Brak dywidend i koronawirus pogrążają giełdę
Skarb Państwa nie chce dywidend od swoich spółek, a na dywidendy liczą co roku inwestorzy. Słowa ministra aktywów państwowych dodatkowo pogorszyły nastroje na GPW w dniu kiedy światowe giełdy traciły w związku z obawami o konsekwencje koronawirusa. Wiele akcji spółek można kupić już za "bezcen" ale i tak nikt nie chce kupować. Bo co warta jest dywidendowa spółka bez dywidendy?
Minister Aktywów Państwowych Jacek Sasin powiedział w poniedziałek, że nie jest zwolennikiem "ogałacania" spółek Skarbu Państwa poprzez wypłatę dywidend.
- Nie jestem zwolennikiem, żeby dywidendy ogałacały spółki Skarbu Państwa; chcemy, żeby one przede wszystkim inwestowały, gdyż nie ma rozwoju bez inwestycji - powiedział wicepremier Jacek Sasin.
A państwowe spółki to największe firmy na warszawskiej giełdzie. W skład indeksu polskich blue chipów WIG 20 wchodzi ich aż 11. Co więcej, zdecydowana większość z nich to tzw. spółki dywidendowe. To znaczy, że inwestorzy kupują ich akcje nie dlatego, że liczą na szybki wzrost ich wartości, ale głównie dlatego, że przynoszą stabilne zyski, z których wypłacają dywidendę. Spółka dywidendowa bez dywidendy? To ci konfuzja.
- Jeśli jakieś spółki będą chciały wypłacić dywidendy, to tak, ale będę je zachęcał do tego, by nie było to realizowane w taki sposób, żeby dywidendy ograniczały rozwój i inwestycje (...) Chciałbym, by spółki posiadały środki na inwestycje, bo wyzwania są ogromne - dodał Jacek Sasin.
Słowa ministra wzmocniły tylko negatywne nastroje i inwestorzy pozbywali się akcji wielkich państwowych spółek. Indeks WIG 20 o godz. 16.40 tracił ponad 4,2 proc. tylko delikatnie przekraczając 2 tys. punktów. Osiągnął najniższe wartości od początku 2017 roku.
Strach przed koronawirusem był powodem wyprzedaży na wielu zagranicznych rynkach. O godz. 15 niemiecki indeks DAX tracił 3,9 proc., podobnie jak paryski CAC 40. Działo się tak, gdyż do świadomości inwestorów doszło, że epidemia koronawirusa powoduje przerwanie łańcuchów dostaw na całym świecie, w tym także w Europie. Na świecie przybywa zamkniętych stref, a w ten sposób są wyłączone z międzynarodowego handlu. Nawet jeśli odbywa się w nich produkcja, towary - tak jak ludzie - nie wydostają się na zewnątrz.
Ale polskie spółki państwowe mają swoje problemy. To problemy z zarządzaniem przez ich właściciela, czyli Skarb Państwa. I to powoduje dodatkowe obawy. Oto przykład:
- Sytuacja w Polskiej Grupie Górniczej potencjalnie jest bardzo trudna. Węgla nie ma gdzie sprzedać, popyt będzie spadał, a tu podwyżki o 6 proc. PGG może mieć olbrzymie problemy i będzie presja na ponowne dofinansowanie - mówi Interii Bartłomiej Kubicki z Societe Generale CIB.
- Inwestorzy są wrażliwi na komentarze, że spółki nie będą płacić dywidendy, że będą się łączyć i rozumieją, że łączenie spółek jest polityczne motywowane - dodaje Michał Kuzawiński, analityk z polskiego biura amerykańskiego banku JP Morgan.
PKN Orlen ma przejąć spółkę energetyczną Energa płacąc po 7 zł za akcję. Akcje tej spółki niemal nieustannie taniały od połowy 2017 roku, kiedy po raz ostatni ich cena przekraczała 14 zł. Aktualnie akcje Energi kosztują 7,5 zł. Analitycy uważają, że 7 zł za akcje to niewygórowana cena.
- Niekoniecznie konsolidacja spółek państwowych musi być zła, choć oczywiście jest to kwestia ceny. Może się okazać, że w gorszej pozycji będą konsolidujący niż konsolidowani. Jest to także sposób na zwiększenie dochodów budżetowych, bo Skarb Państwa sprzedaje swoje pakiety akcji. I na wsparcie niektórych spółek, jak np. Tauronu - mówi Bartłomiej Kubicki.
Niewykluczone, że zamiast pobierania dywidendy Skarb Państwa będzie sprzedawał akcje państwowych spółek innym państwowym spółkom. W ten sposób i tak zapewni sobie dochody, ale ani grosz nie trafi do kieszeni inwestorów.
Jednak pomimo uważanej za stosunkowo niską ceny za akcje Energi gwałtownie tracą także akcje PKN Orlen, który ma ją przejąć. W poniedziałek są najtańsze od końca 2016 roku. Ich cena o 14 po spadku o ponad 4 proc. przekraczała ledwo 70 zł. Przecena akcji Orlenu trwa w zasadzie nieprzerwanie od listopada zeszłego roku.
Swoje historyczne minimum niespełna 1556 pkt zanotował w poniedziałek indeks WIG-energia. Spółki energetyczne stają się osobnym problemem polskiej gospodarki i warszawskiej giełdy. Prawdopodobnie jest to jeden z powodów, dla których Skarb Państwa chętnie zrzuca z siebie odpowiedzialność za nie na inne podmioty.
- Przecena spółek energetycznych w Polsce to bardziej strukturalna sprawa niż jednorazowa - mówi Bartłomiej Kubicki.
Największa polska spółka energetyczna PGE z ceną niespełna 5,5 zł była w poniedziałek najtańsza w historii. W ciągu minionych trzech miesięcy straciła dużo ponad jedną trzecią swej wartości. A w poniedziałek o 14.15 dodatkowo prawie 3,3 proc. Powodów jest kilka. Jeden z nich dotyka wszystkich polskich przedsiębiorstw spalających węgiel.
- Polski sektor energetyczny jest pod wpływem trendów negatywnych fundamentalnie.
Konsumpcja energii nie rośnie, prąd jest droższy, więc oszczędzają go ludzie i przedsiębiorstwa - mówi Interii Michał Kuzawiński.
To pociąga za sobą spadek wydobycia węgla brunatnego i kamiennego oraz wzrost importu węgla. Ale wobec podwyżek cen w Polsce zapowiada się także, że będzie rósł transgraniczny import prądu.
- Fundamenty wyglądają obecnie niepomyślnie dla energetyki opalanej węglem. Sektor energetyczny najbardziej ucierpiał, gdyż zawsze najbardziej był upolityczniony. A tymczasem mix energetyczny musi się zmienić bo Polska ma największe emisje w Unii - dodaje Michał Kuzawiński.
Przestawienie energetyki z węgla na źródła odnawialne to ogromne inwestycje, na które nie stać większości energetycznych spółek.
Łączenie spółek energetycznych z silniejszymi państwowymi firmami może spowodować, że to ich nowi właściciele przejmą na siebie wyzwania inwestycyjne. A dzieje się to w sytuacji, kiedy węglowej energetyki nie da się już więcej finansować na międzynarodowych rynkach, gdyż większość banków podjęła decyzję o zakręceniu dla niej kurka z pieniędzmi. Pozostają więc inne spółki państwowe i państwowe banki, które w poniedziałek także mocno tanieją.
Kurs akcji PKO BP spadał o 16.40 o 4,4 proc. do 32,9 zł. Był najniższy od dwóch i pół roku. Akcje Pekao taniały o 4,2 proc. do 96,6 zł.
Jacek Ramotowski