CBA: Przetarg był ustawiony pod Katarczyków

"Wprost" dotarł do informacji CBA, przesłanej najważniejszym osobom w państwie 5 i 9 października 2009 w sprawie nieprawidłowości przy sprzedaży majątku stoczni gdyńskiej i szczecińskiej.

Urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu S.A., podległego ministerstwu Aleksandra Grada "czynili wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach wybranemu przez siebie katarskiemu inwestorowi wynika z dokumentów, jakie na ręce Donalda Tuska złożył Mariusz Kamiński - informuje "Wprost".

ARP: Nikt nie mógł wpływać na przetarg

Dementuję jakiekolwiek przypuszczenia, że w trakcie trwania procesu sprzedaży majątku stoczni mogły być jakiekolwiek nieprawidłowości - zapewnia RMF FM rzeczniczka Agencji Rozwoju Przemysłu. Według Romy Sarzyńskiej podczas licytacji internetowej nikt nie był w stanie wpływać na przebieg tego przetargu. - Przetarg internetowy był przygotowany przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych i na jej serwerach. Wytwórnia posiada natowskie standardy bezpieczeństwa w związku z tym żadna osoba, żaden podmiot nie był w stanie wpływać na przetarg - podkreśla.

Reklama

Rząd nie komentuje sprawy

Rząd na razie milczy w sprawie ujawnionych dokumentów CBA. Rzecznik gabinetu Donalda Tuska - Paweł Graś poproszony przez dziennikarza RMF FM o komentarz powiedział jedynie: Jak się zapoznamy, to się będziemy odnosić do treści. Naszym reporterom nie udało się skontaktować z ministrem skarbu; telefon Aleksandra Grada - milczy. W CBA Mateusz Wróbel usłyszał tylko, że w tej sprawie nadal obowiązuje wczorajsze oświadczenie szefa Biura.

- Mimo to minister skarbu zawiesił w obowiązkach osoby związane ze sprzedażą stoczni. To może oznaczać tylko jedno - mówi Grzegorz Napieralski. To jest już przyznanie do winy.

Uprzywilejowane traktowanie jednego z oferentów

"Działania te prowadzone były nie tylko wbrew interesom ekonomicznym państwa, ale również wbrew zdrowemu rozsądkowi, co zostanie dalej wykazane" - pisze w raporcie do szefa rządu Kamiński. Raport zawiera między innymi zapisy rozmów telefonicznych Wojciecha Dąbrowskiego, szefa ARP z jego zastępcą Jackiem Goszczyńskim (zaufanym człowiekiem Aleksandra Grada według "Wprost").

"Uprzywilejowane traktowanie jednego z oferentów uwidoczniło się już na etapie czynności wstępnych, obejmujących rejestrację podmiotów zamierzających wziąć udział w przetargu" - mówi raport CBA. Przetarg na majątek stoczni ogłoszono 16 marca 2009 roku. Podmioty zainteresowane przystąpieniem do niego, miały do 30 kwietnia złożyć oświadczenie rejestracyjne i wpłacić wadium. Katarczycy nie wpłacili pieniędzy w terminie. Czas przelewu i przewalutowanie trwały do 8 maja. Katarczycy nie zostali jednak wykluczeni z przetargu. 7 maja ogłoszono przedłużenie terminu wpłaty wadium właśnie do 8 maja.

30 kwietnia, w dniu w którym wadium miało znaleźć się na koncie zarządcy kompensacji, Wojciech Dąbrowski, szef ARP rozmawiał z jednym ze swych pracowników, który informował swojego przełożonego:

"Jest oświadczenie od przyjaciół, ale nie ma kasy i może nie być - niech oni prześlą potwierdzenie przelewu, niech prześlą faks z dowodem nadania kasy. Jest drugi problem też taki no kurwa niech oni by przesłali potwierdzenie przelewu, by potem bank był w stanie zaksięgować to z dzisiejszą datą, ja się po prostu boję, że będą nieprzyjaciele, rozumiesz? Niech oni by dzisiaj faks nadali z dowodem wysłania tych środków, to dla nas jest jakimś argumentem później, nie, nawet jak to wadium, my próbowaliśmy dzwonić do tego Japa, prokurenta, ale on twierdzi, ze biuro zamknięte itd., ja nie wiem, czy tego wyżej nie trzeba, ja nie wiem, czy Jacek (Goszczyński), czy ty zadzwonić, ja nie chcę wiesz? ale tu po prostu chodzi informacja, kurwa u nas służby finansowe donoszą, za przeproszeniem, że co z tego, że jest oświadczenie, jak nie ma i się boję przyjaciół z innym kapitałem i innych inwestorów."

Grad chciał przerwać przetarg

W pierwszym dniu przetargu 13 maja 2009 okazało się, że katarski inwestor potrzebuje więcej czasu na "uzgodnienia". Chciał wycofać się z przetargu. Przystąpił do niego po tym jak - według raportu CBA - "w toku konsultacji pomiędzy Ministrem Skarbu Państwa Aleksandrem Gradem, wiceministrem Skarbu Państwa Zdzisławem Gawlikiem oraz obydwoma prezesami Agencji Rozwoju Przemysłu S.A. ustalono strategię, zgodnie z którą czyniący problemy inwestor uzyska zapewnienie, że jeśli przystąpi natychmiast do przetargu i zwycięży w nim, to w razie zaistnienia takiej potrzeby, przetarg zostanie unieważniony ze względów formalnych pod koniec maja".

Już 13 maja 2009 r., w pierwszym dniu przetargu na majątek Stoczni Gdynia S.A. Aleksander Grad chciał przetarg przerwać. A wszystko dlatego, że Katarczycy postanowili wycofać się z transakcji. Wywołało to popłoch wśród urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu i w ministerstwie skarbu. Aleksander Grad chce "przerwania" przetargu. Z Katarczykami ma rzekomo rozmawiać sam Donald Tusk. Tak wynika z fragmentów rozmów zarejestrowanych przez CBA, które znalazły się w "Poszerzonej analizie dotyczącej niezgodnych z prawem zachowań osób pełniących funkcje publiczne", rozesłanej do najważniejszych osób w kraju.

Jednak 13 maja 2009 przedstawiciel Katarczyków ostatecznie zalogował się do prowadzonego w Internecie przetargu. Zanim to się stało tak, jak wynika ze stenogramów CBA, do których dotarł "Wprost", prowadzący przetarg raportował Wojciechowi Dąbrowskiemu: "Na razie mamy 2 osoby, ale nie te, które chcemy", niecałą godzinę później: "Siedmiu, ale brakuje"

Oczekiwanego jeszcze nie ma

Po tej informacji, Wojciech Dąbrowski dzwoni do Jacka Goszczyńskiego, swojego zastępy, i mówi: "Cześć, siedem sztuk jest, ale oczekiwanego jeszcze nie ma, natomiast wyobraź sobie, że wszystkie komputery padły w całej stoczni, zawirusowane oprócz jednego, wiesz wczoraj z Nojszewskim rozmawiałem, żeby jeden tempest, wiesz ustawić niezależnie poza siecią, zupełnie zasilany inaczej i Internet ciągnięty inaczej".

Goszczyński odpowiada: "Nie wykluczam, że chodziło o to, żeby dojść do, nie tylko zablokować, tylko, żeby jeszcze dodatkowe jakiejś informacje wyciągane".

Wojciech Dąbrowski dzwoni więc do wiceministra skarbu Zdzisława Gawlika i informuje: "To znaczy jest 7 sztuk, na razie na ma jeszcze tego".

Gawlik odpowiada:"Tego naszego??".

Dąbrowski mówi też Gawlikowi, że od Jacka Goszczyńskiego dowiedział się, iż: "szef szefów, że tak powiem ma rozmawiać z Katarem".

Z dalszej części raportu wynika między innymi, że przez cały czas trwania przetargu, urzędnicy państwowi informowali przedstawiciela katarskiego inwestora o tym, jakie oferty składają pozostałe podmioty.

Urzędnicy zniechęcali oferentów

Opublikowany przez "Wprost" raport mówi, że urzędnicy Agencji Rozwoju Przemysłu próbowali zniechęcić wszystkie podmioty zainteresowane zakupem masy upadłościowej. Można w nim przeczytać min. :

"W dniach 15-16 maja 209 r. przeprowadzony został przetarg na sprzedaż majątku Stoczni Szczecińskiej Nowa Sp. z o.o. (?) w tych dniach obaj prezesi Agencji skoncentrowali się jednak na podejmowaniu działań zmierzających do wyperswadowania innym inwestorom zamiaru wykupienia kluczowych składników majątku stoczni, tak aby zawczasu zapobiec sytuacji jaka miała miejsce w przypadku Stoczni Gdynia, kiedy to jeden z kluczowych obszarów nabyła spółka Gafako. (?) W tym celu zidentyfikowano te przetargi, w których istniało potencjalne zagrożenie przelicytowania przez innych inwestorów a mianowicie Jana Rosiek oraz Polimex Mostostal S.A. oraz Mostostal Chojnice S.A. (?) postanowili, że trzeba dać Konradowi Jaskóle, prezesowi zarządu Polimex Mostostal jasny sygnał, iż nie powinien on stawać do walki z "inwestorem katarskim". (?) Owe rozmowy przyniosły skutek - ostatecznie zwycięzcą przetargu okazał się "Stichinig Particulier Fonds Greenrights". (?) WD i JG wspierani przez nadzorującego ich Podsekretarza Stanu w MSP Zdzisława Gawlika także przez Ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada, czynili wszystko co w ich mocy, aby zapewnić zwycięstwo w przetargach wybranemu przez siebie inwestorowi "Stichinig Particulier Fonds Greenrights". Działania te prowadzili nie tylko wbrew interesom ekonomicznym państwa, ale również wbrew zdrowemu rozsądkowi (?). Stopień ingerencji (?) był na tyle znaczny, że całą procedurę należałoy uznać za pozorną, stanowiącą jedynie fasadę dla z góry powziętego zamiaru sprzedaży majątku preferowanemu inwestorowi.

Dodatkowo "Wprost" opublikował stenogramy rozmów zarejestrowanych przez CBA 13 maja 2009. r (dostępne na następnej stronie):

Stenogramy CBA z 13 maja 2009. r.:

Godz. 11:02

Jacek Goszczyński, wiceprezes Agencji Rozwoju Przemysłu, dzwoni do swojego szefa Wojciecha Dąbrowskiego:

"No słuchaj Wojtek, póki co mamy większe usztywnienie, bo przesłali papier, że oni chcą jak najbardziej kupić te stocznie tylko nie chcą dzisiaj, a bo muszą do końca tego miesiąca mieć jakieś tam uzgodnienia i program, no nie ważne, mówią, że nie należy się spodziewać ich udziału, Wermann (pełnomocnik inwestora katarskiego) dzwonił i w dalszym ciągu nie ma upoważnienia do bycia w systemie, chociaż już wszystko sprawdził i jest gotów do działania, czeka tylko na dyspozycje ze strony inwestorów".

Wojciech Dąbrowski, szef Agencji Rozwoju Przemysłu pyta:

" (...) Tusk nie rozmawiał jeszcze?"

Godzina 11:46

Aleksander Grad, minister skarbu do Wojciecha Dąbrowskiego:

"Jak wygląda rejestrowanie?"

Wojciech Dąbrowski:

"Przed chwilą patrzyłem i jest tam 10 podmiotów zarejestrowanych, no ale nie ma tego oczywiście, którym jesteśmy zainteresowani"

Aleksander Grad:

"Czy wyście analizowali możliwość przerwania tej procedury, czy od strony prawnej, formalnej?? (...) bo my tu walczymy, różne rozmowy itd. Natomiast pytanie co zrobić jeżeli oni będą chcieli mieć odłożenie tego w czasie, czy można coś takiego zawiesić?(...) jakby była taka potrzeba z jakiś tam powodów"

Dalej w raport mówi: "O 11:49 Wojciech Dąbrowski dzwoni do Zarządcy Kompensacji z prośbą o sporządzenie analizy dla premiera, czy jest możliwość zawieszenia procedury przetargu".

Tak Roman Nojszewski, czyli zarządca kompensacyjny majątku stoczni pracuje przy przetargu odpowiada Dąbrowskiemu na pytanie czy przetarg można przerwać, czy nie:

"Jest ciasno strasznie, ja bym uważał, że trzeba to zrobić to tak jak idzie, wystarczy, żeby nacisnęli jeden przycisk, poza tym chciałem ci tylko powiedzieć, że cyfra wzrosła do 19" (19 oznacza liczbę zarejestrowanych w systemie podmiotów)

Godzina 12:30

Roman Nojszewski do Wojciecha Dąbrowskiego:

"Wojtek nie mogę tego zrobić, tu już mam opinie, leży na papierze, wiesz co obserwator jest na miejscu w ogóle nie mam naruszonych ani przepisów prawa, ani regulaminu, ani nic, co mogło być powodem tego? (...)wszystko jest zgodne z przepisami, obserwator siedzi cały czas i patrzy na ręce, wylazłem nawet naruszenie regulaminu w ocenie Komisji Europejskiej też nie nastąpiło, nie mogę, Wojtek nie można, a poza tym mogą mieć roszczenia odszkodowawcze, bo wynajęli kancelarie prawne, prawda, dla sprawdzenia majątku a były takie, zaciągnęli niektórzy kredyty na wpłatę wadium i potem będzie no odpowiedzialność za to, za odszkodowania na Zarządcy Kompensacji a tak a propos to ciebie tyczy, a potem Związki Zawodowe wsadzą nas do prokuratury i będziemy się tłumaczyć"

Po godzinie 13:30

Wojciech Dąbrowskiego rozmawia telefonicznie ze Zdzisławem Gawlikiem, wiceministrem skarbu:

"Rozmawiałem tam z Gradem on prosił mnie tam wiesz o opinię czy to się da jakby wiesz, zawiesić, skasować, no jakaś tam forma i ja powiem szczerze, że jeszcze teraz za jakąś godzinkę będę po dyskusjach z prawnikami, natomiast z tych wszystkich wstępnych opinii to w ogóle nie ma żadnych podstaw do tego, jest co prawda klauzula że to można zamknąć, nie, ale to totalnie nic nie daje, bo natychmiast jak się zamyka to wchodzimy automatycznie w aukcję i za 3 dni czy tak czy inaczej jest aukcja".

Zdzisław Gawlik do Wojciecha Dąbrowskiego:

"Kurwa mać! Przepraszam, ja pierdo..."

(Kontynuacja na następnej stronie)

"Okazało się, że pełnomocnik "inwestora katarskiego" , działający z terenu Holandii, ma problemy z dostępem do Internetu, w związku z czym otrzymuje on informacje z pięciominutowym opóźnieniem. Stawiało to pod znakiem zapytania możliwość skutecznej reakcji na działania innych inwestorów i powodowało przebicia przez nich jego oferty w ostatnich minutach sesji. Wiceprezes ARP S.A. Jacek Goszczyński osobiście zajął się przekazywaniem pełnomocnikowi "Stiching Particulier Fonds Greenrights" najświeższych danych, tak aby ten mógł reagować na nie jeszcze zanim wyświetlą się na jego komputerze a jednocześnie oszczędzić na liczbie postąpień, która była ograniczona..." - wyjaśnia rolę urzędników Agencji Rozwoju Przemysłu dokument CBA, złożony na ręce premiera a opublikowanego przez "Wprost".

W dokumentach, do których dotarł 'Wprost" czytamy, że drugiego dnia trwania przetargu inwestor katarski zalogował się do internetowego systemu, w którym toczył się przetarg, o godz. 15:22. Miał obawiać się, że inni uczestnicy przetargu będą licytować szybciej od niego, na co wskazuje rozmowa pomiędzy Jackiem Goszczyńskim (JG) a Wojciechem Dąbrowskim (WD):

JG:

"On się obawia żeby coś nie nastąpiło w ostatniej minucie, że ktoś kto ma dostęp do szybszego, nie wiem czy systemu czy łącza, że może go przebić

WD:

"yhm, no dobra tutaj nic nie poradzimy na jakość?"

JG:

"A w obserwacji jak wygląda jego aktywność? Jest na topie?"

WD:

"No tam gdzieś trzeba się jeszcze trochę postarać?"

Urzędnicy cały czas obserwują internetową licytację, w której udział bierze ponad 20 podmiotów. Następna rozmowa, z godz. 15:49 pomiędzy JG a WD przebiega następująco:

WD:

"Trzeba się postarać trochę no na dwóch obszarach"

JG:

"Których?"

WD:

"5, 7 (...) yyyy teren, działki numer 5, numer 7"

JG:

"I siedem i tam jest przebicie, tak?"

WD:

"No coś trzeba ten"

Analiza CBA mówi dalej:" Jeśli weźmie się pod uwagę, że JG dopytywał się o bieżące wyniki licytacji, należy przyjąć, że mógł on przekazywać informacje WPROST do pełnomocników (inwestora katarskiego - red.) informując ich na jakim są etapie. W takim wypadku pełnomocnicy mogli posiadać wiedzę o stanie licytacji wcześniej niż inni uczestnicy postępowania przetargowego. (...) W trakcie połączeń między WD a JG w tle słychać dzwoniący drugi telefon JG, z którego łączył się z pełnomocnikami "inwestora katarskiego".

"Po zakończeniu przetargu Grad czekał na jak najszybszą oficjalną informację na temat wyniku końcowego przetargu, ponieważ przygotowywał się do konferencji prasowej, którą wyznaczył na 17:30. Zarówno JG jak i Grad dopytywali się o działkę nr 5, kto wygrał przetarg na ten obszar. Zwycięzcą tego przetargu kazała się Firma "Gafako" Sp. z o.o. natomiast przetarg na obszar numer 7 wygra "inwestor katarski". Przetarg na obszar nr 5 Inwestor przegrał różnicą czasową 20 sekund - wyjaśnia stenogramy CBA "Wprost".

O godz. 16:29 ponownie JG rozmawiał z WD:

JG:

"Grad chce, na tylko, że chce mieć wcześniej informacje z tej 17:00"

WD:

"No dobrze informacja będzie, nie, tylko, tylko tak dla zapasu myśleliśmy, o 18:00 była konferencja nie"

JG:

"No, widocznie on chce to zrobić jak najszybciej, ma do tego jakiś interes, nie wiem"

WD:

"Dobra, no tak chce 17:30 to tak, to tak musi być, no dobra"

JG:

"Yyyy rozumiem że tak powiem yyyyy ta walka jest pasjonująca do ostatniej sekundy"

WD:

"Yyhm, no, bardzo"

JG:

"No, ja powiedziałem szefowi, że istnieje prawdopodobieństwo, że te łącza takie wolne z Holandii, spowodowały, że ich oferta dopiero później mogła wpłynąć"

WD:

"Ale co ni wiedzą o wolnych łączach z Holandii jak, jak coś robisz przez nas to i tak przechodzi przez Amsterdam i dopiero wraca z powrotem..."

JG:

"Działaj skutecznie, wiesz co mam na myśli, no.."

Kim są Katarczycy?

- Bezprecedensowy przetarg na majątek stoczni w Gdyni zakończył się sukcesem - mówił minister skarbu Aleksander Grad 14 maja 2009 roku. - Z 31 elementów majątku stoczni, udało się sprzedać 25, za 288 mln złotych (cały majątek stoczni wyceniono na 307 mln zł). To, co zostało niesprzedane, pójdzie na aukcję, 21 maja - dodawał. Nabywcą miał być oczywiście Stiching Particuler Fonds Greenrights (SPF Greenrights). Problem w tym, że ani minister Grad, ani jego pracownicy nie wiedzieli wówczas? kim jest SPF Greenrights - pisze 'Wprost".

Świadczą o tym mają stenogramy z podsłuchów urzędników, prowadzonych przez CBA, których dotarł tygodnik.

W dokumencie podsumowującym prace CBA nad sprawą "Hornet", który trafił do najważniejszych osób w państwie, można przeczytać:

"Rozmowa z dnia 20 maja 209 r. z godz. 15:35 pomiędzy Zdzisławem Gawlikiem a Wojciechem Dąbrowskim obrazuje zakres wiedzy o strategicznym inwestorze":

WD:

"Wziąłem te papiery i siedzieliśmy tutaj nad tymi właścicielami, tak naprawdę to jest tak zagmatwana sprawa, że do tego nijak nie można dojść, bo nie ma w tych wszystkich rejestrach uwidocznionych właścicieli, jest uwidoczniony tylko reprezentant"

ZG:

"Nosz kurwa mać!"

WD:

"Nie ma po prostu ja wszystko wziąłem oryginału umowy itd. No po prostu nigdzie nie jest, no mają inny wzór rejestrów, inne?"

ZG:

"No to co Walenczak mówił, że kurwa, to by trzeba jak on to mówił, szukał gdzieś na jakichś specjalnych wyszukiwarkach, mówił, że?, nie no zrobisz co się da, kurwa, trzeba coś zmontować bo to pójdzie w eter! To oni będą szukać, dziennikarze to trzeba wszystko w sposób wyważony zrobić i bezpieczny..."

WD:

"No tak tylko ja w tym rejestrze szczerze, nic nie mam w tym rejestrze, bo mam ten wyciąg z rejestru i tu po prostu nie ma nic"

ZG:

"Kurwa, no to?"

WD:

"Tylko nazwa, forma prawna, oficjalna nazwa, miasto, data powołania yyyyyyy adres, adres korespondencji, członek zarządu i jeszcze mam jako członek zarządu mam UIT"

ZG:

"No nie wiem Wojtek, to trzeba próbować jakoś tak to zrobić, no nie wiem jak"

WD:

"Nie ma się czego czepiać, bo ja też się boję brać informacje z Internetu, podawać, bo one mogą się okazać zupełnie niewiarygodne czy nie prawdziwe, prawda"

ZG:

"No zgoda tylko wiesz, nie możemy też wyjść i powiedzieć, że kurwa jest ta yyyyyyyy, że jest yyyyyy informacja tak skąpa, że nie wiemy nic"

W dalszej części raportu CBA napisano:

"Tak usilne wspieranie inwestora pod nazwą "Stichting Particulier Fonds Greenrights" budzi tym większe zaniepokojenie, że jak się okazało, przedstawiciele Rządu i ARP mieli niemal zerową wiedzę na temat podmiotu, na którego rzecz działali. Okoliczność ta wyszła na jaw po rozstrzygnięciu przetargu, kiedy okazało się, że nabycie przez "inwestora katarskiego" nieruchomości w Polsce wymaga uzyskania zgody MSWiA, która z kolei powinna być poprzedzona wydaniem stosownej opinii przez ABW. Dopiero wówczas 20 maja 2009 r. prezes ARP Wocjciech Dąbrowski zaznajomił się z aktami rejestrowymi mającej siedzibę na Antylach Hlenderskich spółki United Trust N.V., w imieniu której, jak się okazało, działał "Stichting Particulier Fonds Greenrights", i z niedowierzaniem stwierdził, że nie zawierają one informacji o strukturze własnościowej kapitału, ani o osobach pełniących funkcję członków zarządu. (...) Mimo tak ewidentnego sygnału o braku wiarygodności kontrahenta, co do którego nie wiadomo było nawet czy można wiązać go z kapitałem katarskim, osoby te kontynuowały działania w interesie owego enigmatycznego podmiotu, tym razem poprzez starania Sekretarza Kolegium do Spraw Służb Specjalnych Jacka Cichockiego, o uzyskanie przyspieszania procedury wydawania opinii przez ABW".

INTERIA/RMF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »