Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes BGK: Trzeba pomagać kredytobiorcom, nie bankom

- Możemy zmieniać parametry, które obowiązują dzisiaj. Może ta kwota wsparcia, ustalona dawno temu, jest już nieadekwatna. To przed nami. Nie chciałabym, aby przez fundusz obniżać odpowiedzialność banków. Sektor bankowy jest zdrowy, jeśli mechanizmy oceny ryzyka i odpowiedzialności za ryzyko działają w warunkach rynkowych. Ewentualne mechanizmy wsparcia powinny być kierowane do osób, a nie jako zabezpieczenie dla banków. Banki odpowiadają nie za swoje pieniądze i powinny gospodarować odpowiedzialnie – mówi w rozmowie z Interią prezes Banku Gospodarstwa Krajowego Beata Daszyńska-Muzyczka pytana o ewentualne zmiany w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców.

Bartosz Bednarz, Interia: Rozmawiam z prezes BGK, która wkrótce może zostać ministrem finansów?

Beata Daszyńska-Muzyczka, prezes BGK: Bank Gospodarstwa Krajowego ma ogromne znaczenie dla gospodarki i społeczeństwa. Mocno zaangażowaliśmy się we wsparcie firm w czasie pandemii, w pobudzenie inwestycji publicznych. Teraz realizujemy wiele programów, aby pomóc walczącej Ukrainie. A co do spekulacji medialnych - nie chciałabym ich komentować.

Inflacja sięgnęła w marcu 11 proc. Stopa referencyjna NBP dzisiaj to już 4,5 proc. i wygląda na to, że będą kolejne podwyżki. Kilka miesięcy temu Bank Gospodarstwa Krajowego ogłosił nową strategię. Biorąc pod uwagę nowe realia gospodarcze jej aktualizacja to kwestia czasu?

Reklama

- Strategia jest tak zbudowana, że nie potrzebuje aktualizacji. Dostosowujemy oczywiście plany rzeczowo-finansowe, gdy zmieniają się dane liczbowe. Natomiast kluczowe dla nas obszary: od zrównoważonego rozwoju, przez zaangażowanie społeczne po ekspansję zagraniczną - zostają. Myślimy dzisiaj, co zaproponować przedsiębiorcom zamiast Rosji i Białorusi; dla niektórych były to podstawowe rynki zbytów, dzisiaj już niedostępne.

Przychodzą już firmy, działające do tej pory na Wschodzie i mówią: pomóżcie.

- Rozmawiamy z nimi w szerszym gronie: wraz z PAIH-em, PFR-em, ministerstwem rozwoju, zastanawiamy się, co można zrobić. Właściwie w Rosji i Białorusi firmy mają dzisiaj zerowe możliwości działania. I tak powinno zostać, trzeba się tego trzymać, bo inaczej zbrodniarz nie odczuje, że jest odpowiedź po stronie wielu społeczeństw międzynarodowych.

Sankcje powinny iść dalej?

- Oczywiście, jakie inne możliwości reakcji ma cywilizowany świat wobec takiego mordercy...? To jest mechanizm, którym możemy oddziaływać na agresora; inaczej pozostałaby nam wojna. A tego na pewno nikt nie chce. Ilość bólu i cierpienia na samej Ukrainie jest powalająca.

Jeśli chodzi o pomoc tym firmom, które straciły rynki zbytu ze względu na wojnę i sankcje, myślimy o Funduszu Gwarancji Kredytowych?

- Właściwie on zastąpi nam Fundusz Gwarancji Płynnościowych.

Przejście z pandemii na wojnę.

- Komisja Europejska zdecydowała, że nie przedłuży Ram Tymczasowych, które w związku z Covid-19 obowiązują do 30 czerwca tego roku. Teraz kryzys związany z wojną na Ukrainie jest w centrum uwagi, więc zmienia się nazwa Ram Tymczasowych na kryzysowe. Wszystkie nasze programy pomocowe, zarówno dla firm jak i dla banków, cały czas są dostępne na preferencyjnych warunkach. Dynamika i cykliczność zdarzeń gospodarczych jest tak duża, że powinniśmy mieć różne rozwiązania dostępne. Jeśli rynek sobie sam radzi, to z niektórych rozwiązań nie korzysta, jeśli przestaje sobie radzić, wtedy intensywniejsze jest wykorzystanie naszych programów.

Rynek sobie dzisiaj radzi?

- Przedsiębiorcy analizują swoje biznesy, przeliczają jak rosnące stopy wpływają na ich działalność. Nie mam takiego poczucia, że firmy przestają sobie radzić. Inwestycje nie stają. Oczywiście, inflacja jest bardzo wysoka.

Przyzwyczailiśmy się wszyscy do tego, że pieniądz jest tani.

- I to na całym świecie. I na całym świecie obserwujemy to samo zjawisko.

Co ta kończąca się era niskich stóp proc. oznacza?

- Jeszcze za wcześnie, by powiedzieć, że ta era się kończy. Dzisiaj to jest wróżenie z fusów. Jest za dużo niewiadomych. Obserwujemy przemodelowanie świata, mierzyliśmy się najpierw z pandemią, teraz z wojną. Biznes musi myśleć, co oznacza jego model biznesowy dzisiaj, jak dywersyfikować działalność, jak ją finansować z uwzględnieniem tych wszystkich wahań. Gdyby ktoś miał powiedzieć, jak będzie wyglądać jego biznes za 10 lat, to nie da rady. Dynamika zmian jest tak duża, że dzisiaj prognozowanie, że stopy będą tylko rosnąć albo że będą za chwilę tylko spadać - to błędne podejście. Każda opcja jest możliwa.

Mimo wszystko mamy 11 proc. inflacji i oczekiwane spowolnienie gospodarcze.

- To ogromne wyzwanie dla firm. Przedsiębiorcy muszą przeanalizować swoją działalność, dywersyfikować i dostosować się do nowych warunków, w tym do zmniejszenia działalności. Jeśli chodzi o inwestycje, możemy powiedzieć, że wszyscy chcą inwestować, ale brakuje rąk do pracy, brakuje stali, materiałów, ceny szybują. Czy to jest dobry moment na podejmowanie takich decyzji? Jeśli wszyscy nagle będą budować tylko drogi, to wiadomo, że ich nie zbudują. Obszarów inwestycyjnych jest dużo więcej. O szalejących cenach stali, zmniejszeniu produkcji i ograniczaniu eksportu przez Chiny - czytam codziennie. Na świecie wzrosła świadomość, że jak się bazuje na jednym źródle, to się źle na tym wychodzi. Brakuje hut, brakuje surowca, a ja spojrzałabym na to jeszcze inaczej. Co jeśli nie stal? Jakie są inne rozwiązania?

Przecież wokół tylko stal i szkło.

- Generalnie tak. Świat oddał ich produkcję Chinom. Dlatego potrzebna jest alternatywa.

Czyli?

- Włókna węglowe. Nasza koncepcja 3W zachęca do tego, aby zastanowić się, na ile technologie węglowe, włókna węglowe, które są dużo lżejsze i dużo bardziej wytrzymałe, mogą stanowić w masowej produkcji zamiennik dla stali.

I droższe.

- Trzeba to konstrukcyjnie rozplanować. Co dzisiaj oznacza droższe, jeśli nie ma stali? Co z tego, że stal będzie tańsza, jeśli jej dostępność jest zerowa. Z każdym produktem nowym jest tak, że na początku kosztuje więcej, dopóki skala produkcji nie wzrośnie. Jako bank rozwoju chcemy zachęcać do szukania alternatyw, nisz rynkowych, tworzenia nowych modeli, nowych rozwiązań. Bez tego świat nigdy nie osiągnie momentu  przełomowego.

Jak finansować dzisiaj inwestycje?

- Dzisiaj nie ma taniego pieniądza i pewnie przez jakiś czas nie będzie. Z drugiej strony oszczędności w bankach to setki mld złotych. Te pieniądze, które leżą jako oszczędności Polaków, mogłyby efektywniej pracować dla gospodarki.

W jaki sposób?

- W taki sposób, jaki zaproponowano przy Programie Inwestycji Strategicznych. Pieniądz pracuje efektywnie, jeśli krąży, dlatego szukamy rozwiązań, by sektor bankowy był mocniej włączony w finansowanie inwestycji publicznych. Zgodnie z założeniami programu najpierw wykonawcy zaciągają finansowanie obrotowe na realizację kontraktu, co oznacza, że pieniądze ulokowane w bankach służą udzielaniu kredytów na realizację prac budowlanych. Zaś zapłata z budżetu państwa pojawia się na końcu, na podstawie promesy inwestycyjnej wydanej przez Bank Gospodarstwa Krajowego. W założeniach programu nie chodzi o to, żeby pieniądze leżały na koncie w samorządach i czekały na inwestycję, a jak przychodzą inne wydatki, to były one przelewane na inne cele. Proponujemy promesę na konkretną inwestycję, która ma zostać zrealizowana, a gdy jest ona faktycznie zakończona wypłacamy środki. Model ten jest przykładem, w którym z jednej strony oszczędności ulokowane w bankach pracują, a z drugiej strony środki publiczne są uruchamiane efektywnie.

I jak samorządy na to reagują?

- Trochę tak, jak na początku na środki europejskie. Jest to nowe otwarcie, nowe reguły - trzeba przez nie przejść. Do dzisiaj samorządy zakończyły ponad 1100 przetargów na 4 tys. zakwalifikowanych projektów (w ramach Rządowego Funduszu Polski Ład - Programu Inwestycji Strategicznych- red.). Procesy inwestycyjne są rozpoczęte. To jest bardzo dobre osiągnięcie, mimo dynamicznych zmian: wzrostu cen, spadku dostępności zasobów. Mamy nawet trzy inwestycje już zakończone.  

A jak drugi nabór wygląda?

- Widzimy, że dalej jest chęć inwestowania. W naborze podstawowym mamy kolejnych 8 tys. wniosków, właściwie tyle samo, co w pierwszym konkursie. Bardzo ciekawie wygląda oddzielny nabór dla gmin popegeerowskich. Tu spłynęło 3850 wniosków na łączną kwotę blisko 11 mld zł. A mamy budżet 2,5 mld zł. To pokazuje, jak ogromne są potrzeby tych samorządów, których część nigdy nie miała żadnej inwestycji. Teraz otwiera się dla nich szansa. Otrzymaliśmy także 100 wniosków od gmin uzdrowiskowych - po okresie covidowym potrzebują one inwestycji, by świadczyć usługi. Jeśli chodzi o przyznanie pieniędzy w drugim naborze, to obecnie czekamy na komisję, którą zwołuje premier.

- W Programie Inwestycji Strategicznych nie chodzi o to, żeby obok miasta zbudować miasto, ale żebyśmy w Polsce nauczyli się strategicznie planować i odpowiadać na potrzeby mieszkańców. Wiemy jak wyglądały liczby po pierwszym naborze - 16 mld zł z 24 mld zł to były przede wszystkim drogi, woda, kanalizacja. I taka tendencja się utrzymuje.

Przetarg obligacji 27 kwietnia do funduszu covidowego odbędzie się?

- Analizujemy sytuację - patrzymy jak wyglądają potrzeby i wtedy decydujemy się na emisję, bądź nie. Jeżeli będzie taka potrzeba, to będziemy przeprowadzać przetarg.

Szeroka emisja publiczna?

- Podstawowym sposobem finansowania funduszu są przetargi. Ale ze względu na bardzo zmienną sytuację rynkową analizujemy różne możliwości.

Czyli niewielka, celowa pod konkretne wydatki?

- Możliwe, ale nie zakładam tego jako coś bardzo prawdopodobnego w tym momencie. Dzisiaj trzeba patrzeć na rynek i obserwować więc jesteśmy w każdej chwili gotowi rozważyć i realizować wiele opcji. Wszyscy inwestorzy na świecie dzisiaj obserwują, co covid i wojna oznaczają, jak wyceniać ryzyko.

Ile mld zł jest już w funduszu covidowym?

- Od początku powstania Funduszu Przeciwdziałania COVID wypłaciliśmy 154 mld zł.

Plany na ten rok zakładają wydatki z funduszu rzędu 39 mld zł. Ile do tej pory już rozdysponowano?

- Do 20 kwietnia br. wydatki na finansowanie zadań związanych z przeciwdziałaniem Covid-19, po uwzględnieniu przekazanych do funduszu przez dysponentów zwrotów niewykorzystanych środków, wyniosły ok. 11,4 mld zł. Można więc odpowiedzieć, że do chwili obecnej rozdysponowanych zostało blisko 30 proc. planowanych środków.

Potrzeby finansowe funduszu mogą wzrosnąć w tym roku?

- Obecnie nie mamy informacji, aby potrzeby finansowe funduszu miały wzrosnąć.

To czas na spotkania z inwestorami i pokazanie im jak wygląda sytuacja w Polsce?

- Cały czas jesteśmy w rozmowach z różnymi partnerami. Nie planujemy specjalnego roadshow.

Wojna za naszą granicą znów eskaluje.

- Trzeba to przedstawiać, tłumaczyć, że Polska jest bezpieczna. Chcemy o tym opowiadać, także za pomocą ambasadorów. W tym tygodniu jestem w Stanach Zjednoczonych, to jest doroczne spotkanie Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Będziemy rozmawiać z Międzynarodową Korporacją Finansową (IFC), oczywiście z MFW i BŚ. Chcemy się spotkać Exim Bankiem - to dla nas ważny partner, do tego International Development Finance Corporation w temacie finansowania funduszu Trójmorza.

- Będziemy się widzieć z ambasadorami 12 państw Trójmorza, być może będzie obecna również pani ambasador Ukrainy w USA. Tylko poprzez budowanie świadomości finansowej, ale też ekonomicznej i społecznej, jesteśmy w stanie docierać z informacjami, budować zrozumienie, dlaczego potrzebne są pieniądze w naszej części Europy. Trzeba wzmacniać wschodnią flankę, ale też trzeba już dzisiaj zacząć myśleć o odbudowie Ukrainy.

Bank Światowy mówi o spadku PKB Ukrainy o 50 proc. w tym roku. Przez wojnę.

- Zniszczenia, które obserwujemy, są gigantyczne: 23 tys. km dróg jest zniszczone, 142 zakłady przejęte, straty sięgają 600 mld dol. To jest cofnięcie się w rozwoju całego państwa o 50 lat. Ukraina sama sobie nie poradzi. Wojna podnosi tę niepewność i powoduje, że musimy stawiać nowe pytania: co będzie następnym krokiem, co Rosja będzie oznaczać dla świata po wojnie, gdzie wszyscy będziemy po jej zakończeniu. To, że wszyscy będą chcieli włączyć się w odbudowę Ukrainy, to jest pewne. Tylko co to oznacza dla globalnych łańcuchów dostaw? Dzisiaj szukanie odpowiedzi tylko na pytania o to, czy spadną odsetki, czy wzrosną, po ile będzie stal - to próby przekonywania samych siebie, że za chwilę świat będzie taki, jak był. A świat nigdy nie będzie już taki sam.

Jak ktoś ma kredyt na głowie i widzi rosnące odsetki, to co go Chiny interesują. On chce żeby było jak wcześniej. Kredytobiorcy powinni otrzymać dodatkową pomoc dzisiaj czy nie?

- Taka pomoc dla kredytobiorców już jest w Banku Gospodarstwa Krajowego.

Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Ale czy coś ponadto jest potrzebne?

- Możemy zmieniać parametry, które obowiązują dzisiaj. Może ta kwota wsparcia, ustalona dawno temu, jest już nieadekwatna. To przed nami. Nie chciałabym, aby przez fundusz obniżać odpowiedzialność banków. Sektor bankowy jest zdrowy, jeśli mechanizmy oceny ryzyka i odpowiedzialności za ryzyko działają w warunkach rynkowych. Ewentualne mechanizmy wsparcia powinny być kierowane do osób, a nie jako zabezpieczenie dla banków. Banki odpowiadają nie za swoje pieniądze i powinny gospodarować odpowiedzialnie.

A takie pomysły jak mrożenie WIBOR-u?

- Nie jest dobrze, żeby wszystkie mechanizmy rynkowe zastępować jakimiś nowymi rozwiązaniami. Rynek i tak to potem zweryfikuje. Czy koszty poniesione na przygotowanie nowego rozwiązania będą tego warte?

Rozmawiał Bartosz Bednarz

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »