50 tysięcy dla agenta
50 tys. zł - to najwyższa jednorazowa wypłata, którą otrzymał agent Służby Bezpieczeństwa. Na taką sumę wyceniono nagranie przebiegu obrad prezydium Komisji Krajowej Solidarności w grudniu 1981 roku.
Dla komunistycznych władz grudniowe posiedzenie "Solidarności" było niezwykle istotne. Podsłuchy założono aż w trzech miejscach. Nieoczekiwanie związkowcy zebrali się w innym miejscu i wtedy do akcji wkroczył agent Służby Bezpieczeństwa.
Był nim Eligiusz Naszkowski, szef regionu pilskiego "Solidarności", najważniejszy współpracownik komunistycznych specsłużb. Nagranie trafiło na posiedzenie Biura Politycznego. Tam podjęto decyzję o jego emisji - po odpowiednim montażu - w radiu i telewizji. Nagrodę wypłacono za zgodą generała Jaruzelskiego lub Kiszczaka.
Działacze związku długo zastanawiali się, kto zdradził. - Doszliśmy w końcu do wniosku, że to Naszkowski. On był osobą, która siedziała w miejscu, z którego było słychać te odgłosy - mówi Bogdan Lis, działacz "Solidarności". Kim był Naszkowski, o tym w relacji naszego reportera Konrada Piaseckiego:
Agent został zdekonspirowany, ale jego nagranie posłużyło władzom jako uzasadnienie do wprowadzenia stanu wojennego. - Dlatego - jak mówi historyk Grzegorz Majchrzak - TW "Grażyna" został tak hojnie wynagrodzony. SB zapłaciła też za mandat, który zapłacił, gdy pędził z nagraniem do oficera prowadzącego.
W Krakowie rekordzistą jest osoba o pseudonimie "Marco". Za informacje o NZS otrzymała 50 tysięcy złotych. Inny tajny współpracownik, "Tomek", zajmujący się "Solidarnością", zainkasował 30 tys. złotych.
Tyle samo dostał "Kmicic" za inwigilowanie cudzoziemców. Podobnie zarobki otrzymywali "Zbyszek", "Monika" i "Ketman". Tajnym współpracownikom pieniądze wypłacane były raz w miesiącu. Z profesorem Ryszardem Terleckim z krakowskiego IPN-u rozmawiał Maciej Grzyb.
Za 50 tys. zł można było kupić 3 pralki automatyczne albo 5 czarno-białych telewizorów lub 60 zegarków marki Poliot. Średnia pensja wynosiła wtedy 2-2,5 tys. zł miesięcznie. Pod koniec lat 80-tych, w czasach kryzysu gospodarczego, TW zamiast pieniędzy woleli pomoc w załatwieniu mieszkania i samochodu.