Branża gastronomiczna: Możliwa skala odszkodowań to nawet 1 mld zł
Branża gastronomiczna przygotowuje się do batalii sądowej ze Skarbem Państwa i liczy przedsiębiorców, którzy dołączyli do walki o odszkodowania za lockdown. Zapowiedziany termin złożenia pozwu zbiorowego w sądzie to 31 marca. Szacunki dotyczące skali możliwych odszkodowań sięgają nawet 1 mld złotych.
- Zgłosiło się do nas już ponad 200 przedsiębiorców, którzy przystąpili do pozwu zbiorowego. To przedsiębiorcy zarówno mali jak i bardzo duzi, sieciowi, którzy mają milionowe straty. Nabiera to rozpędu. Wyznaczyliśmy sobie wstępny termin 15 marca na zebranie co najmniej 650 zgłoszeń. Chcielibyśmy mieć ich tysiąc - mówi Interii Sławomir Grzyb z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Pozew zbiorowy branży gastronomicznej ma zostać złożony do sądu 31 marca, ale IGGP nie wyklucza przedłużenia terminu zgłoszeń dla restauratorów, jeżeli przed końcem marca udział w inicjatywie zadeklaruje mniej niż tysiąc przedsiębiorców.
- Każdy przedsiębiorca przystępujący do pozwu deklaruje kwotę żądanego odszkodowania, na tej podstawie wyliczamy średnią i odnosimy ją do tysiąca przedsiębiorców, bo chcielibyśmy, żeby tylu przedsiębiorców przystąpiło do pozwu. Z naszych obliczeń wynika, że kwota odszkodowań będzie oscylowała wokół 1 mld złotych - szacuje Sławomir Grzyb. Jego zdaniem tańsze dla rządu byłoby wprowadzenie stanu klęski żywiołowej w marcu i zapłacenie wtedy strat poniesionych przez przedsiębiorców zgodnie z istniejąca ustawą. - W tej chwili - bez wprowadzenia tego stanu - przedsiębiorcy mogą dochodzić utraconych korzyści, co zwielokrotnia te odszkodowania, więc rząd zadziałał na szkodę budżetu państwa - ocenia nasz rozmówca.
Branża gastronomiczna nie obawia się tego, że postępowanie w sprawie pozwu zbiorowego utknie w miejscu za sprawą wniosku premiera Mateusza Morawieckiego z września ubiegłego roku. Szef Rady Ministrów zapytał wówczas Trybunał Konstytucyjny o to, czy przepis "regulujący odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa za szkodę wyrządzoną przez wydanie niekonstytucyjnego aktu normatywnego jest zgodny z konstytucją".
- Nie obawiam się tego, ponieważ prawo jest po naszej stronie i nawet gdyby TK zajął stanowiło negatywne, to proszę zwrócić uwagę, że pozew nie został jeszcze złożony, więc nikt nie wie, co my w tym pozwie podniesiemy. Co prawda 7 stycznia został już złożony pierwszy pozew zbiorowy firm turystycznych, więc rząd miał już możliwość zapoznania się z pewnymi argumentami przedsiębiorców, ale nie wie, co będzie w pozwie gastronomii. Powiem tak: zaskoczymy rząd - zapowiada Sławomir Grzyb.
Podkreśla przy tym że, branża jest otwarta na ugodę. - Naszym celem nie jest walka z rządem tylko pomoc rządowi oraz przedsiębiorcom i ich pracownikom, którzy nie otrzymali w ogóle wsparcia. Podejrzewam, że gdyby wszyscy przedsiębiorcy, którzy prowadzą lokale gastronomiczne, otrzymali pomoc z Tarczy 6.0 i Tarczy PFR 2.0, to być może nie składaliby oni pozwu. Pan wicepremier Jarosław Gowin publicznie zobowiązał się w imieniu rządu RP, że każdy zamknięty lokal gastronomiczny otrzyma pomoc. Czy wicepremier kłamał celowo i czy został wprowadzony w błąd? - zastanawia się przedstawiciel IGGP.
Wskazuje też na skalę zainteresowania problemami polskiej branży gastronomicznej. - Zgłaszają się do nas media nawet zagraniczne z "pytaniami dlaczego?" i "po co?", bo im się wydaje że u nas jest tak jak za granicą, czyli że lokale otrzymały pomoc i tam nikt nie myśli o pozwach. Uświadamiamy ich, że według naszych szacunków w Polsce jest do 20 tys. lokali, które nie dostały żadnej pomocy z ostatnich Tarcz Branżowej 6.0 i PFR 2.0. Zamiast wsparcia mamy do czynienia z nalotami policji na przedsiębiorców, którzy nie robią nikomu krzywdy, bo otwierają lokale ci, którzy chcą dbać o swoich pracowników i ich rodziny, bo nie dostali żadnej pomocy. Ludzie nie mają za co żyć, a rząd udaje, że tego nie rozumie - mówi Sławomir Grzyb.
Dominika Pietrzyk