Bankructwo Sri Lanki - czy to zapowiedź globalnego kryzysu zadłużeniowego?

Sri Lanka to pierwszy kraj, który stał się bankrutem od chwili wybuchu wojny w Ukrainie. Konflikt zbrojny wywołał wzrost cen nośników energii i stóp procentowych, a to uderzyło w kruche podstawy finansowe tego kraju...

Licząca 22 miliony mieszkańców Sri Lanka przeżywa najgłębszy kryzys gospodarczy od czasu uzyskania niepodległości w 1948 roku. Gwałtowny spadek rezerw walutowych spowodował braki żywności i paliwa, wyłączenia prądu na wiele godzin dziennie i zamknięcie szkół. Inflacja przekroczyła 50 procent, a ceny żywności wzrosły o 80 procent. Według Światowego Programu Żywnościowego znaczącej części populacji głód zajrzał w oczy. Doszło do gwałtownych zamieszek, rząd w kwietniu ogłosił brak możliwości obsługi długu zagranicznego, a lankijska rupia w krótkim czasie utraciła 75 procent swojej wartości. W maju ustąpił premier Mahinda Rajapaksa, a w lipcu urzędujący prezydent Gotabaya Rajapaksa uciekł z kraju na pokładzie wojskowego samolotu. Nowy prezydent Ranil Wickremesinghe, który już kilka razy zdążył być premierem, ogłosił stan wyjątkowy.

Reklama

Wysychające źródła walut...

Lankijska gospodarka oparta jest od dawna na dość kruchych podstawach. W ostatnich latach sytuację pogarszały zarówno czynniki zewnętrzne, jak pandemia, ale także wewnętrzne, będące skutkiem rządów klanu Rajapaksa, którego nominaci wykreowali system korupcyjnych powiązań. Silny spadek poziomu rezerw walutowych z 7,6 mld dolarów w roku 2019 do zaledwie 50 mln dol. w maju bieżącego roku - jak podaje Światowe Forum Ekonomiczne - wynika z pogłębiającego się deficytu w bilansie handlowym.

W ubiegłym roku obroty w eksporcie Sri Lanki osiągnęły wartość 15,7 mld dolarów, a w imporcie przekroczyły 20 miliardów dolarów - wynika z danych banku centralnego kraju. Główne produkty eksportowe to tekstylia, herbata, a także przyprawy, kamienie szlachetne, kokosy i ich przetwory, guma i ryby. Kluczowymi odbiorcami tych dóbr są głównie USA, W. Brytania, Niemcy, Belgia i Włochy. Po stronie importu największy udział mają paliwa, materiały tekstylne do dalszego przerobu, produkty żywnościowe i chemikalia oraz usługi. Od lat dla bilansu płatniczego kraju fundamentalne znaczenie ma turystyka; dochody z niej jednak spadają już od 2019 roku, kiedy doszło do zamachów terrorystycznych na wyspie. Osiągnęły one wtedy wartość 4,7 mld dolarów wobec 5,6 mld dolarów rok wcześniej. Kolejnym ciosem była pandemia, która drastycznie zmniejszyła liczbę turystów. Według lokalnego Urzędu ds. Rozwoju Turystyki w zeszłym roku pozostawili oni w kraju zaledwie 0,63 mld dolarów.

Pandemia ograniczyła także drastycznie inne ważne źródło rezerw walutowych kraju, jakim są przekazy pieniężne od lankijskich emigrantów. W roku 2020 opiewały one jeszcze - według danych Banku Światowego - na ponad 7 miliardów dolarów. Jednak w pierwszych pięciu miesiącach bieżącego roku przekazy spadły zaledwie do 1,3 mld dolarów wobec 2,8 mld dolarów rok wcześniej. Do tej sytuacji przyczyniła się także decyzja o ustaleniu sztywnego kursu miejscowej rupii do dolara, co skłoniło migrantów do przesyłania krewnym przekazów nieoficjalnymi, pozabankowymi kanałami. Do liberalizacji polityki kursowej i w konsekwencji drastycznego spadku kursu rupii doszło dopiero w kwietniu.

... i seria fatalnych decyzji

Fatalne skutki dla gospodarki przyniosła też zeszłoroczna decyzja zakazująca stosowania nawozów sztucznych, które pochodziły w większości z importu i ogłoszenie przez rząd programu "organicznego rolnictwa", których celem była oszczędność rezerw walutowych. Decyzje te - choć odwołane po pół roku - spowodowały gwałtowny spadek produkcji rolnej, przede wszystkim ryżu i herbaty.  Przyczyniło się to do wzrostu ich cen, a plantatorzy herbaty stracili dochody w wysokości ponad 400 mln dolarów. Władze, chcąc ratować poparcie wiejskiego elektoratu, a rolnictwo zatrudnia około 27 procent siły roboczej, generując jedynie 7 proc. PKB, musiały wprowadzić rekompensaty dla ponad miliona rolników.

Kłopoty gospodarcze zaczęły się jednak znacznie wcześniej, kiedy w 2019 roku kraj zanotował pierwszą od wielu lat nadwyżkę budżetową. Wtedy to, realizując obietnice wyborcze i chcąc pobudzić gospodarkę dokonano cięć szeregu podatków zarówno dla osób prywatnych, jak i biznesu. Stało się to w kraju, w którym unikanie płacenia podatków jest powszechne, a podatki bezpośrednie stanowią zaledwie 2 proc. PKB. W konsekwencji udział przychodów podatkowych w PKB spadł z 11,6 do 7,7 proc. w 2021 r. To jeden z najniższych wskaźników na świecie!

Musiało się to odbić na wysokości deficytu budżetowego, który w zeszłym roku był najwyższy w historii, przekraczając 12 proc. PKB, dwa razy wyższy niż przed 2019 rokiem. Deficyt został sfinansowany dodrukiem pieniądza i miliardem dolarów pożyczki z Chin. Rating kredytowy Sri Lanki uniemożliwiał bowiem pozyskanie finansowania z innych źródeł.

Warto też zauważyć, że system klanowej władzy wykreował wysokie (1,4 mln) zatrudnienie w sektorze publicznym, które konsumowało w 2019 roku aż 36 proc. wartości budżetu państwa. W tych warunkach niewiele środków pozostawało na finansowanie edukacji i służby zdrowia, na które to dziedziny przypadało zaledwie 1-2 proc. wartości PKB.  Istotną słabością strukturalną gospodarki Sri Lanki jest także to, że bardzo niewielu Lankijczyków angażuje się we własną działalność gospodarczą - to zaledwie 3 procent populacji, gdy w innych krajach regionu jak Bangladesz to więcej niż 10 procent.

Lankijski dług zagraniczny przekracza 50 mld dolarów, przy zeszłorocznej wartości dochodu narodowego w wysokości 85 mld dolarów, a kwota do spłaty w tym roku opiewa na około 7 mld dolarów. Lankijskie rządy od czasu zakończenia wojny domowej w 2009 roku złaknione były sukcesu gospodarczego i dążyły do szerszej legitymizacji społecznej, również w kwestii finansowania rozwoju kraju. Prawie połowa obecnej wartości zadłużenia wg danych Banku Sri Lanki (47 proc.) to środki pożyczone na zasadach komercyjnych, a więc znacznie droższe i o krótszym okresie zapadalności niż w przypadku kredytów państwowych czy pozyskanych od międzynarodowych instytucji rozwojowych. Jeśli chodzi o państwa to największymi wierzycielami Sri Lanki są Chiny i Japonia (po 10 proc.), jednak wszystkie chińskie podmioty, w tym komercyjne, stoją za 26 proc. wartości długu.

Na Azjatycki Bank Rozwoju przypada 13 procent, a Bank Światowy 9 procent.

Pozyskane środki wydano na sfinansowanie prestiżowych, ale wątpliwych ekonomicznie projektów infrastrukturalnych, nagradzając też przyjaznych władzy biznesmenów. W Kolombo stanęła najwyższa w Azji, mierząca 350 m, wieża telewizyjna, na którą wydano ponad 100 mln dolarów. Za 1,5 mld dolarów zbudowano nowoczesny port Hambantota, który od początku generował straty, więc został wydzierżawiony inwestorom chińskim na 99 lat. Podobnych przykładów można znaleźć więcej.

Od 1965 roku Sri Lanka otrzymała aż 16 pożyczek od Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które miały zapobiegać kryzysom płatniczym - ostatnią w wysokości 1,5 mld dolarów w latach 2016-2019. Wszystkie były obwarowane podobnymi warunkami: redukcja deficytu budżetowego i rządowych subsydiów na wiele dóbr, konserwatywna polityka pieniężna, luźniejsza, wspierająca eksport, polityka kursowa. Niestety kolejne rządy, często populistyczne, jak i w obecnym przypadku, niewiele na tych kryzysach się nauczyły. A prawdopodobieństwo, że następnym razem będzie inaczej nie jest wcale duże.

Nie tylko Sri Lanka

Niewypłacalność Sri Lanki może być zwiastunem kryzysu zadłużeniowego, który zagrozi wielu państwom mniej rozwiniętym i tak już osłabionym pandemią. "Kraje z wysokim poziomem zadłużenia mają niewielkie pole manewru i są narażone na dodatkowe napięcia, dlatego Sri Lanki nie można traktować jako odosobnionego przypadku" - zwraca uwagę Kristalina Georgiewa, dyrektor zarządzająca MFW. W coraz większym stopniu dotykają je wyższe ceny żywności, nawozów i energii, wyższe stopy procentowe zwiększające koszty zadłużenia, odpływ kapitału, a w konsekwencji słabnące waluty. A to wszystko razem napędza inflację i zmniejsza ich siłę nabywczą.

Instytut Finansów Międzynarodowych (IIF) szacuje, że od wybuchu wojny w Ukrainie do końca czerwca doświadczyły one odpływu netto kapitału z rynku akcji i obligacji przekraczającego 20 mld dolarów. Międzynarodowy Fundusz Walutowy twierdzi, że zagrożonych niewypłacalnością może być aż 30 proc. rynków wschodzących i 60 proc. krajów o niskich dochodach.

Od początku pandemii do końca zeszłego roku restrukturyzacją płatności rat kapitałowych objęto już zobowiązania krajów najuboższych w kwocie niemal 13 mld dolarów. Obecnie renegocjacjom w ramach grupy G-20 podlega spłata zadłużenia Czadu, Etiopii i Zambii. Znaczącym krajem, który podpisał niedawno z MFW umowę dotyczącą płatności 45 mld dolarów była Argentyna. Ale lista wrażliwych krajów, które to prawdopodobnie czeka jest o wiele dłuższa. Obejmuje ona m.in. Egipt, Tunezję, Kenię, Etiopię, Laos, Liban, Ekwador oraz Peru.

Konferencja ONZ ds. Handlu i Rozwoju (UNCTAD) zidentyfikowała aż 69 krajów (25 w Afryce i Azji, 19 w Ameryce Łacińskiej i obszarze Pacyfiku), które dotknięte zostały jednocześnie wzrostem cen żywności i energii oraz ograniczeniami finansowymi. Przyznać jednak trzeba, że międzynarodowe instytucje finansowe lepiej są obecnie przygotowane do zapobiegania kryzysowi zadłużenia, niż miało to miejsce w latach 80. ubiegłego wieku, kiedy ograniczyły się raczej do reagowania kiedy już się on pojawił.

Występują jednak nowe czynniki, które utrudniają restrukturyzację zadłużenia. Wierzycielem wielu państw są Chiny, które nie chcą brać udziału w renegocjacjach zadłużenia wobec państw zachodnich i ich instytucji finansowych, a rządy Zachodu zajmują podobną postawę wobec zadłużenia względem Chin. To przedłuża negocjacje i zwiększa koszty restrukturyzacji. Problemem jest też postawa prywatnych wierzycieli, których udział w finansowaniu krajów trzeciego świata rośnie od wielu lat, znacznie przekraczając zaangażowanie rządów. Są oni niechętni ustanawianiu moratorium na spłatę długów, nie mówiąc już o ich redukcji. I tak na przykład szwajcarski gigant surowcowy Glencore odmówił na początku roku redukcji długu Czadu, która była przedmiotem negocjacji w ramach grupy G-20 (tzw. Common Framework).

Sri Lanka opóźniała przez wiele miesięcy podjęcie rozmów dotyczących bail-outu z instytucjami finansowymi, gdyż władze obawiały się społecznej reakcji na wdrożenie niepopularnych reform. Rozmowy z MFW podjął dopiero na początku sierpnia nowy prezydent kraju. Zwłoka powoduje jednak wyższe koszty społeczne i większe zagrożenie ubóstwem znacznej części populacji.

Inaczej zachowały się władze Pakistanu, które nie czekając na niewypłacalność kraju zawarły w lipcu odpowiednie porozumienie z MFW, w ramach którego kraj otrzyma 6 mld dolarów. Umożliwi to restrukturyzację zadłużenia; warunkiem jest jednak podniesienie podatków i zmniejszenie subsydiowania cen paliw, gazu i energii.

Stało się to jednak dopiero w kwietniu po odsunięciu od władzy poprzedniego premiera Imran Khana.

Mirosław Ciesielski

Wykładowca akademicki, opisuje rynki finansowe, zmiany na rynku fintechów i startupów

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: Sri Lanka | bankructwo | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »