Abolicja to donos na siebie!

Podatnicy nie chcą korzystać z abolicji podatkowej. Ich zdaniem wprowadzona abolicja nie jest żadnym przywilejem, ale pułapką. Złożenie wniosku o przyznanie abolicji będzie donosem na samego siebie.

Te osoby, które wnioski o abolicję powinny złożyć najpóźniej dziś (zarabiające za granicą w 2002 roku), liczą na to, że bardziej opłaci się im doczekać do końca roku. Z końcem tego roku przedawniają się bowiem podatki za 2002 rok.

Podatnicy, którzy pracowali za granicą w latach 2002-2007, mogą skorzystać z abolicji podatkowej, jeśli mieli obowiązek rozliczenia zagranicznych zarobków w Polsce. Termin na złożenie wniosku o abolicję za 2002 rok upływa 6 października, czyli dziś o północy.

Paweł Jabłonowski, doradca podatkowy w Kancelarii Prawnej Chałas i Wspólnicy, przypomina, że celem przepisów o abolicji jest umorzenie zaległości podatkowych wraz z odsetkami za zwłokę, ewentualnie zwrot kwot podatku zapłaconego przez podatników, którzy rozliczyli się z fiskusem. Co więcej, zadeklarowanie osiągniętych dochodów za granicą, od których powinien być zapłacony podatek dochodowy, wyłącza odpowiedzialność karną skarbową.

Reklama

Czy wg ekspertów - ideą wprowadzenia abolicji nie jest ściganie podatników ? Co może być źródłem obaw podatników ? Jakie dokumenty zobowiązane są dołączyć do wniosku osoby składające wniosek w ramach ustawy abolicyjnej ? Czy ustawa abolicyjna uwzględnia przychody m.in. z tytułu odsetek czy dywidend zagranicznych ?

Ewa Matuszewska

Więcej: Gazeta Prawna 6.10.2008 (195) - str.4

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: donos | podatnicy | Abolicja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »