Błąd Google’a i euro po 5,40 złotego? Jest reakcja ministra finansów
W sieciach społecznościowych zawrzało. Wszystko przez błąd w notowaniach złotego do głównych walut, który pojawił się późnym wieczorem 1 stycznia. Kolejne wpisy potęgowały tylko niepewność. Do akcji wkroczył minister finansów i wpisem na platformie X uspokoił sytuację.
Rynek walutowy był zamknięty. Handel ruszył dopiero o 23 czasu polskiego na rynkach azjatyckich. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie błąd - wszystko na to wskazuje - Google’a. Przed godziną 22 czasu polskiego osoby, które sprawdzały notowania euro/złoty, dolar/złoty, czy franka lub funta mogły się nieco zdziwić. Wszystko dlatego, że złoty - wynikało z wykresu - zaczął szybko tracić do głównych walut.
Euro kosztowało już 5,40 złotego, dolar 4,83 złotego, frank 5,80 złotego - tak słaby złoty nie był nawet po wybuchu wojny za naszą wschodnią granicą.
Informacja o osłabieniu złotego (i pytania, co się dzieje) szybko zaczęła rozprzestrzeniać się po platformie X. Tym bardziej, że dla takiego mocnego ruchu nie ma obecnie żadnego uzasadnienia.
W dyskusję włączył się także poseł na Sejm Dariusz Matecki, który pytał: "A co to się dzieje? Panie Donaldzie?". (tweet został już usunięty, ale zamieszczamy screen).
Kolejne osoby na X także dopytywały, co się dzieje? W końcu złoty do głównych walut nagle zaczął tracić po 20-23 proc.
W końcu w dyskusję włączył się także minister finansów Andrzej Domański, który - także we wpisie na X - uspokajał.
"Spokojnie. Ten kurs złotego, który sieje panikę to "fejk" (błąd źródła danych). Za chwilę otworzą się rynki w Azji i sytuacja wróci do normy" - napisał.