"Biedronka" nie chce ugody
Nie ma i raczej nie będzie ugody między byłymi pracownikami "Biedronki", a właścicielem sieci supermarketów firmą Jeronimo Martins Distribution (JMD). Posiedzenie pojednawcze odbyło się przed Sądem Rejonowym w Środzie Wielkopolskiej. Bez rezultatu.
Stu członków członkami Stowarzyszenia Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe "Biedronka", domagaj się 3,5 mln zł odszkodowania za naruszenie godności osobistej, które polegało na tym, że pracodawca zmuszał ich do "ręcznego rozładowywania tysięcy ton towarów z ciężarówek i pracy ponad normę, bez zapłaty za godziny nadliczbowe".
Innego zdania jest właściciel "Biedronki". Reprezentująca przed sądem JMD mecenas Katarzyna Handschuh-Strugalska oświadczyła podczas posiedzenia, że nie może dojść do ugody i wypłacenia odszkodowania, bo "nie doszło do żadnego przestępstwa". Więcej - według JMD, Stowarzyszenie ma na celu wyłudzenie pieniędzy, nie zaś obronę prawdziwych interesów byłych pracowników.
Co na to byli pracownicy sieci? Reprezentujący byłych pracowników mec. Mirosława Gzika mówi. że w najbliższych dniach zapadnie decyzja, czy Stowarzyszenie Poszkodowanych przez Wielkie Sieci Handlowe "Biedronka" wytoczy w ich imieniu zbiorowy proces, czy przygotuje oddzielnych 100 pozwów.
Według prezesa tego stowarzyszenia Edwarda Gollenta, godność pracowników "Biedronki" naruszana była w okresie ostatnich dziewięciu lat, kiedy byli oni zatrudnieni w tej sieci handlowej.
"Dziś wiele z tych osób jest inwalidami. Uważamy, że nie ma żadnego powodu, żeby społeczeństwo, Skarb Państwa ponosiło koszty ich leczenia, dlatego domagamy się odszkodowań, za które poszkodowani mogliby się leczyć" - powiedział Gollent.