Banki raportują straty pomimo wysokich stóp procentowych. Efekt "wakacji kredytowych"

Kolejne banki ogłaszają straty za III kwartał tego roku spowodowany "wakacjami kredytowymi". "Wakacje" mogą doprowadzić do tego, że w tym roku cały polski sektor bankowy znajdzie się pod kreską. Ale jest też dobra wiadomość - udział kredytobiorców w "wakacjach" jest trochę mniejszy niż zakładała większość banków. Straty mogą być więc nieco mniejsze.

"Wakacje kredytowe" zostały ogłoszone pod koniec lipca tego roku, żeby zmniejszyć dotkliwość wzrostu stóp procentowych, a zatem i rat kredytów hipotecznych. Przypomnijmy, że w ciągu kilkunastu miesięcy, gdy główna stopa NBP była najniższa w historii i wynosiła 0,1 proc., a WIBOR 3M - 1,21 proc. ok. pół miliona Polaków zaciągnęło hipoteki na ok. 100 mld zł. Tamte głębokie obniżki stóp NBP pchnęły w górę inflację, którą trzeba było gasić podwyżkami stóp. A kredytobiorcom coś trzeba dać, żeby nie czuli się nabici w butelkę.

Rząd postanowił zrobić im prezent w postaci wakacji kredytowych za pieniądze banków i posiadających w nich oszczędności. Każdy, kto ma kredyt hipoteczny na jedno, własne mieszkanie może nie spłacić w tym roku czterech rat kredytu, a w przyszłym jednej w każdym kwartale. To znaczy, że na wakacje - gdyby skorzystali z nich wszyscy uprawnieni - mogłyby pojechać kredyty o wartości ok. 400 mld zł.

Reklama

W miarę jak wakacje się rozkręcały pojawiały się kolejne szacunki strat. Głównie zależą one od tego, ilu kredytobiorców skorzysta z wakacji. Każdy bank oszacował to dla siebie i na tej podstawie zrobił odpisy. Santander Bank Polska założył, że z "wakacji" skorzysta połowa kredytobiorców. Z kolei Pekao uznał, że będzie to 85 proc. jego uprawnionych klientów. Co ważne - banki musiały zaksięgować starty związane z całymi wakacjami w III kwartale tego roku. Stąd teraz ogłaszane kwartalne straty.

Z czego wynikają nieco niższe szacunki strat

Naukowcy z Warszawskiego Instytutu Bankowości obliczyli, że przeciętny udział 80 proc. klientów będzie dla banków oznaczał stratę przekraczająca nieco 18 mld zł. To pchnęłoby cały sektor bankowy w stratę roczną ponad 4 mld zł. Dobra dla banków wiadomość jest taka, że jak na razie udział kredytobiorców w "wakacjach" jest mniejszy od tych założeń. Bankowcy, powołując się na dane BIK, mówią teraz o 62 proc. A to znaczy, że straty spowodowane "wakacjami" mogą zmniejszyć się do ok. 12 mld zł. Być może tylko niektóre banki odnotują roczną stratę, a cały sektor utrzyma głowę ponad wodą.

Kilka dni temu bank Millennium podał, że w III kwartale miał miliard zł straty, a po trzech kwartałach - 1,26 mld zł. W czwartek Pekao ogłosił 544 mln zł straty kwartalnej, a ING Bank Śląski - 317,3 mln zł. To wynik oszacowania wpływu wakacji kredytowych. Przed nami wyniki kolejnych największych polskich banków: mBanku, BNP Paribas, a na deser PKO BP. W nich też szykują się straty.

- Musimy zaraportować stratę, pierwszą od czternastu lat. Głównym powodem jest efekt "wakacji kredytowych" - powiedziała na konferencji prasowej poświęconej prezentacji kwartalnych wyników banku ING jego wiceprezes Bożena Graczyk.

Bank oszacował, że straty spowodowane "wakacjami" wyniosą 1.632 mln zł przy założeniu, że skorzysta z nich 70 proc. uprawnionych kredytobiorców. Partycypacja w "wakacjach" jest na razie trochę mniejsza i wyniosła w III kwartale 62 proc., a więc jest podobna do przeciętnej wynikającej z danych BIK. To znaczy, że ostateczne skutki dla banku mogą być mniej dotkliwe o ponad 100 mln zł od obecnych szacunków.  

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Obciążenia nie pozwalają bankom odzyskać rentowności

Pekao założył natomiast, że z "wakacji" skorzysta 85 proc. jego kredytobiorców, a ich negatywny efekt oszacował na 2,43 mld zł. W jego przypadku ostateczna strata może być znacznie mniejsza. Prawdopodobnie bank zrewiduje swoje wyliczenia w raporcie za cały 2022 rok.

Pekao i ING miały za poprzednie kwartały przyzwoite zyski napędzane podwyżkami stóp i w związku z tym wzrostem wyniku odsetkowego. Pomimo straty w III kwartale po dziewięciu miesiącach Pekao miał 832 mln zł zysku netto, czyli o 44 proc. mniej niż przed rokiem, a ING BŚK - 1,05 mld zł zysku, o 36 proc. mniej niż w zeszłym roku.

Rentowność kapitałów (wskaźnik ROE) Pekao spadła jednak do 4,9 proc., a bank obiecał swoim akcjonariuszom, że w 2024 roku będzie to ok. 10 proc. A dodajmy, po tym jak bank został kilka lat temu zrenacjonalizowany, jego największym akcjonariuszem jest Skarb Państwa. Z tym nie ma żartów, i bank będzie musiał swoją obietnicę dowieźć. Co może zrobić? Przydusić klientów. Już zresztą to robi podnosząc niektóre opłaty o ponad 25 proc.

Od lat polski sektor bankowy poddany jest rosnącym obciążeniom, takim jak choćby podatek bankowy. W tym roku z tego tytułu zapłaci ponad 5 mld zł. Ale doszły jeszcze do tego "wakacje kredytowe", wpłata 3,5 mld zł na system ochrony instytucjonalnej banków komercyjnych oraz 1,4 mld zł na Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Jakie są tego skutki?

Zagrożony rating

Koszty regulacyjne w ING BŚK wzrosły rok do roku o 94 proc. i stanowią już 36 proc. całości kosztów banku. Nie mówiąc już o sporach z frankowiczami i spodziewanym pogorszeniu jakości kredytów w wyniku idącej recesji. Wszystko to spowodowało, że polskie banki straciły możliwość osiągania rentowności pozwalającej im pokryć koszt kapitału. W środę zauważyła to agencja ratingowa Moody’s i obniżyła perspektywę oceny wiarygodności polskich banków do negatywnej.

- Nie dziwię się. Zaskoczony nie jestem, a ucieszony tym bardziej nie - skomentował tę decyzję prezes ING BŚK Brunon Bartkiewicz.

Tymczasem w związku z "wakacjami" banki mogą mieć w przyszłości przynajmniej dwa problemy i ich konsekwencji jeszcze nie znają. Pierwszy polega na tym - ilu kredytobiorców korzystających z "wakacji" zdecyduje się pieniądze z niezapłaconych rat przeznaczyć na przedpłatę kredytu, czyli spłatę pozostałego kapitału.

Dlaczego to dla banków problem? Bank zarabia na oprocentowaniu pożyczonego kapitału. Jeśli zatem kredytobiorca spłaci go wcześniej zmniejszy się tym samym zysk banku.  

- Rynek niepokoi możliwość przeznaczenia na spłatę i nadpłatę kredytów hipotecznych pieniędzy zaoszczędzonych na wakacjach. Nie jesteśmy w stanie wnioskować, co klienci z nimi robią. Póki co takiego związku nie widzimy w danych. Dopiero jesteśmy po dwóch ratach (objętych "wakacjami"), to za krótki okres, żeby to wyczuć - mówił Brunon Bartkiewicz.

W portfelach banków tyka bomba

Drugim problemem jest jakość kredytów hipotecznych po wakacjach. Bankowcy mówią - to rozwiązanie "zamroziło" naturalne procesy związane z psuciem się kredytów. Fakt, że ktoś korzysta z "wakacji" nie powoduje przekwalifikowania przez bank jego kredytu do gorszej kategorii, a to wymuszałoby utworzenie rezerw. Ale banki zupełnie nie wiedzą, co będzie, kiedy "wakacje" się skończą. Mogą jedynie wnioskować o przyszłości na podstawie sytuacji sprzed "wakacji".

- Klientów, którzy mieli nieregularność spłat, a teraz nie mają (w związku z "wakacjami") dalej traktujemy jako klientów z problemami - powiedział Brunon Bartkiewicz.  

- Charakter "wakacji" nie pozwala zidentyfikować nowych problemów - dodał.

Ta bomba w portfelach kredytowych banków wybuchnie dopiero wtedy, kiedy "wakacje" się skończą, czyli na początku 2024 roku. Problem polega na tym, że stanie się to nagle i równocześnie w całym sektorze. A banki nie mają nawet narzędzi, żeby przewidzieć skalę jej rażenia.

Jacek Ramotowski   

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bankowość | raty kredytu | wakacje kredytowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »