Biura podróży tego nie przetrwają

Przedstawiciele 20 biur podróży, Polskiej Izby Turystyki i resortu sportu rozmawiali we wtorek o problemach, jakie wywołało zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Europą. Resort zadeklarował, że po analizie sytuacji zastanowi się nad pomocą dla firm turystycznych.

Rzecznik prasowy Ministerstwa Sportu i Turystyki Jakub Kwiatkowski powiedział we wtorek PAP, że w resorcie powołano specjalny sztab antykryzysowy, który zajmuje się trudną sytuacją biur turystycznych.

"Zbieramy dane, rozmawiamy z organizatorami turystyki i izbami turystycznymi. Po ich analizie zostaną podjęte kroki mające na celu pomoc biurom, które znajdują się w szczególnie trudnej sytuacji, a przede wszystkim turystom, którzy nie mogą wrócić do Polski" - powiedział Kwiatkowski. Dodał, że problemy biur i ich klientów mogą być jednym z tematów piątkowego posiedzenia Rady Ministrów.

Reklama

Wiceprezes PIT Józef Ratajski poinformował PAP, że podczas wtorkowego spotkania przedstawiciele biur wskazywali na niejasne przepisy ustawy o usługach turystycznych. Stanowi ona, że w wypadku, gdy podróżny nie może wrócić do kraju, powinien się nim zaopiekować organizator imprezy. "Nie wiadomo jednak czy oznacza to, że biuro musi pokryć wszystkie koszty przedłużonego pobytu turysty za granicą, czy może się tymi kosztami dzielić, np. z turystą. Powstaje też pytanie, czy w takiej nadzwyczajnej sytuacji biura mogą liczyć na pomoc państwa" - dodał.

"Organizatorzy turystyki sugerowali, by po otwarciu przestrzeni powietrznej nad Polską, na warszawskie lotnisko mogły przylatywać samoloty przez całą dobę. Standardowo przerwa ta trwa od godz. 22 do 6 rano. Mówili też o potrzebie pomocy finansowej ze strony państwa biurom, które poniosą szczególnie duże straty w związku z brakiem możliwości przywożenia turystów do Polski w wyznaczonych terminach" - powiedział Ratajski.

Od czwartku Polska Agencja Żeglugi Powietrznej podejmuje na zmianę decyzje o zamykaniu i częściowym otwieraniu polskiego nieba. Powodem są pyły wydobywające się z wulkanu na Islandii, które zanieczyściły atmosferę nad Europą i mogą zagrażać bezpieczeństwu ruchu lotniczego.

_ _ _ _

Niektóre biura turystyczne szacują straty związane z wydłużeniem urlopów klientów, którzy z powodu zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Europą nie mogą wrócić do Polski. Większość wstrzymuje się jednak z obliczeniami do czasu, aż loty zostaną wznowione. Wiceprezes Rainbow Tours Remigiusz Talarek szacuje, że straty biura wyniosły dotychczas ok. 100 tys. zł i kwota ta może wzrosnąć. "Mam nadzieję, że do końca tygodnia problem się skończy. Jeśli tak nie będzie, to rozważymy inne możliwości, np. dowożenie turystów autokarami" - powiedział we wtorek PAP.

Talarek poinformował, że Rainbow Tours już przywiózł do Polski autokarami klientów, którzy. wracając np. z Chin czy RPA. zdołali wylądować na tych lotniskach europejskich, które przyjmowały samoloty. Teraz biuro stara się organizować powrót turystów przede wszystkim z Egiptu i Kuby.

"Pokrywamy wszystkie koszty przedłużonego pobytu turystów za granicą. Na razie nie myślimy o żądaniu od nich choćby częściowego zwrotu tych wydatków. Nie rozważamy też podnoszenia cen, by wyrównać poniesione straty.

Mogłoby to doprowadzić do spadku sprzedaży, a to byłoby niepożądane" - powiedział Talarek."W związku z zamknięciem przestrzeni powietrznej nad Europą, spółka TUI Travel - w skali globalnej - ponosi dziennie ok. 6-7 mln funtów strat. Nie dzielimy ich na poszczególne kraje" - powiedział PAP dyrektor marketingu TUI Poland Piotr Haładus. Zaznaczył, że TUI Polska ma obecnie za granicą ok. 300 turystów, głównie w Egipcie i na Wyspach Kanaryjskich.

Haładus zaznaczył, że jeżeli trudności w komunikacji lotniczej potrwają dłużej, to firma rozważy możliwość sprowadzania polskich turystów własną flotą lotniczą na obrzeża Europy, a następnie dowożenie ich do naszego kraju autokarami. Podkreślił, że TUI nie zamierza w przyszłości żądać od klientów zwrotu kosztów, na razie nie myśli też o podwyższaniu marży na swoje usługi, żeby odrobić obecne straty.

Orbis Travel na razie nie szacuje strat. "Najważniejsi są dla nas klienci, którzy musieli dłużej zostać za granicą. Teraz przede wszystkim staramy się organizować im przedłużony pobyt w takim samym standardzie, na jaki wykupili wycieczkę. O zwracaniu kosztów przez turystów nie myślimy" - powiedziała Stanisława Cieślak z Orbis Travel.

O stratach nie chce też na razie mówić Magda Plutecka-Dydoń z biura podróży Neckeremann. "Będziemy je szacować dopiero wtedy, gdy skończy się problem z chmurą pyłu wulkanicznego i zamknięciem przestrzeni powietrznej nad Europą. Nie myślimy też o żądaniu zwrotu kosztów od turystów ani o podnoszeniu marży dla tych, którzy będą kupować zagraniczne wycieczki w najbliższych miesiącach" - wyjaśniła.

Wiceprezes ds. sprzedaży i marketingu biura podróży ITAKA Piotr Henicz powiedział, że firma policzy straty, "gdy będzie już wiadomo, że sytuacja wróciła do normy". "Teraz myślimy przede wszystkim o tym, by zapewnić klientom odpowiednie warunki pobytu tam, skąd z powodu odwołania lotów nie udało im się wrócić. Są to działania logistyczne, wobec których straty finansowe są w tej chwili drugorzędne" - dodał. Zaznaczył, że biuro na razie nie rozważało kwestii żądania rekompensaty części strat od klientów.

Od czwartku Polska Agencja Żeglugi Powietrznej podejmuje na zmianę decyzje o zamykaniu i częściowym otwieraniu polskiego nieba. Powodem są pyły wydobywające się z wulkanu na Islandii, które zanieczyściły atmosferę nad Europą i mogą zagrażać bezpieczeństwu ruchu lotniczego.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: biuro podróży | 'Wtorek' | NAD | biura podróże | biuro podróże | biuro | W.E.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »