Ceny stali szybko nie spadną

Stal drożeje i nic nie wskazuje na to, by ten trend miał się odwrócić. Popyt jest duży, a produkcja ograniczona. Pogrążone w koronawirusowym kryzysie kraje z całego świata szykują duże projekty infrastrukturalne, które mają pobudzić ich gospodarki. Zapotrzebowanie na stal będzie więc rosnąć.

W drugim kwartale 2020 roku w wyniku kryzysu związanego z pandemią wyłączono ponad 40 proc. pieców odpowiadających za wielkopiecową produkcję stali. Większość tymczasowo, ale niektóre - bezpowrotnie. Teraz zakłady powoli się uruchamiają, bo w końcówce minionego roku ruszył popyt na stal. Firmy przemysłowe, motoryzacyjne, uzupełniają zapasy mocno nadszarpnięte w ubiegłym roku, a produkcja nie nadąża za zapotrzebowaniem.

Wzrost cen

W efekcie mamy do czynienia ze wzrostem cen. - Najbardziej podrożały blachy walcowane na gorąco, używane między innymi przez producentów AGD i samochodów. W grudniu kosztowały one nieco poniżej 2 tys. zł za tonę, obecnie jest to już ponad 5 tys. zł za tonę - alarmuje Jakub Szkopek, analityk DM mBanku.

Jeszcze do niedawna na rynku fizycznie brakowało surowca. Szkopek informuje, że w maju, ze stopniowym powrotem mocy na rynek, sytuacja się trochę normuje. Ceny są co prawda dalej bardzo wysokie, ale nie ma już takich problemów z dostępnością.

Blacha walcowana - rekordy rekordów

Rekordowe poziomy cenowe ma za sobą ruda żelaza. Kosztowała już nawet 230 dol. za tonę. Obecnie jej cena oscyluje wokół 200 dol. To w prosty sposób przekłada się na stal. Blacha walcowana bije już rekordy rekordów. Ostatni pik cenowy obserwowany był w 2008 roku. Wówczas kosztowała ponad 800 euro za tonę. Teraz jest to już 1050 euro za tonę. - Jeszcze nigdy nie było tak drogo. To są realne wyzwania dla spółek przemysłowych - mówi analityk.

Reklama

Dodatkowo podrożał transport morski, co również wpływa na ostateczną cenę produktu. Ceny frachtu z Chin do Europy w tym roku praktycznie się podwoiły. To z jednej strony efekt wzmożonych działań handlowych, z drugiej - polityki klimatycznej. Statki wpływające do Europy muszą spełniać pewne normy emisyjne, co ogranicza flotę, która może tu dotrzeć.

Do końca wakacji

Wysokie ceny mogą się utrzymywać do końca wakacji. - Ale i później na rynku może być drogo ze względu na zapowiedzi dużych programów infrastrukturalnych, które mają pobudzić światowe gospodarki pogrążone w kryzysie. Ceny stali pozostaną wysokie w dłuższej perspektywie. Być może po wakacjach czeka nas jakaś korekta, ale i tak trzeba się przyzwyczaić, że tanio nie będzie - podkreśla Szkopek.

Kraje zaczynają chronić swoje rynki złomu. Dotyczy to m.in. Chin, które chcą produkować coraz więcej stali ze złomów, ale i Rosji. Rosyjskie władze, chcąc spowolnić wzrost cen metali na rosyjskim rynku, zamierzają już po raz drugi w tym roku podnieść cło eksportowe na złom. Wzrost ma być znaczący, o połowę - do 90 euro za tonę. Taki pomysł zgłosiło Ministerstwo Przemysłu i Handlu.

Popyt na złom będzie rosnąć

Dyrektor zarządzający rosyjskiej agencji ratingowej NKR Dmitrij Oriechow ocenia, że podwojenie cła powinno doprowadzić do spadku cen złomu rosyjskiego o 3-5 proc. Uważa jednak, że w dłuższej perspektywie kluczowy dla cen będzie stosunek popytu do podaży. A popyt na złom będzie zapewne rosnąć. Zużycie tony złomu zastępuje zużycie 1,4 tony rudy, której ceny biją rekordy. Dodatkowo pozwala uniknąć emisji 1,5 tony CO2, co nie jest bez znaczenia, biorąc pod uwagę  aspektów środowiskowych.

Chiny, które są największym producentem stali odpowiadającym za ponad 50 proc. światowych dostaw, zadeklarowały neutralność emisyjną do 2060 roku, tymczasem produkcja stali wiąże się z dużymi emisjami CO2. Państwo Środka od jakiegoś czasu ogranicza więc jej produkcję i stara się przechodzić z wielkopiecowej produkcji stali na piece elektryczne. Proces toczy się powoli, ale nie ustaje.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Jak informuje Szkopek, teraz ok. 70 proc. produkcji stali odbywa się w procesie tradycyjnego koksowego wytopu surówki żelaza, a 30 proc. - w piecach elektrycznych. W przypadku Chin proporcje te wynoszą na razie 10 do 90, w Europie 40 do 60. - Niestety, jakość stali wychodzącej z pieca elektrycznego jest gorsza niż wytwarzanej w tradycyjnej technologii wielkopiecowej. Nie wyprodukuje się tu wysokojakościowej stali walcowanej np. dla automotive - podkreśla Szkopek.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: hutnictwo | podwyżki cen | recesja | pandemia koronawirusa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »