Arłukowicz: nie widzę podstaw do protestu lekarzy
- Nie widzę podstaw do protestu; dobiega końca procedura powołania nowego prezesa NFZ - powiedział PAP minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, odnosząc się do apelu Naczelnej Rady Lekarskiej, by od 1 lipca medycy wypisywali pełnopłatne recepty na leki refundowane.
MZ wydało w piątek komunikat, w którym podkreślono, że każdy pacjent, który korzysta ze świadczeń zdrowotnych w ramach ubezpieczenia w publicznych placówkach medycznych, ma prawo domagać się otrzymania recepty z przysługującą zniżką, a lekarz ma obowiązek taką receptę wystawić.
Powodem protestu jest zapis o karach dla lekarzy za błędnie wypisane recepty, zawarty w zarządzeniu byłego już szefa NFZ Jacka Paszkiewicza.
"Zgłaszałem uwagi do zarządzenia ówczesnego prezesa i nie zmieniłem zdania, ale system refundacji warty blisko 11 mld złotych finansowany z pieniędzy pacjentów musi podlegać kontroli" - podkreślił Arłukowicz.
Z kolei rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Agnieszka Gołąbek przypomniała w rozmowie z PAP, że zdecydowana większość recept na leki refundowane wypisywana jest przez lekarzy pracujących w szpitalach i przychodniach, czyli tych placówkach, które mają podpisane kontrakty z NFZ.
"W związku z tym są oni zobowiązani do wystawiania pacjentom recept refundowanych. Umowy z NFZ dotyczące wystawiania recept na leki refundowane podpisują wyłącznie lekarze prowadzący prywatne praktyki lekarskie i wystawiający recepty dla siebie i dla członków rodziny, część lekarzy z tej grupy takie umowy bądź aneksy już podpisała, a procedura ta wciąż jeszcze nie została zakończona" - dodała Gołąbek.
NRL zaapelowała w piątek, by od 1 lipca lekarze wypisywali pełnopłatne recepty na leki refundowane. Lekarski samorząd sprzeciwił się w ten sposób umowom z NFZ na wypisywanie recept refundowanych, które do 30 czerwca mają podpisywać lekarze prowadzący prywatne praktyki.
Umowy zawierają zapis o karach za błędnie wypisane recepty, który został wykreślony w styczniu przez Sejm z ustawy refundacyjnej. Wzór tych umów określił swoim zarządzeniem z 30 kwietnia ówczesny szef NFZ Jacek Paszkiewicz. Zdaniem środowisk lekarskich nie uwzględnił przy tym ani uwag samorządu lekarskiego, ani tych zgłaszanych przez ministra zdrowia.
Z kolei Ministerstwo Zdrowia kilkakrotnie zapewniało, że temat zmiany zarządzenia w sprawie umów będzie podjęty po wyborze nowego prezesa NFZ.
Rzecznik Praw Pacjenta Krystyna Kozłowska zaapelowała w piątek, by lekarze odstąpili od zapowiadanej formy protestu. Jak powiedziała PAP, jeśli pacjenci mimo powiadomienia dyrektorów szpitali czy przychodni nadal będą mieli kłopoty z otrzymaniem recept na leki refundowane, powinni zwrócić się do jej biura.
Przypomniała, że obowiązek wypisywania recept na leki refundowane jest zawarty w kontrakcie, który lecznice podpisują z NFZ. Dodała, że Fundusz może nałożyć karę na świadczeniodawców, którzy się z niego wywiązują - do wysokości 2 proc. wartości kontraktu. Kozłowska podkreśliła, że także ona może wszczynać postępowania wyjaśniające w przypadku stwierdzenia naruszenia zbiorowych praw pacjenta. Gdy świadczeniodawca nie odstąpi od tego naruszenia, może zostać nałożona na niego kara w wysokości do 500 tys. zł.
Donald Tusk uważa planowany protest lekarzy za nieuzasadniony. Premier skomentował zapowiedź Naczelnej Rady Lekarskiej, że od pierwszego lipca lekarze będą wypisywać recepty tylko na leki pełnopłatne. Premier powiedział, że konflikt jest między lekarzami a Narodowym Funduszem Zdrowia.
Dlatego Tuska dziwi to, że Naczelna Rada Lekarska zapowiada protest w momencie, kiedy następuje zmiana w kierownictwie NFZ. Obradująca w Lidzbarku Warmińskim Naczelna Rada Lekarska wystosowała apel do lekarzy, w którym rekomenduje niepodpisywanie umów i wystawianie recept bez orzekania o stopniu odpłatności. Problemem są zawarte w umowach zapisy, które dotyczą karania lekarzy za błędne wypisanie recepty. Lekarze, którzy mają prywatne praktyki, powinni podpisać z Narodowym Funduszem Zdrowia umowy, dotyczące wystawiania recept, do końca czerwca.