Bush jak Francuz - pracować czy odpoczywać?
Prezydent George W. Bush pobił ostatnio nietypowy rekord - stał się najbardziej wypoczętym prezydentem USA wszech czasów. Jak twierdzi "Financial Times", od czasu, kiedy zamieszkał w Białym Domu, spędził 336 dni na swoim ranczo w Teksasie, dlatego mówi się, że jeśli chodzi o wakacyjne zwyczaje, ma on więcej wspólnego z Francuzami niż z przeciętnymi współobywatelami...
Typowy Amerykanin ma niestety o wiele mniej szczęścia niż amerykański przywódca. Mieszkańcy USA biorą mniej urlopu niż niemal wszyscy mieszkańcy uprzemysłowionego świata. Przeciętny Amerykanin po pięciu latach pracy w firmie - a tyle prezydent Bush rezyduje w Waszyngtonie - ma zazwyczaj prawo do zaledwie 13 dni płatnego urlopu rocznie.
Stany Zjednoczone stanowią wyjątek pośród krajów uprzemysłowionych - nie ma tam zagwarantowanego minimalnego wymiaru urlopu. Należy zauważyć przy tym, że około jedna trzecia Amerykanów nie wykorzystuje skromnego czasu, który firma przeznacza na ich regenerację.
Japończycy w tyle
W 1996 roku Amerykanie pobili nawet powszechnie uważanych za superpracowitych Japończyków - przepracowali średnio 1 858 godzin w ciągu roku w stosunku do japońskich 1 821. Dla porównania Duńczyk przepracowuje 1 363 godzin rocznie, biorąc pod uwagę 40-godzinny tydzień pracy, co stanowi 12 tygodni mniej niż w przypadku przeciętnego Amerykanina. Ci ostatni mogą się czuć jedynie zażenowani w obliczu wyniku osiągniętego przez Południowych Koreańczyków - 2 400 godzin rocznie!
Co się liczy?
Niejednokrotnie sugeruje się, że opisany powyżej stan jest wynikiem różnic kulturowych. Kiedy Amerykanin ma do wyboru więcej pieniędzy albo wolny czas, to wybierze to pierwsze. Europejczyk zrobi odwrotnie.
Nie wszyscy jednak przyjmują takie wytłumaczenie za właściwe. Jeszcze w latach 60. Niemcy czy Włosi mogli - w kontekście czasu pracy - spoglądać na Amerykanów z góry. Tłumaczy się, że sytuacja się zmieniła, ponieważ w latach 70. i 80. doszło w USA do redukcji podatków, co stało się bodźcem do cięższej pracy dla Amerykanów, którzy mogli zatrzymać w portfelach więcej z tego, co zarobili. Podczas, gdy Europejczycy cierpią pod jarzmem przeciętnej krańcowej stawki podatkowej w wysokości 52,7 proc., to Amerykanie zdają się żyć w raju z ich 34 proc.
Pojawiają się także inne argumenty wyjaśniające obecną sytuację i zaistniałe różnice. Podkreśla się znaczenie siły związków zawodowych w Europie w latach 70., które walczyły o przywileje pracownicze. Poza tym, amerykański pracodawca ponosi koszty ubezpieczenia zdrowotnego i emerytury pracownika, kiedy w Europie obciąża to budżet państwa.
Przy tym wszystkim należy zauważyć, że Amerykański pracownik jest niemal o jedną trzecią bardziej wydajny niż jego francuski odpowiednik.
Z europejskiego punktu widzenia
Według EIRO (European Industrial Relations Observatory), rocznie obywatel unijnej "15" przepracował średnio 1 700 godzin, "10" i krajów kandydujących do UE - 1 800. Pracownicy w nowych krajach UE spędzają w pracy średnio o 112 godzin rocznie więcej niż zatrudnieni w starych krajach Unii.
Z kolei płatny urlop przysługiwał Europejczykom w średniej liczbie 26,5 dnia. Mieszkańcy unijnej "10" mają znacznie krótsze urlopy niż w krajach "15". W 2004 roku Szwedzi mieli 44 dni wolne od pracy - dwukrotnie więcej niż mieszkańcy Polski, Estonii, Litwy i Słowenii.
Minimalny ustawowy wymiar płatnego urlopu jest najwyższy (25 dni) w Austrii, Danii, Szwecji, Luksemburgu i Francji. Zdecydowana większość krajów europejskich w tym Polska przyjęło minimalny 20-dniowy wymiar płatnego urlopu.
Biorąc pod uwagę PKB liczony według siły nabywczej waluty na jednego pracującego, Polska jest na poziomie 47,9 proc. średniej unijnej - stąd mamy poziom wydajności pracy liczony na jednego pracownika niemal o połowę niższy. Jeszcze gorzej jest w porównaniu z USA, w których wydajność jest na poziomie 119 proc. unijnej. Mamy też niższą wydajność niż Węgry (60 proc. średniej unijnej) i Czechy (53 proc.).
W maju br. Parlament Europejski opowiedział się za zakazaniem w krajach UE dłuższego niż 48-godzinny tygodnia pracy.
Ale jeśli wytłumaczenie kulturowe jest właściwe i wystarczające, należy założyć, że wszyscy są szczęśliwi: Amerykanie - kiedy mają cięższe portfele, Europejczycy - gdy mają więcej wolnego czasu.