Boże Narodzenie pod znakiem gotówki

W tym roku wielu Amerykanów nie będzie już urządzać świąt "na kredyt", chociaż sieci handlowe, banki i oferenci kart kredytowych za pomocą kuszących propozycji starają się nakłonić ich do sięgnięcia do portfela po plastikowe środki płatnicze.

Z raportu państwowego biura kredytowego TransUnion wynika, że z karty kredytowej w ostatni, przedświąteczny weekend, skorzystało najmniej konsumentów w 27-letniej historii tego badania, obejmującego swoim zasięgiem terytorium całych Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie w trzecim kwartale br. liczba transakcji z wykorzystaniem takich kart, jak Visa czy MasterCard, spadła o 11 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym.

- W tym roku stawiam na gotówkę, nauczona doświadczeniem z kartami kredytowymi, długami i ciągnącymi się przez wiele lat próbami ich spłaty - mówi Liz Gonzales, pracownica jednej z kalifornijskich wyższych uczelni. Problemy Liz z zadłużeniem zaczęły się w Boże Narodzenie przed dwoma laty, kiedy to za kupno świątecznych prezentów bank wystawił jej rachunek, który wywrócił do góry nogami całe jej życie. O tamtych świętach do dziś przypomina jej wciąż czekający na spłatę dług w wysokości 2,2 tys. dolarów. Czterdziestoletnia dziś Gonzales twierdzi też, że jej niedawny rozwód spowodowany był między innymi stresem związanym ze świadomością życia w zadłużeniu.

Reklama

W tym roku Liz kupuje prezenty tylko dla dwójki swoich dzieci. Za zakupy będzie płacić wyłącznie gotówką, aby nie przekroczyć przeznaczonego na to prywatnego budżetu, opiewającego na 500 dolarów. - Płacąc kartami kredytowymi, wydawałam nieprawdopodobnie dużo - mówi. - Straciłam nad tym kontrolę.

Britt Beemer, dyrektor wykonawczy ośrodka sondażowego America's Research Group, twierdzi, że to powszechne odczucie. - Konsumenci rzeczywiście czują na sobie ciężar zaciągniętych długów i nie mają zamiaru pogrążać się w ten sposób.

Według badania przeprowadzonego przez America's Research Group, tuż po przedświątecznym weekendzie handlowym, za swoje zakupy kartą kredytową płaciło ok. 17 proc. kupujących, czyli niewiele ponad połowa osób, które wybrały ten rodzaj transakcji w ubiegłym roku w tym samym okresie.

Niektórzy unikają kart kredytowych, ponieważ chcą rozsądnie planować domowy budżet. Inni zwyczajnie nie mogą korzystać z tej opcji. Ponad 15 milionów Amerykanów straciło swoje karty na skutek ubiegłorocznego zaostrzenia przepisów regulujących zasady korzystania z tej formy płatności, lub też w efekcie decyzji wydawców kart, którzy postanowili ograniczyć swoją działalność w okresie recesji - przypomina David Robertson, wydawca "The Nilson Report", branżowego informatora analizującego rynek kart płatniczych.

O ile konsumenci tacy, jak Liz Gonzales, starają się w tym roku wykazywać ostrożnością w sezonie świątecznym, to sieci handlowe, banki i oferenci kart liczą na mniejszą rozwagę kupujących. Z wypowiedzi konsumentów wynika, że w tegoroczny Czarny Piątek (dzień po Święcie Dziękczynienia, który inauguruje w USA sezon świątecznych zakupów - przyp. tłum.) i w trakcie całego weekendu, który po nim nastąpił, wydali oni o ponad 6 proc. więcej, niż w tym samym okresie w roku ubiegłym - informuje Krajowa Federacja Sprzedawców Detalicznych (National Retail Federation).

Przekonać ludzi do "plastikowego pieniądza"

- Kiedy konsumenci wydają więcej, niż powinni, oferenci kart kredytowych czerpią zyski z osób będących w stanie spłacić jedynie część swojego zadłużenia. Wydatki tych kupujących, którzy korzystają z kart wydawanych przez sieci sklepów, są zazwyczaj większe; odwiedzają oni również większą liczbę placówek handlowych - mówi Robert S. Drbul, analityk Barclays Capital. Dlatego wszystkie duże sieci uciekają się do różnych atrakcyjnych sztuczek, by przekonać ludzi do "plastikowego pieniądza".

Na przykład firmy Chase Freedom i Discover More oferują swoim klientom bonus w wysokości 100 dolarów. Warunek - nowo pozyskany klient musi w przeciągu trzech pierwszych miesięcy od otrzymania karty kredytowej wydać za jej pomocą konkretną ilość pieniędzy. Dodatkowo otrzyma wówczas 5-procentowy zwrot wydanych wydanych na zakupy świąteczne w wybranych domach towarowych i nie tylko.

31 grudnia Citibank będzie zwracał posiadaczom swojej karty Dividend 5 procent od każdego zakupu dokonanego w domach towarowych, sklepach odzieżowych i sklepach z artykułami elektronicznymi. Użytkownicy kart wydawanych przez giganta handlowego Target będą mogli skorzystać z 5-procentowego rabatu na zakupy w sklepach tej sieci. Sieć Neiman Marcus w wybrane dni grudnia będzie przyznawać specjalne punkty bonusowe za niemal każdy artykuł kupiony w jej domach towarowych, za który płatność została uiszczona kartą płatniczą. Zaś jej konkurent, Sears, proponuje klientom cały wachlarz ofert transakcji bezodsetkowych, obowiązujących w okresie okołoświątecznym.

Coraz mniejsze zyski

- Oferenci kart kredytowych wychodzą z siebie, żeby nagrody te były jeszcze atrakcyjniejsze - mówi David Robertson. - Jednak coraz powszechniejsza rezygnacja z "plastikowego pieniądza" na rzecz gotówki lub zwykłej karty debetowej wydawanej do rachunku bankowego sprawia, że firmy te notują coraz mniejsze zyski - dodaje.

James Hansen unika kart kredytowych od wielu miesięcy. Zadłużenie 34-letniego mieszkańca Kihei na Hawajach zaczęło rosnąć, gdy mniej więcej trzy lata temu zmuszony był wziąć bezpłatny urlop z powodu krótkotrwałej niezdolności do pracy - tuż po tym, jak ożenił się i po raz drugi został ojcem. - Odsetki stanowiły połowę wszystkich moich miesięcznych płatności - wspomina mężczyzna. - Do dziś spłacam tamto zadłużenie.

W te święta Hanson deklaruje: - Kupię kilka prezentów dla najbliższych za gotówkę, jaką w tej chwili dysponuję, jakkolwiek nie będzie to łatwe.

Ale nawet dla osób takich, jak Liz Gonzales, których przychody w okresie recesji utrzymują się na stałym poziomie, perspektywa życia na kredyt przestaje być atrakcyjna.

Jeszcze w 2008 roku Liz za artykuły spożywcze płaciła kartami Sam's Club i Costco, przy okazji robiąc zakupy świąteczne. Jak wspomina, było to bardzo wygodne rozwiązanie. Wiedziała, że jej dług się powiększa - oprócz dwóch wymienionych wyżej kart, korzystała również z kart sieci Macy's i Kohl's, a także State Farm Visa, na którą przeniosła saldo zadłużenia z Costco. Sądziła jednak, że różnego rodzaju programy bonusowe pomogą jej "wyjść na zero".

Nigdy się z tego nie wygrzebię...

- Z tyłu głowy kołatała mi się myśl: "Dostanę przecież ekstra gotówkę na koniec roku" - opowiada Liz. Ale pod koniec roku na karcie Costco pojawiło się 80 dolarów - zaledwie ułamek kwoty, na jaką była zadłużona (4000 dolarów na Costco, 3000 dolarów na Sam's Club). Dług powiększał się z kolejnymi niespłaconymi ratami za dom i samochód. - Patrząc na odsetki, miałam wrażenie, że nigdy się z tego nie wygrzebię - mówi.

Liz musiała stawić czoła długom, gdy po urodzeniu drugiego dziecka wraz z mężem rozpoczęła poszukiwania nowego domu, który pomieściłby powiększającą się rodzinę. Wcześniej to do niej należało opłacanie rachunków; przed podjęciem decyzji o przeprowadzce małżonkowie praktycznie nie rozmawiali też o domowych finansach. - Dług był po prostu zbyt wielki - mówi dzisiaj, podkreślając, że związany z tą sytuacja stres przyczynił się do rozpadu jej małżeństwa. - Obok braku porozumienia i oddalenia się od siebie, pieniądze były jedną z głównych przyczyn, dla których rozwiedliśmy się po siedemnastu latach wspólnego życia.

Wnosząc pozew o rozwód w 2009 roku, Liz Gonzales musiała wykazać przed sądem swoje długi. Na kartach Costco i Sam's Club limit kredytowy był wykorzystany; obciążone były również - aczkolwiek na mniejszą kwotę - posiadane przez nią karty domów towarowych. Inspirując się poradami z "The Oprah Winfrey Show", Liz sporządziła listę zaległości, które była w stanie spłacić - i krok po kroku zaczęła zmniejszać swoje zadłużenie.

Dziś spłaciła już całkowicie zadłużenie wykazane na kartach Visa State Farm, Sam's Club, Macy's i Kohl's. Wciąż jeszcze ma do spłacenia 2200 dolarów na karcie Costco, ponieważ po kilku spóźnionych płatnościach sieć naliczyła jej wyższe odsetki. Liz ma jednak nadzieję, że do wiosny uda jej się uporać ze wszystkimi długami, tak, by mogła z powodzeniem ubiegać się o kredyt hipoteczny (po rozwodzie zamieszkała u swojej matki).

Nie miała innego wyboru!

By uniknąć pokusy płacenia za prezenty kartą kredytową, otworzyła konto oszczędnościowe, na które przez cały rok wpłacała zaoszczędzoną gotówkę - czy to pięć dolarów, gdy zrezygnowała z lunchu na mieście, czy dziesięć, kiedy otrzymała zwrot wydatków związanych z wykonywaniem obowiązków służbowych. Za zaoszczędzone w ten sposób 500 dolarów Liz kupi aparat fotograficzny dla syna i ubrania dla córki. - Jestem teraz bardzo rygorystyczna - mówi. - Nie miałam innego wyboru!

Stephanie Clifford

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times IHT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »