Bezrobotni Europejczycy wciąż nie widzą światełka w tunelu

Ateny, Grecja - w 2010 r., kiedy kryzys finansowy na Starym Kontynencie osiągnął apogeum, Kostas Polychronopoulos stracił świetnie płatną posadę w dziale marketingu pewnej firmy telekomunikacyjnej. Mężczyzna przez ponad rok szukał nowej pracy - bezskutecznie.

W końcu Kostas musiał wyprowadzić się ze swojego słonecznego mieszkania w Atenach, sprzedać kabriolet marki BMW - i zamieszkać ze swoją mamą, osobą w podeszłym wieku. Nie minęło wiele czasu, a sytuacja zmusiła go do zrobienia czegoś, czego nie przewidywał nawet w najczarniejszych snach: któregoś dnia ustawił się w kolejce do kuchni wydającej zupy dla ubogich...

- Kiedyś byłem rozchwytywanym specjalistą - mówi z goryczą 49-letni Polychronopoulos. - Ale dziś nie ma już dla mnie miejsca w społeczeństwie.

Dryfowanie na margines

Chociaż w strefie euro można dostrzec oznaki ożywienia gospodarczego, to cena, jaką obywatele płacą za pięć lat recesji, cały czas wzrasta. Dziesiątkom milionów Europejczyków ciężko będzie podnieść się po blisko dekadzie niedostatku i bezrobocia na skalę Wielkiego Kryzysu lat 30. XX wieku. Coraz więcej ludzi - nie tylko w Grecji, ale też w innych krajach eurostrefy, które dotknął kryzys - wpada w pułapkę długotrwałego bezrobocia. Wyzbywszy się wszystkich oszczędności, jakimi dysponowali, wegetują oni na gospodarczym i społecznym marginesie.

Reklama

Grecja, rzecz jasna, ucierpiała najbardziej: stopa bezrobocia w tym kraju wciąż przekracza 27 procent. Ale wyzwania natury społecznej to nie wszystko. W całej Unii Europejskiej, liczącej obecnie 28 państw członkowskich, bez pracy pozostaje 25,9 mln osób (ogół potencjalnej siły roboczej w UE to 244 mln ludzi). Z opublikowanych w kwietniu br. danych wynika, że stopa bezrobocia w UE ani drgnęła: w lutym wynosiła 11,9 proc. W Hiszpanii jej wartość sięga 25,6 procent, a we Włoszech - 13 procent (to tamtejszy nowy "rekord").

Od niedawna Komisja Europejska, rozmaite instytuty badawcze i ekonomiści ostrzegają, że rosnąca skala długoterminowego bezrobocia i coraz niższe dochody Europejczyków mocno nadwerężają mechanizmy socjalne w państwach członkowskich UE. Powiększają się też szeregi obywateli wykluczonych z rynku pracy i życia społecznego.

- Mamy do czynienia ze swoistym cichym kryzysem, na skutek którego coraz więcej osób zwyczajnie zostaje w tyle - mówi ekonomista Jens Bastian, do niedawna członek specjalnego zespołu ds. pomocy dla Grecji działającego przy KE. - Ci, którzy jeszcze rok czy dwa lata temu myśleli, że kryzys to coś, co ich nie dotyczy, dziś sami nie mają pracy. Wielu nieuchronnie dryfuje w kierunku marginesu społecznego.

Przedwczesne świętowanie triumfu

Politycy, rzecz jasna, wolą skupiać się na pozytywach. Kiedy w kwietniu grecki minister finansów ogłosił, że jego kraj spełnił warunki postawione mu przez zagranicznych wierzycieli i tym samym zasłużył na kolejną transzę pożyczki, nie omieszkał też pochwalić swoich współobywateli. "Dzięki ofiarom ponoszonym przez mieszkańców Grecji mamy ten luksus, że możemy rozmawiać o wzroście gospodarczym, a nie o redukcji deficytu budżetowego" - mówił Yannis Stournaras.

Rzeczywiście, Grecja planuje nawet sprzedaż swoich obligacji - po raz pierwszy od 2010 r., kiedy to stała się epicentrum tzw. kryzysu zadłużenia i była zmuszona dwukrotnie prosić Europę o finansowe koło ratunkowe. W marcu rząd w Atenach ogłosił, że w 2013 r. Grecja odnotowała pierwotną nadwyżkę budżetu (bez kosztów obsługi długu publicznego). Był to z pewnością efekt stosowania polityki zaciskania pasa. Mimo to wielu obywateli, którzy na co dzień wciąż zmagają się z przeciwnościami losu - w tym także Kostas Polychronopoulos - powiedziałoby zapewne, że to przedwczesne świętowanie triumfu.

Przyspieszenia tempa wzrostu gospodarczego spodziewają się również Irlandia, Włochy, Portugalia i Hiszpania. Optymizm rządzących przekłada się na optymizm wśród zagranicznych inwestorów, którzy spieszą kupować obligacje emitowane przez te kraje.

Niestety, oznaki ożywienia to nie wszystko. - Wzrost jako taki i sam w sobie nie rozwiąże narastających problemów ludzkich i społecznych - uważa Isabelle Maquet-Engsted, która w Komisji Europejskiej zajmuje się analizą rynku pracy i diagnostyką społeczną. - Musimy zdać sobie sprawę z faktu, że miliony osób zostały bardzo poważnie dotknięte przez kryzys, i trudno będzie pomóc im w powrocie do normalnego funkcjonowania.

Groźne oznaki ożywienia

Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) ujmuje rzecz jeszcze brutalniej. Zdaniem jej ekspertów, pojawiające się nieśmiałe oznaki ożywienia są dla nas o tyle groźne, że "możemy uwierzyć, iż wszystko idzie ku dobremu, a w ciągu kilku najbliższych lat fala wzrostu gospodarczego wyniesie w górę wszystkie tonące łodzie. Dowody wskazują jednak na coś zupełnie przeciwnego" - czytamy w raporcie OECD.

W Grecji, Włoszech i Irlandii bezrobotni, którzy szukają pracy już od ponad roku, stanowią ponad połowę wszystkich osób pozostających bez zatrudnienia. Wśród tych pierwszych jest Kostas Polychronopoulos. Ten niegdyś przebojowy człowiek z każdym kolejnym dniem na bezrobociu popadał w coraz większą depresję. Przez 25 lat budował sieci sprzedaży dla różnych greckich firm. W szczytowym okresie swojej zawodowej kariery zarabiał około 6 tysięcy euro miesięcznie. Za te pieniądze mógł spędzać wakacje na urokliwych greckich wyspach, a przez resztę roku żyć wygodnie w przytulnym mieszkaniu w centrum Aten. Kiedy jednak w 2010 r. stracił zajęcie, okazało się, że nie przysługują mu zasiłki, ponieważ przez wszystkie te lata świadczył pracę w ramach samozatrudnienia. Oszczędności szybko się skończyły. Dziś Kostas i jego matka z trudem wiążą koniec z końcem; brakuje im nawet na jedzenie.

Ale nawet ci bezrobotni, których obejmują różne mechanizmy socjalne, otrzymują za mało pieniędzy, by mogli spać spokojnie. Chociaż w latach 2009 - 2012 rządy państw UE co roku zwiększały wydatki na bezrobotnych o średnio 4 proc., to kwota świadczeń przypadających na jedną osobę zmalała - bowiem zwiększeniu tej puli środków towarzyszył wzrost liczby osób bez zatrudnienia (dane brukselskiego think tanku Bruegel).

Praca już nie chroni przed ubóstwem

Z kolei dla wielu Europejczyków praca nie stanowi dziś żadnej polisy zabezpieczającej przed ubóstwem. Z badań zleconych przez Komisję Europejską wynika, że w krajach UE pogłębiają się nierówności dochodowe. W części unijnych państw - zwłaszcza w Grecji - konsekwentnie rośnie liczba tzw. pracujących ubogich. Bardzo często zatrudnienie oferowane obywatelom przybiera formy nisko opłacanych kontraktów zawieranych na czas określony. Wypierają one etat - który w świetle prawa pracy warunkuje objęcie pracownika kosztownymi świadczeniami (czego z kolei pracodawcy unikają jak ognia). Jak podaje Eurostat, ponad połowa stanowisk pracy utworzonych w UE w 2013 r. to stanowiska tymczasowe, z wynagrodzeniem tak niskim, że często nie pozwalającym na przeżycie miesiąca.

Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że pracownicy etatowi są w o wiele lepszej sytuacji. Wielu pracodawców tak dotkliwie odczuło skutki kryzysu, że zalegają z wypłatą wynagrodzeń. W Grecji liczba osób, które od co najmniej miesiąca pracują bez wynagrodzenia, wynosi dziś od 800 tys. do 1 mln. (w zależności od źródła danych). Ten sam problem w coraz większym stopniu dotyczy pracowników we Włoszech, Portugalii, Hiszpanii - i innych państwach członkowskich UE.

Najważniejsze to zachować godność

Kostas Polychronopoulos przestał w końcu czekać na jakąkolwiek pracę i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Był rok 2012, kiedy mężczyzna otworzył kuchnię dla ubogich, oferującą bezpłatne posiłki. W początkowym okresie swojej działalności pozyskiwał produkty od rolników: odwiedzał lokalne bazary i prosił sprzedawców, by zechcieli przekazać na rzecz ubogich warzywa. Zbierał je do wielkiego kotła, następnie ustawiał go pośrodku chodnika - i przystępował do gotowania zupy. Dziś Kostasowi pomaga grupa wolontariuszy, a jego jadłodajnia wydaje około 130 posiłków dziennie. Wśród stałych klientów Polychronopoulosa są Grecy, którzy - podobnie jak on - żyli kiedyś na całkiem wysokiej stopie. On sam również żywi się w swojej kuchni.

Kostas wprowadził jedną zasadę - ci, którzy chcą korzystać z posiłków przygotowywanych przez jego zespół, muszą spożywać je wspólnie, a nie w samotności i poczuciu wstydu. Mężczyzna przedstawił niedawno swój pomysł podczas prelekcji TEDx w greckim mieście Kalamata - jednej z tysięcy inicjatyw organizowanych pod auspicjami TED, międzynarodowej społeczności wolontariuszy.

- Człowiekowi może powinąć się noga - mówi Polychronopoulos, mieszając zupę w kotle ustawionym na placu nieopodal ateńskiego Akropolu. - Dlatego właśnie ludzie potrzebują gestów solidarności - dodał, wskazując na ludzi, którzy zebrali się w pobliżu, oczekując na posiłek. Był wśród nich schludnie ubrany nauczyciel z aktówką. Jego pensja została zredukowana do tego stopnia, że mężczyźnie i jego rodzinie grozi eksmisja.

- Prawdziwy kryzys tak szybko się nie skończy. Najważniejsze, by ludzie, którzy zostali nim dotknięci, zachowali swoją godność.

Liz Alderman

© 2014 New York Times News Service

Tłum. Katarzyna Kasińska

Czytaj raport specjalny serwisu Biznes INTERIA.PL "Świat utknął w kryzysie finansowym"

The New York Times
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »