasę pożyczkową: wpłacają do niej ci, którzy mają jeszcze pieniądze, a pożyczają ci, którym już się one kończą.
Zamknięte niebo nad Europą to straty również dla egipskich przewoźników i biur podróży. "Nocleg dla jednej osoby, która nie może powrócić do kraju, to ok. 40-50 dolarów za dobę" - mówi Maged El-Sayed z Exim Poland. Jego biuro musi zapewnić kilkaset takich noclegów.
Sytuacja jest patowa: grupy, które kończą pobyt w Egipcie nie mogę odlecieć, grupy, które miały rozpocząć wakacje - nie przylatują.
Tracą też egipscy przewoźnicy, gdyż nawet, jeśli uda się wylecieć z Egiptu, to samolot wraca pusty. We wtorek egipski przewoźnik Air Cairo podjął próbę lotu do Bratysławy. Na pokładzie jest też kilkuosobowa grupa Polaków, którzy już w ubiegłym tygodniu powinni wrócić do kraju z rejsu po Nilu.
Przyjmuje też Praga i Brno, ale sytuacja - jak ja określają Egipcjanie - jest "dynamiczna": dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, gdy lotniska te ponownie odmówią przyjmowania samolotów.
"To co się dzieje trudno porównać do kryzysu z 1997 roku, gdy po zamachach na obywateli obcych krajów załamał się przemysł turystyczny w Egipcie, ale i tak straty sięgną kilkuset tysięcy dolarów" - przewiduje Maged El-Sayed.
Na razie w Hurghadzie i Luksorze, gdzie też przebywają turyści oczekujący na wylot, najwięcej zarabiają hotelarze, restauratorzy i sprzedawcy napojów. Temperatura w cieniu przekracza 40 stopni.
Samo utrzymanie w Egipcie nie jest bardzo drogie: woda mineralna to 1-2 funty (1 funt to 50 groszy). Fuel, popularne egipskie danie lub ryż z warzywami to około 5-7 funtów. Paczka papierosów - 10 funtów.
W gorszej sytuacji od Polaków jest przebywająca w luksorskim hotelu grupa Francuzów. Skończyły im się wakacje, a teraz kończy się gotówka. Do każdej dodatkowej doby pobytu muszą dopłacać 55 euro. Zazdroszczą Polakom lepszej opieki i organizacji ich wakacji.