AP: Europa Wschodnia wzdraga się przed pomocą bogatszemu Zachodowi
Jednym z najdziwniejszych zjawisk europejskiego kryzysu zadłużeniowego jest to, że Polacy, Czesi i inni wschodni Europejczycy, którzy od długiego czasu byli odbiorcami zmasowanej zachodniej pomocy, teraz są proszeni o wpłaty do nadzwyczajnego funduszu pomocy zadłużonym krajom Europy Zachodniej - pisze w czwartek amerykańska agencja Associated Press.
Plan uzgodniony na piątkowym szczycie UE wywołuje opór - i pewne oburzenie - ze strony wschodnich Europejczyków, którzy uważają za wielką niesprawiedliwość to, że są proszeni o ofiary na rzecz krajów, które wciąż cieszą się znacznie większym bogactwem, nawet mimo nagromadzonego olbrzymiego długu publicznego.
Przywódcy Czech i Słowacji opowiedzieli się przeciwko temu planowi, a jeszcze bardziej emocjonalnie wypowiadają się na ten temat zwykli ludzie w tym regionie - zauważa agencja.
"To musi być jakiś kiepski żart. Litwa sama jest na krawędzi zwrócenia się z prośbą o pomoc zagraniczną, a nie przeznaczania pieniędzy na jakiś fundusz" - cytuje AP wypowiedź Jonasa Vaicysa, nauczyciela matematyki z Litwy, która - jak zauważa agencja - wciąż przezwycięża skutki kryzysu finansowego z lat 2008-09.
AP przypomina, że plan uzgodniony przez przywódców UE przewiduje, że kraje Unii dostarczą 200 mld euro w formie pożyczek dla Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby umożliwić mu udzielenie pomocy zadłużonym państwom. Większość tej sumy ma pochodzić od krajów strefy euro, ale kraje spoza tej strefy też poproszono o pomoc.
Amerykańska agencja pisze, że Węgry i Rumunia nie wniosą swojego wkładu ponieważ nadal spłacają MFW wcześniej udzielone pożyczki. Bułgaria - najbiedniejsze państwo członkowskie UE - oświadczyła, że nie ma nic do zaoferowania. "Bułgaria nie spowodowała kryzysu w strefie euro i nie wyprowadzi tej strefy z kryzysu" - powiedział w parlamencie, w relacji Associated Press, bułgarski minister spraw zagranicznych Nikołaj Mładenow.
Jednak amerykańska agencja zauważa, że inne byłe kraje komunistyczne stanęły wobec zobowiązania udostępnienia rezerw swoich banków centralnych w formie pożyczek Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Oznacza to istotną zmianę dla tej części Europy, która przez lata była uzależniona od zachodniej pomocy w przezwyciężaniu gospodarczej spuścizny komunizmu i wciąż otrzymuje od UE corocznie znaczne subsydia. Niektórzy w tym regionie argumentują, że sama tylko wdzięczność powinna skłonić do pomocy bez utyskiwań.
AP podkreśla jednak także, że mimo lat gospodarczego rozwoju, poziom życia w Europie Środkowej i Wschodniej jest nadal dużo niższy niż na Zachodzie. Np. Polska jest znacznie mniej zadłużona niż Grecja, czy Włochy, ale jest tak dlatego, że państwo nie zapewnia takiego poziomu opieki, jaka uważana jest przez wielu na Zachodzie za oczywistą. Zarobki w sektorze publicznym, zasiłki dla bezrobotnych i pomoc na dzieci to tylko ułamek tego co istnieje na Zachodzie - zauważa AP.
Zdaniem agencji, zwracanie się do tych krajów o pomoc dla zadłużonych członków strefy euro, może wywołać wybuch społecznego niezadowolenia skierowany przeciwko rządom, które zdecydują się na taką pomoc, zwłaszcza, że gospodarki tych krajów odczuwają już skutki szerszego kryzysu europejskiego.
Associated Press zwraca uwagę, że w odróżnieniu od polityków czeskich i słowackich, którzy nie ukrywają swojego negatywnego stosunku do planu pomocy, w Polsce rząd premiera Donalda Tuska i bank centralny są przychylne takiej pomocy. Przywódcy w Warszawie mają nadzieję przyjąć pewnego dnia euro i argumentują, że przetrwanie strefy euro - skąd pochodzą znaczne subsydia i która jest głównym partnerem handlowym - ma kluczowe znaczenie dla dalszego wzrostu gospodarczego i modernizacji Polski.
Zdaniem AP, Polska - największe z nowych państw członkowskich UE - próbuje też zdobyć pozycję jednego z wiodących państw europejskich i po prostu chce uczestniczyć w grze. Jednak odczucia społeczne są inne - podkreśla agencja.