Bułgaria: bomba z opóźnionym zapłonem
W Bułgarii widać już poważne oznaki kryzysu gospodarczego - podają tamtejsze media. Banki ograniczyły o prawie 80 proc. udzielanie kredytów, a sprzedaż nowych samochodów w styczniu spadła o połowę.
Oznaki kryzysu stają się coraz widoczniejsze - w samej Sofii na sprzedaż wystawiono 115 tys. mieszkań, na które nie ma nabywców. Nie ma chętnych również do kupna około 200 tys. używanych aut.
Cudzoziemcy, którzy w czasie szczytu budowlanego masowo kupowali apartamenty na bułgarskim wybrzeżu oraz w górskich kurortach, teraz je sprzedają. Ceny nieruchomości spadły tam o 30-40 proc., ale nabywców i tak nie ma. Natomiast w dużych miastach w ostatnim półroczu ceny mieszkań obniżyły się o 20-30 proc.
Firmy budowlane w Bułgarii zamroziły inwestycje warte ponad 4 mld lewów (2 mld euro). Bezrobocie w branży przekracza 20 proc. i według prognoz będzie rosnąć. Stagnacja na rynku doprowadziła do 30-procentowego obniżenia sprzedaży materiałów budowlanych.
Bułgarski Bank Rozwoju, wspomagający banki komercyjne, podpisał w poniedziałek porozumienia z 12 bankami o udzielenie funduszy na średnio- i długoterminowe kredytowanie małych i średnich firm. Ma to zapobiec fali bankructw. Bankom udzielono łącznie 230 mln lewów (115 mln euro) pomocy. Do końca marca mają być podpisane kolejne porozumienia o wartości 500 mln lewów (250 mln euro).
Według Krajowego Instytutu Statystycznego, sprzedaż detaliczna w grudniu - miesiącu o tradycyjnie wysokich obrotach - spadła o 8 proc. w porównaniu z poprzednim miesiącem. W styczniu 2009 r. tendencja ta utrzymała się.
Bombą z opóźnionym zapłonem - jak to określił szef Bułgarskiej Izby Gospodarczej Bożydar Danew - są ogromne długi firm. W ubiegłym roku zwiększyły się one o 43 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem i wynoszą 116 mld lewów (58 mld euro). Chodzi o zadłużenie firm wobec banków oraz budżetu państwa.