BRICS domagają się większej roli
Przywódcy państw ugrupowania BRICS (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny i - po raz pierwszy - RPA), którzy rozpoczęli w czwartek trzecie z kolei spotkanie na szczycie w chińskim kurorcie Sanya, na wyspie Hainan, opowiedzieli się za zwiększeniem roli ich państw w światowej gospodarce i isystemie finansowym, który - ich zdaniem - powinien być zreformowany.
Uważa się, że szczyt będzie miał kluczowe znaczenie dla stwierdzenia czy państwa BRICS, zaliczane do tzw. gospodarek wschodzących, będą w stanie przezwyciężyć dzielące ich sprzeczności i występować na zewnątrz jako jednolity blok mający wspólne cele.
Gospodarz spotkania prezydent Chin Hu Jintao powitał swoch gości: prezydenta Brazylii Dilmę Rousseff, Rosji Dmitrija Miedwiediewa, RPA Jacoba Zumę i premiera Indii Manmohana Singha. Później rozpoczęły się obrady przy drzwiach zamkniętych.
W opublikowanym oświadczeniu uczestnicy szczytu opowiedzieli się za przedyskutowaniem światowej roli Specjalnych Praw Ciągnienia (SDR), czyli umownych jednostek monetarnych, mających charakter pieniądza bezgotówkowego istniejącego wyłącznie w postaci zapisów księgowych na bankowych rachunkach depozytowych. Poparli też projekt powołania międzynarodowego systemu rezerw walutowych, którego głównym celem byłoby, w istocie, zmniejszenie zależności od amerykańskiego dolara.
Poza problematyką gospodarczą, na szczycie mają być przedyskutowane najważniejsze problemy międzynarodowe, takie jak kryzys libijski. W tej sprawie, jak również w kwestii reformy Rady Bezpieczeństwa ONZ, między państwami ugrupowania występują istotne różnice zdań. Tylko RPA popiera akcję lotnictwa państw NATO w Libii. Pozostałe państwa, a zwłaszcza Chiny i Rosja, odnoszą się do tej interwencji zdecydowanie niechętnie.
Na państwa BRICS przypada 70 proc. ludności świata, 18 proc. światowego PKB i 45 proc. wzrostu światowej gospodarki. Są to silne atuty w przetargach z czołowymi potęgami gospodarczymi, w tym z członkami G20.
"Podstawowym priorytetem dla BRICS jest sformułowanie twórczych idei a nie defensywne reagowanie na propozycje państw rozwiniętych" - powiedział profesor ekonomii na uniwersytecie Cornell Eswar Prasad.