BRIC- czyli żyła złota?
Koncepcja BRIC, którą stworzył amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs, zakłada że Brazylia, Rosja, Indie i Chiny w 2039 roku będą razem silniejsze niż teraz największe gospodarki świata tj. kraje G6.
Gospodarka światowa w ciągu ostatnich 50 lat uległa gwałtownym przemianom. Kolejne półwiecze będzie co najmniej tak samo dramatyczne. Statystyczny Brazylijczyk, nazwijmy go Jose Alvares, który ledwie co zdmuchnął świeczkę na swoim pierwszym torcie urodzinowym, na swoje 25. urodziny będzie obywatelem silniejszej gospodarki niż gospodarka włoska. Chińczyk - Liu Kim, dziewięciolatek, który niedawno rozpoczął naukę, już na swojej "osiemnastce" będzie obywatelem drugiej największej gospodarki na świecie.
Tempo przemian gospodarczych jest tak duże, że większość poglądów trzeba, co pięć lat rewidować. Koncepcja BRIC, którą stworzył amerykański bank inwestycyjny Goldman Sachs, stała się tak szybko popularna, że w cztery lata po jej ogłoszeniu wydaje się nudna. I nie byłoby sensu z tą nudą polemizować, gdyby nie kilka wizjonerskich aspektów tego podejścia.
Po pierwsze: kraje BRIC, czyli Brazylia, Rosja, Indie i Chiny w 2039 roku będą razem silniejsze niż teraz największe gospodarki świata tj. kraje G6. Po drugie: waluty krajów BRIC, zgodnie z prognozami, będą umacniać się wobec dolara w średniorocznym tempie wynoszącym 2,5 proc. Chiński Juan mógłby już w ciągu najbliższych 10 lat podwoić swoją wartość względem dolara, gdyby tylko jego kurs został uwolniony.
Tworząc BRIC Goldman Sachs wybrał z długiej listy krajów rozwijających się tylko te, które w ciągu kilkudziesięciu najbliższych lat będą bezpośrednio konkurować z największymi gospodarkami świata. W sposób naturalny odrzucił małe, chociaż perspektywiczne gospodarki. Większość z nich nawet zachowując wysokie tempo wzrostu nie będą w stanie zbliżyć się do parametrów BRIC. Każdy z krajów BRIC ma, co najmniej jeden wyjątkowy atrybut, który wyróżnia go na tle pozostałej trójki, a ich odmienność geograficzna dodatkowo motywuje słuszność tego wyboru.
Mimo świetnych perspektyw krajów BRIC, główna siła tego podejścia nie tkwi w pojedynczych wskaźnikach, ale w koncepcji. A na koncepcję składa się kilka elementów: tempo wzrostu, aprecjacja walut, wzrost demograficzny, popyt wewnętrzny oraz przewidywany poziom siły gospodarek BRIC. Wszystkie składowe trzeba jeszcze na koniec spiąć klamrą dywersyfikacji, czyli różnorodności. Bowiem każdy z krajów BRIC będzie zmierzać inną ścieżką do swojego długoterminowego celu.
Dla inwestora wydawać się może oczywistym, że silne tempo wzrostu PKB jest najważniejsze z punktu widzenia przyszłej siły gospodarki. Jednak, gdy zagłębimy się w główne czynniki koncepcji Goldman Sachs okaże się, że niemniej istotny jest aspekt walutowy. Przyszłe potęgi świata swój sukces zawdzięczać będą nie tylko samemu wzrostowi, ale co najmniej w jednej trzeciej sukces ten będzie wynikać z aprecjacji ich walut. Dzisiaj parytet siły nabywczej brazylijskiego reala czy indyjskiej rupii jest wciąż niski. Historia pokazuje, że wzrost produktywności prowadzi do wzrostu PKB na mieszkańca. Waluty gospodarek o rosnącym PKB per capita mają tendencję do zbliżania parytetu siły nabywczej do parytetu gospodarek rozwiniętych. Nikt chyba nie ma wątpliwości, że wraz ze wzrostem produktywności, gospodarki rozwijające się będą pośrednio umacniać swoje waluty względem walut krajów rozwiniętych.
Demograficznie gospodarki BRIC
są tak silne, że trzeba tylko westchnąć z zachwytu. Oczywiście wzrost demograficzny nie może trwać wiecznie, a ponadto już pod koniec tej dekady udział zatrudnionych w wieku 15-60 lat na tle całej populacji zacznie w Chinach i Rosji spadać. Obecnie blisko 68 proc. procent Chińczyków i Rosjan jest w wieku produkcyjnym, ale już po 2010 roku wskaźnik ten będzie malał. Co innego Brazylia i Indie, które właśnie w drugiej i trzeciej dekadzie XXI wieku będą miały lepszą strukturę demograficzną. Zgodnie z prognozami, struktura demograficzna krajów BRIC jest niezmiennie aż do roku 2050 korzystniejsza od struktury krajów G6. Dlaczego siła robocza jest istotna w tym wyścigu? W okresach, kiedy nominalny wzrost PKB będzie malećł, to właśnie armia pracowników będzie wciąż czynnikiem rozwoju. Dzisiaj Chiny rozwijają się w tempie 10,5 proc., ale w 2020 zgodnie z prognozami tempo wzrostu będzie wynosiło już tylko 5 proc., aby w połowie lat 40. spaść do poziomu 3,5 proc. Zatem nie samo tempo wzrostu, ale i struktura demograficzna pozwoli Chinom wywalczyć prymat na mapie światowych gospodarek.
Z demografią i wzrostem gospodarczym silnie związany jest jeszcze element wewnętrznego popytu. Społeczeństwa, które bogacą się, zaczynają spełniać swoje coraz bardziej wykwintne potrzeby. Już za 18 lat po chińskich drogach będzie jeździło więcej aut niż w Stanach Zjednoczonych. W tym samym roku Brazylia wyprzedzi pod tym względem Japonię. Co prawda, wskaźnik samochodów przypadających na jednego mieszkańca będzie wyższy w Brazylii i w Rosji niż w Chinach i Indiach, ale popyt na ropę będzie ponad trzykrotnie wyższy w Chinach niż w Brazylii. W 2025 popyt BRIC na ropę będzie wynosił 31 proc. światowego popytu na paliwo. W tym czasie grupa G6 będzie zgłaszała 30 proc. światowego zapotrzebowania na ropę. I tu pojawia się jeszcze jeden istotny element. Energetyczna presja ze strony krajów BRIC może być w dużej mierze zaspokajana przez nie same. Brazylia i Rosja to światowe potęgi surowcowe i nic nie stoi na przeszkodzie, aby kooperacja w tej kwestii między krajami BRIC nie miała się w przyszłości zacieśniać.
Jak możemy skorzystać na tym wyścigu?
Sposobów jest zapewne wiele, ale sprawę ułatwia fakt, iż w Polsce mamy trzy inwestycyjne fundusze typu BRIC oraz całą masę pojedynczych komponentów, które mogą przydać się przy tworzeniu własnego BRICa. Ze względu na fakt, że KBC BRIC jest funduszem zamkniętym, do wyboru pozostaje nam jeden fundusz oferowany przez HSBC w ramach polis ubezpieczeniowych z UFK oraz jeden fundusz Franklin Templeton. Alokacja geograficzna tych funduszy jest drogowskazem ułatwiającym ewentualny dobór proporcji dla samodzielnie budowanego portfela.
Odpowiedź na tytułowe pytanie nie wydaje się trudna. Chociaż sam slogan może się wydawać anachroniczny to nic nie zmienia faktu, że koncepcja BRIC jest ewidentnie wizjonerska. Dla tych czterech gospodarek droga do prymatu nie będzie łatwa. Handicap, który kraje BRIC miały na starcie nie gwarantuje sukcesu. Ale ich oddech już niedługo odczują największe gospodarki świata.
Nawet, jeżeli okaże się, że jeden kraj zboczył z założonego kursu, to siła pozostałych będzie neutralizowała jego problemy. Inwestując w BRIC nie szukamy zysku bez ryzyka, ale w długim terminie (z perspektywy statystycznego polskiego inwestora - megadługim, bo rzędu 10 lat) inwestycja w spółki tych krajów wydaje się niezwykle racjonalna. Niedawna aktualizacja prognoz, jakiej dokonał Goldman Sachs utwierdziła go w przekonaniu, że ta koncepcja ma solidne fundamenty. Dotychczasowe wyniki funduszy BRIC również potwierdzają słuszność tej koncepcji. Chociaż przyszłość potrafi być nieodgadniona, to Goldman Sachs opisując koncepcję BRIC w pewnym sensie odkrył żyłę złota.
Michał Duniec