Bilans 15 lat transformacji

Dziś na specjalnie zorganizowanym przez redakcję "Gazety Prawnej" spotkaniu premierzy Polski w latach 1989-2005 podsumują okres minionych 15 lat transformacji ustrojowej. Wskażą nie tylko sukcesy i porażki, spróbują też wskazać kierunki, w jakich Polska powinna zmierzać dalej. Wyniki dyskusji opublikujemy w poniedziałek, a tymczasem prezentujemy opinie na temat stanu polskiego prawa, gospodarki i społeczeństwa.

Dziś na specjalnie zorganizowanym przez redakcję "Gazety Prawnej" spotkaniu premierzy Polski w latach 1989-2005 podsumują okres minionych 15 lat transformacji ustrojowej. Wskażą nie tylko sukcesy i porażki, spróbują też wskazać kierunki, w jakich Polska powinna zmierzać dalej. Wyniki dyskusji opublikujemy w poniedziałek, a tymczasem prezentujemy opinie na temat stanu polskiego prawa, gospodarki i społeczeństwa.

Czy Polska po 15 latach przemian stała się państwem prawa

prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego

- Żadne państwo nie staje się państwem prawa z dnia na dzień. Obecnie mogę być zadowolona z własnej przenikliwości, bowiem Polska wciąż nie jest państwem prawa, choć niezmiennie i usilnie podążamy w tym kierunku. Powiem więcej: żadne państwo na świecie nie jest do końca państwem prawa. Nie chciałabym wskazywać konkretnych przypadków na potwierdzenie mojej opinii, ale często do Trybunału Konstytucyjnego trafiają sprawy, które są konsekwencjami zachowań sprzecznych ze standardami państwa prawa. Jako sędziemu Trybunału Konstytucyjnego jest mi niezręcznie mówić o konkretnych sytuacjach, ale to widać na co dzień. Sądzę, że w Polsce już wprowadzono wszystkie instytucje państwa prawa, funkcjonują one różnie, a to dlatego, że mamy - oględnie rzecz ujmując - nie najlepszą kadrę.

Poza tym kiepsko uczymy się na błędach. Stąd bierze się nonszalancja w traktowaniu przepisów prawa. Należy też zwrócić uwagę na niezbyt wysoką sprawność legislacyjną w samym procesie tworzenia prawa. I nie jest to tylko kwestia polityki, która się za tym kryje.

Krzysztof Piesiewicz, adwokat, senator

- Ponieważ wszędzie panuje ogólny pesymizm w zakresie tego, co określa się pojęciem demokratycznego państwa prawa, proponowałbym, aby wyjść z tych oparów pesymizmu. Należy zastanowić się, jakie w ciągu tych piętnastu lat Polska osiągnęła sukcesy, wychodząc z systemu, który ze swojej istoty był bezprawnym i zniewalającym, i to zarówno na przestrzeni gospodarki, jak i społeczno-politycznej, ideowej.

W moim odczuciu, Polska - na przestrzeni ostatnich piętnastu lat - nie uczyniła nigdy w swojej historii tak wiele w tak krótkim czasie. Proszę pamiętać, że jeszcze 15 lat temu trzeba było skrywać swój światopogląd, aby uzyskać podmiotowość, a wyroki w sądach często zapadały "na telefon". Szybkość tych przemian powoduje często cenę zagubienia, "mętną wodę", w której dobrze czują się ci, którzy wykorzystują wolną przestrzeń dla swoich partykularnych interesów. A więc często mamy do czynienia nie z problemem złego lub dobrego prawa, tylko zachowań ludzkich, często determinowanych zwykłą walką polityczną. Dla mnie permanentne narzekanie wynika z traumatyzmu, który był udziałem znacznej części społeczeństwa w okresie transformacji i ciągłych zmian.

Not. am

Jaki jest bilans gospodarczy minionych 15 lat

prof. Witold OrŁowski, doradca ekonomiczny Prezydenta RP

- Nie ma wątpliwości, że lata transformacji gospodarki nie były łatwe. Wiele było trudnych posunięć, a wyniki nie zawsze takie, jakich by się chciało. Ale generalnie odnieśliśmy sukces w przejściu od komunizmu do wolnego rynku. Trzeba pamiętać o tym, że poruszaliśmy się po ziemi nieznanej, robiliśmy rzeczy, o których nikt nie miał pojęcia, w jaki sposób należy je zrobić. Obroniły się jednak prawie wszystkie zasadnicze decyzje, jakie były podejmowane w ostatnich piętnastu latach. Jeśli ktokolwiek krytykuje okres transformacji gospodarki, to niech wskaże kraj, któremu udało się przejść do gospodarki rynkowej w sposób sprawniejszy i mniejszym kosztem. To nie znaczy, że nie było błędów, że obyło się bez problemów. Ale w znacznej mierze były to rachunki, które płaciliśmy za komunizm, a nie za zmiany.

Problemów, których nie udało się rozwiązać, jest bardzo dużo - oczywiście bezrobocie jest na pierwszym miejscu. Trzeba jednak, mimo wszystko, mówić o sukcesie, choć bardzo łatwo się o nim zapomina i koncentruje na niepowodzeniach. Zmieniło się wszystko. A najważniejsze jest to, że mamy sprawnie funkcjonującą gospodarkę rynkową, że udało się stworzyć gospodarkę zdolną do rozwoju i trwałego zwiększania dobrobytu.

prof. Jan Winiecki, prezes Towarzystwa Ekonomistów Polskich

- Jeśli spojrzymy na to, jak żyjemy, co możemy robić z naszymi pieniędzmi, jaki jest zakres swobód związany na przykład z tym, że mamy walutę wymienialną, to są to kwestie nieporównywalne z okresem sprzed transformacji gospodarczej. Przez pewien czas byliśmy liderem transformacji, pierwszym krajem, który rozpoczął taki program. Uważano wtedy, że korzyści z transformacji będą ogromne. Okazało się jednak, że koszty pożegnania z utopią socjalistycznej gospodarki planowej są wszędzie bardzo wysokie, choć u nas były i tak względnie mniejsze niż gdzie indziej.

W okresie transformacji mogliśmy zrobić dużo więcej. Ale w połowie lat dziewięćdziesiątych politycy i biurokracja dostrzegli, że z systemu demokratycznego i gospodarki rynkowej można również w miarę wygodnie żyć, tak jak z systemu gospodarki nakazowej i totalitarnej polityki. I zaczęli zawłaszczać znaczne obszary decyzyjne, co po kilku latach zaczęło być zauważalne. Już w roku 1998 badania robione przez OECD pokazały, że jesteśmy najbardziej przeregulowanym krajem należącym do tej organizacji. Później wszystkie inne wskaźniki alarmowały o tym samym.

Na przykład wskaźnik wolności gospodarczej The Wall Street Journal pokazał, że o ile kilka lat temu byliśmy pod względem wolności gospodarczej w połowie ośmiu krajów postkomunistycznych, które weszły do Unii Europejskiej, o tyle w 2004 r. byliśmy na miejscu ostatnim. Natomiast gdzieś ze środka dotarliśmy na miejsce pierwsze, ale akurat w dziedzinie, która nie jest powodem do chluby, mianowicie, jeśli idzie o poziom korupcji w kraju. A to, po pierwsze, psuje państwo, a po drugie, podnosi koszty przedsiębiorcy.

Not. jkk

W jakiej kondycji jest społeczeństwo

prof. Iwona Jakubowska-Branicka, socjolog, UW

- Transformacja ustrojowa była efektem buntu społeczeństwa, które miało dosyć rządów totalitarnych. Społeczeństwo demokratyczne to społeczeństwo dyskursu, uzgadniania zasad koegzystencji ludzi reprezentujących różne systemy wartości. Systemy zamknięte wychowują natomiast ludzi nieprzygotowanych do takiego dyskursu, którzy konfrontację poglądów odbierają jako chaos, co prowadzi do pragnienia odzyskania "porządku" polegającego na ujednoliceniu opinii. Pojawia się marzenie o wodzu, który ten porządek zaprowadzi, a przede wszystkim zdejmie z ludzi odpowiedzialność za ich własny los.

W młodych demokracjach te tendencje są na tyle silne, że mogą doprowadzić do odwrócenia procesu zmian, czego ilustracją jest Białoruś. Co potwierdzają wyniki badań z zakresu socjologii prawa, to prawo i jego sprawne egzekwowanie kształtuje świadomość. Fakt wejścia w struktury prawne Europy pozwala wierzyć, że mentalność społeczeństwa wkrótce przekształci się w mentalność demokratyczną, otwartą, gotową do prowadzenia dyskursu społecznego.

dr Paweł Śpiewak, socjolog, UW

- W czasach socjalizmu społecznego dominowała klasa robotnicza i chłopi, najczęściej słabo wykształceni. Inteligencja, specjaliści różnego typu stanowili ledwie 6 proc. społeczeństwa. Maturę zrobiło 1/3 obywateli. Okres transformacji jest czy być powinien przede wszystkim okresem awansu edukacyjnego, jak i takich przekształceń struktury społecznej, by wyższe pozycje społeczne zajmowały osoby wykształcone.

Polska jest krajem robotniczo-chłopskim. Zanim wykształci się odpowiednio wysoką liczbę specjalistów, by przejąć kluczową rolę w życiu gospodarczym, miną dekady. Jak widzimy na przykładzie krajów takich jak Irlandia, Izrael, Wielka Brytania, odsetek osób zajmujących tzw. stanowiska wymagające kompetencji jest dwa razy większy niż w Polsce. Budowa społeczeństwa opartego na wiedzy jest zadaniem najtrudniejszym, bo wymaga olbrzymich nakładów na edukację i naukę i trwa wiele lat. Kolejnym problemem jest uprzywilejowana pozycja osób powiązanych z dawnym systemem i służbami specjalnymi w biznesie i polityce. By ją zniwelować, potrzeba zarówno ograniczenia pozycji nomenklatury postkomunistycznej, jak i zmiany pokoleniowej. Jednak dzieci właścicieli PRL wciąż będą dziedziczyć uprzywilejowaną pozycję, np. w postaci lepszych szans edukacyjnych i gospodarczych.

Not. aw

Jak będzie wyglądała Polska za kolejne 15 lat

Tadeusz Iwiński, doradca premiera Leszka Millera

- Mam nadzieję, że wykorzystamy szanse, jakie stwarza nam obecność w Unii Europejskiej, i nadrobimy spory, niestety, dystans, jaki dzieli nas obecnie nie tylko od wszystkich starych państw Unii, ale nawet od Czech i Węgier. Dziś polski produkt krajowy brutto nie jest równy nawet połowie średniego PKB w całej wspólnocie. Może będzie stanowił 65-70 procent.

Potrzebujemy pilnej modernizacji gospodarki i znaczącej redukcji poziomu bezrobocia - co najmniej poniżej 10 proc. w skali kraju - poprawy jakości życia i zmniejszenia dysproporcji w polskim społeczeństwie.

Czy uda się wzmocnić pozycję Polski? To zależeć będzie w dużej mierze od rozbudowy naszego potencjału gospodarczego, ale i aktywności w innych dziedzinach. Od tego, jak naprawdę znajdziemy się w Europie, i od tego, jak sama Europa będzie potrafiła znaleźć się w coraz bardziej wymagającym świecie.

Waldemar Kuczyński, doradca premiera Jerzego Buzka

- Pozostaniemy demokracją i członkiem Unii Europejskiej. Dzielić nas będzie pod względem rozwoju gospodarczego nie 2,5 długości do średniej unijnej, lecz 1,5. Będziemy krajem z jeszcze czyściejszym środowiskiem niż dziś, ale czyścioszkami wciąż nie będziemy. Będziemy zdrowsi - być może osiągniemy nawet średnią europejską długości życia. Polska będzie ładniejsza architektonicznie. Zdecydowana większość polskich firm będzie wchodziła w skład europejskich koncernów.

Oczywiście, będziemy krajem, w którym będą autostrady. Będziemy krajem mniej jednolitym narodowościowo, bardziej kolorowym, jeśli chodzi o rasy - przybędzie Azji i Afryki. Będziemy krajem, w którym, jak sądzę, będzie następowała dechristianizacja, będą wchodziły inne religie, w tym islam.

W ciągu 15 lat Europa ma szansę przeżyć duży wstrząs gospodarczy, związany być może z utratą siły ciągu przez lokomotywę amerykańską. Ożywi on wszystkie ruchy kontestacyjne, ekstremistyczne, będzie testem dla Unii Europejskiej. Im jej konstrukcja będzie silniejsza, tym większa jest szansa, że przejdzie przez niego jako Unia, a nie jako gruzy. Polska nie powinna tracić ani roku tych spokojnych lat. Powinna być zainteresowana, by konstrukcja europejska była jak najsilniejsza w stosunku do możliwych egoizmów narodowych.

A ponadto... będzie i korupcja, biurokracja i związki biznesu z polityką... na średniej europejskiej.

Reklama

(tab)

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: doradca | społeczeństwo | bilans
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »