Branże dotknięte obostrzeniami kontra rząd: "To jest sojusz gospodarczy"
"Silniejsi razem" to nowa inicjatywa przedsiębiorców dotkniętych obostrzeniami związanymi z koronakryzysem. Branża gastronomiczna, hotelarska, fitness i eventowa połączyły siły i przedstawiły wspólne postulaty dotyczące wsparcia, którego oczekują od rządu. - Po dwóch tygodniach pracy z ministrem Gowinem mówimy "sprawdzam" - wskazują przedsiębiorcy.
Przedstawiciele branż dotkniętych obostrzeniami wprowadzonymi w związku z drugą falą koronawirusa w Polsce wystosowali do premiera Mateusza Morawieckiego pismo zawierające wspólne postulaty dotyczące pomocy dla biznesu. - Teraz reprezentujemy interesy 3 mln pracowników (hotele, fitness, gastronomia, transport, branża wydarzeń i spotkań) - podkreślają.
- Na początku rząd podzielił dyskusje z poszczególnymi branżami, więc każdy spodziewał się, że otrzyma pomoc skrojoną dla swojej branży. Koniec końców wszyscy otrzymali to samo, ale dla każdego okazało się to praktycznie żadnym wsparciem. Patrząc na te propozycje, nie pozostało nam nic innego jak wywrócenie stolika negocjacyjnego - mówi Interii Tomasz Napiórkowski, prezes Polskiej Federacji Fitness.
- Skoro przyjęto narrację, że wszyscy otrzymują tą samą wersję tarczy, to przyjęliśmy tę narrację w takiej formie, że zaprezentowaliśmy wspólną tarczę, wypracowaną przez połączone branże. Zawarcie sojuszu między dwudziestoma organizacjami nie należało do najprostszych, ale priorytety i powaga sytuacji w sektorach dotkniętych kryzysem wzięły górę. To jest sojusz gospodarczy - dodaje.
Jakie są postulaty przygotował sztab branż? Po pierwsze, umorzenie w 100 proc. subwencji Polskiego Funduszu Rozwoju dla firm z sektorów dotkniętych obostrzeniami. Chodzi o tych przedsiębiorców, którzy są w stanie udowodnić spadek przychodów rok do roku o minimum 50 proc., w dowolnych dwóch miesiącach począwszy od lipca 2020 roku do zakończenia stanu epidemicznego.
- Subwencje z PFR podlegają zwrotowi, jeżeli przedsiębiorca nie utrzyma przez 12 miesięcy poziomu zatrudnienia. W obecnej sytuacji, sektory dotknięte ograniczeniami nie będą mogły dowieźć tego celu i pieniądze trzeba będzie zwrócić. To pierwszy problem, który nam się kumuluje jeszcze z wiosny. Jeżeli ten postulat nie zostanie spełniony, to prawda jest taka, że restauratorzy, hotelarze i inne branże, będą masowo zwalniać ludzi, a potem ogłaszać upadłości - mówi nam Rafał Krzycki z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej.
Biznes domaga się także dodatkowego naboru subwencji PFR dla firm z sektorów dotkniętych kryzysem. Tutaj kryterium przyznania pieniędzy stanowiłby spadek przychodów rok do roku
o minimum 50 proc. w dowolnych czterech miesiącach od lipca 2020 roku do zakończenia stanu epidemicznego. I to niezależnie od liczby zatrudnionych pracowników.
Kolejny postulat obejmuje zawieszenie spłat kredytów hipotecznych lub rat leasingowych. Dotyczyłoby ono przedsiębiorców, którzy wykazaliby spadek dochodów rok do roku o minimum połowę w dowolnych dwóch miesiącach od września 2020 r. Biznes chce, aby kryterium spadku obrotów we wszystkich formach pomocy połączono z określonym kodem PKD lub oświadczeniem przedsiębiorcy dotyczącym funkcjonowania w branży, która w wyniku ograniczeń ze strony administracji państwowej poniosła i ponosi dotkliwe straty.
Branże oczekują również dofinansowania kosztów pracy, w tym abolicji składek ZUS oraz postojowego, także w przypadku umów cywilnoprawnych, w okresie od 1 listopada 2020 r. do 31 marca 2021 r. dla wszystkich przedsiębiorstw z sektorów dotkniętych obostrzeniami. Oprócz tego biznes domaga się rekompensat w okresie trwania ograniczeń dla danej branży. Chodzi o dofinansowanie działalności w wysokości 50 proc. przychodów z analogicznego okresu w 2019 roku.
- Wszyscy mamy wspólny mianownik: nie działamy, jesteśmy pozamykani. Musimy poczekać, aż wszystko się odbuduje, bo to nie jest tak, ze po otwarciu gospodarki ustawi się do nas sznur klientów. Musimy zapewnić sobie przetrwanie - wyjaśnia Interii Bartosz Bieszyński z Rady Przemysłu Spotkań i Wydarzeń. - To nie jest nasza wina, że coś nie idzie, to decyzja państwa. Potrzebujemy rekompensaty za utracone przychody. Tak jest na w przykład w Niemczech, gdzie ogłoszono lockdown, ale wszystkie firmy dostają 75 proc. utraconych przychodów - dodaje.
Przedstawiciele sztabu branż odnoszą się do projektu tarczy branżowej. Przypomnijmy, że 27 października premier Mateusz Morawiecki przedstawił szczegóły wsparcia dla firm, które ucierpiały na skutek przymrożenia gospodarki.
- Co otrzymujemy na dzisiaj od rządu? Mamy propozycję na listopad, która mówi o jednomiesięcznym zwolnieniu ze składek ZUS, o postojowym i jednorazowej dotacji w wysokości 5 tys. złotych. Z całym szacunkiem, jeżeli jest restaurator, który zatrudnia 10 osób, to zwolnienie z ZUS-u za listopad niewiele da. Jednorazowa dotacja w wysokości 5 tys. złotych, gdzie przedsiębiorca musi przeznaczyć na same wynagrodzenia kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie, a kolejne pieniądze na czynsz, w niczym nie pomoże. To dobre dla jednoosobowych działalności gospodarczych, a nie dla firm, które zatrudniają ludzi - tłumaczy Rafał Krzycki.
- Ta propozycja dotycząca wsparcia za listopad, to jest śmiech na sali. Wszyscy przyjęli to z szokiem. To nie jest rozwiązanie na ten kaliber problemów. Jesteśmy branżami, które będą się długo podnosić z kryzysu, bo klienci nie wrócą do nas szybko, tak jak np. do fryzjera - dodaje Bartosz Bieszyński.
Jak podkreśla, przedsiębiorcy oczekują dialogu z rządem. - Cały czas wygląda to tak, że są jakieś pisma, a spotkania odbywają się jak wysłuchania publiczne, na zasadzie: "posłuchaliśmy, przemyślimy wasze postulaty, wrócimy do was". Problem w tym, że nikt do nas nie wraca z odpowiedzią. Oczekujemy pracy zespołowej. Po dwóch tygodniach pracy z ministrem Gowinem mówimy "sprawdzam". I dlatego nasza petycja jest kierowana do premiera Morawieckiego. Mamy świadomość, że resort rozwoju podejmuje decyzje dotyczące gospodarki razem z Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwem Finansów i PFR-em, dlatego chcemy od razu rozmawiać z tymi czterema instytucjami - mówi Bieszyński.
6 listopada przedsiębiorcy będą zbierać podpisy pracowników zamkniętych branż pod petycją, która zostanie następnie złożona do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. - Wszystkie nasze postulaty są bardzo ważne. Mamy długą listę pomysłów, które chcemy realizować z rządem przy planie odbudowy branż, ale dzisiaj najważniejsze są zaprezentowane postulaty. Stanowią całość, żebyśmy mogli przetrwać do wiosny przyszłego roku - komentuje Marcin Mączyński z Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.
Co jeśli rząd, nie przychyli się do postulatów przedsiębiorców? - 3 mln osób straci pracę i w stanie w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych - ostrzega Mączyński. - Należy pamiętać, że nasze branże są kołem zamachowym dla wielu innych sektorów gospodarki. Nie można patrzeć na to wybiórczo. To system naczyń połączonych, a wypchnięcie prawie 9 proc. PKB z polskiej gospodarki spowodowałoby zadyszkę na długie lata - podsumowuje.
Zgodnie z decyzją rządu, od soboty 17 października baseny, siłownie i kluby fitness w Polsce mają pozostawać co do zasady zamknięte. Tydzień później obostrzenia objęły restauracje, które mogą serwować dania wyłącznie na wynos. Organizacja targów, kongresów i konferencji została zakazana w strefie czerwonej od 8 sierpnia.
Dominika Pietrzyk