Budżet i NFZ powinny płacić za oddziały ratownicze
Ministerstwo Zdrowia wspólnie z przedstawicielami kilku związków zawodowych pracuje nad zmianami w systemie ratownictwa medycznego. Konieczność ich wprowadzenia widzi również rzecznik praw obywatelskich. Mają one dotyczyć zarówno systemu kształcenia przyszłych kadr, jak i zasad finansowania systemu.
Jeżeli faktycznie, jak planuje resort zdrowia, od 2015 roku w karetkach i na oddziałach ratunkowych będą zatrudniani tylko lekarze ze specjalizacją z medycyny ratowniczej, to należy zachęcić lekarzy do wybierania tego kierunku. Na razie jednak wciąż ich brakuje. Tak samo jest z ratownikami. Zmiany wymaga również system finansowania poszczególnych elementów systemu ratownictwa. Szczególnie dotyczy to szpitalnych oddziałów ratunkowych.
Janusz Kochanowski, rzecznik praw obywatelskich, w liście do minister zdrowia, zwraca szczególnie uwagę na system kształcenia przyszłych kadr dla ratownictwa. - Jakość, wymiar i zakres nauczania przedmiotu medycyna ratunkowa nie są przestrzegane na wielu uczelniach medycznych - zauważa RPO.
Na kierunkach lekarskich ratownictwo jest co prawda ujęte w programie nauczania, ale część uczelni ogranicza zajęcia z tego zakresu, bo np. nie stać ich na zakup wystarczającej liczby fantomów czy innego sprzętu niezbędnego do nauki czynności ratowniczych.
Dodatkowym problemem, który zniechęca młodych lekarzy do nauki specjalizacji z zakresu medycyny ratunkowej, jest ograniczona liczba tzw. etatów rezydenckich, czyli takich, które zapewniają naukę wybranej specjalizacji ze środków budżetowych.
Dominika Sikora, "Gazeta Prawna"