Chciwość dużych firm napędza inflację? „Problemu nie można dłużej ignorować”
To marże firm odpowiadają za połowę, a nawet dwie trzecie inflacji w takich krajach jak USA, Wielka Brytania czy Niemcy – wynika z badań ekonomistów z najważniejszych banków centralnych. A Albert Edwards, globalny strateg w banku Société Générale mówi o inflacji chciwości (greedflation) korporacji i uważa, że może się to skończyć kontrolą cen.
Idziesz do osiedlowej piekarni i w końcu zauważasz, że coś nie gra. Oczywiście nie zapisujesz, ile płacisz każdego dnia za chleb, wegańskie masło, suszone świerszcze do spaghetti czy proszek do prania, więc wzrost cen umyka twojej uwadze, póki starcza ci na zakupy. Ale ponieważ jesteś fanem bagietek, pogrzebałeś w pamięci i doszedłeś do tego, że jeszcze jakiś czas temu płaciłeś za nią 3,20, a dziś 5,40 zł. Mało to czy dużo?
Oczywiście wiesz - jest inflacja. Podrożała mąka, z której piekarz piecze bagietki i prąd do pieca, w którym piecze, transportu, którym dowozi do sklepów bagietki i zapiekanki z serem. Ponieważ rosną ceny, piekarz musi płacić lepiej pracownikom, żeby nie rzucili roboty. I nawet nie zastanawiasz się nad tym, że podwyżka ceny bagietki o bez mała 70 proc. to jednak sporo.
Przedsiębiorstwa, a zwłaszcza zbadane przez ekonomistów wielkie korporacje znakomicie zrozumiały ten mechanizm zanim my, konsumenci, się w tym połapaliśmy. Tylko czekały na sygnał - jest inflacja, ludzie są przekonani, że ceny będą dalej rosły, oczekiwania inflacyjne urwały się z kotwicy - piekła nie ma, ceny można podnosić ile się tylko da. I w ten sposób inflacja jest o wiele wyższa niż byłaby, gdyby nie ich chciwość.
Oczywiście - wszystkim firmom i małym i wielkim wzrosły także koszty. Ale wzrost kosztów stał się tylko pretekstem czy też wymówką do dźwignięcia w górę marż. Andrew Glover, José Mustre-del-Río i Alice von Ende-Becker, ekonomiści z Fed w Kansas City wyliczyli, że we wzroście wskaźnika PCE, czyli miary osobistych wydatków konsumentów w USA, który w 2021 roku wyniósł 5,8 proc., wzrost marż odpowiada za 3,4 punktu procentowego.
Niewidziany w historii wzrost marż utrzymywał się w 2022 roku. Podobne wyniki dały badania ekonomistów Europejskiego Banku Centralnego. Ustalili oni, że średnio w latach 1999-2022 zyski stanowiły około jednej trzeciej deflatora PKB (to miara wzrostu cen wszystkich dób i usług wchodzących w skład PKB, a nie tylko cen konsumpcyjnych), a w 2022 roku było to przeciętnie dwie trzecie.
W USA największe firmy z listy Fortune500 wygenerowały najwyższy w historii zysk w wysokości 1,8 biliona dolarów przy przychodach w wysokości 16,1 biliona dolarów - przypomina dwutygodnik "Fortune". A to znaczy, że do wzrostu własnych kosztów produkcji, paliw, surowców, dóbr pośrednich, zaopatrzenia, korporacje dołożyły jeszcze niebotyczne marże. W Wielkiej Brytanii marże 350 największych spółek giełdowych były o 74 proc. wyższe niż przed pandemią, a w Hiszpanii o 60 proc. wyższe niż w 2019 roku.
Albert Edwards z Société Générale prześledził dane Biura Analiz Ekonomicznych (BEA) Departamentu Handlu USA z ostatnich 40 lat. Pokazują one, że w tym okresie koszty pracy na jednostkę produkcji wzrosły o 210 proc., jednostkowe koszty pozapracowe - o 220 proc., a marże - o 450 proc. Największy wzrost marż - o ok. 50 proc. - rozpoczął się zaraz po ustąpieniu pierwszej fali pandemii, jeszcze w 2020 roku i dotąd ani o krok się nie cofnął.
Jakie mechanizmy pozwoliły na taki wzrost inflacji? Główny pogląd głosi, że inflacja jest zjawiskiem makroekonomicznym, nierównowagi podaży i popytu. Po stronie podaży nastąpiły zakłócenia w łańcuchach dostaw związane z pandemią, a potem szok cen paliw i surowców spowodowany napaścią Rosji na Ukrainę. Po stronie popytu gospodarstwa domowe zgromadziły w czasie lockdownów oszczędności, a gdy pandemia przestała być groźna wydawały znacznie więcej pieniędzy.
To jednak nie wyjaśnia do końca przyczyn inflacji - twierdzą Izabella Weber i Evan Wasner z Uniwersytetu Massachusetts Amherst. Ich zdaniem obecna inflacja ma również podłoże mikroekonomiczne. Tkwi ono w zdolności firm o dużej sile rynkowej do podnoszenia cen.
"Takie firmy są kreatorami cen, ale dokonują podwyżek tylko wtedy, gdy oczekują, że ich konkurenci zrobią to samo. Wymaga to dorozumianej umowy, która może być koordynowana przez szoki kosztowe w całym sektorze i wąskie gardła w dostawach" - napisali w niedawno opublikowanym artykule "Inflacja, zyski i konflikty sprzedawców: dlaczego duże firmy mogą podnosić ceny w nagłych wypadkach?".
Tego typu inflacja może być przejściowa i ręka rynku doprowadzi kiedyś ceny do równowagi, niepostrzegalnie je wygładzi. Ale jest też inna opcja. "Inflacja sprzedawców" może doprowadzić do samonakręcającej się spirali inflacyjnej - przewidują badacze z Baltimore.
Albert Edwards określa dążenie przedsiębiorstw do wykorzystywania rosnących cen do generowania nadmiernych zysków greedflation, czyli inflacją wynikającą z chciwości. Mechanizm jest prosty: ceny światowe rosną napędzane niedostatkami w podaży i wygłodniałym popytem, a to powoduje wzrost cen, w tym kosztów przedsiębiorstw. Zazwyczaj rosnące koszty surowców, dóbr pośrednich i płac ograniczają marże przedsiębiorstw. Ale tym razem jest inaczej. Firmy nie tylko zwiększają ceny by pokryć wyższe kosztów, lecz zwiększają swoje marże do rekordowych i "bezprecedensowych" poziomów.
"Firmy pod przykrywką ostatnich kryzysów podniosły marże (...) I, co najbardziej zaskakujące, nadal to robią, nawet gdy koszty surowców spadają" - napisał w niedawno opublikowanym przez bank przeglądzie tygodniowym.
Podobnie jak badacze z Baltimore uważa on, że choć ekonomia mówi, iż zbyt wysokie ceny natrafią na barierę popytu, co powinno spowodować ich dostosowanie, a konkurencja na rynku daje innym przedsiębiorstwom możliwości wejścia dzięki temu, że zaoferują niższe ceny, to niektóre sektory są tak skoncentrowane, że konkurencja nie jest w stanie odegrać roli deflacyjnej. Nawet na wysoce konkurencyjnych rynkach, jak w USA, dominuje sześciu gigantów naftowych (w Polsce jest tylko jeden), a cztery firmy kontrolują od 55 do 85 proc. produkcji mięsa.
Z kolei przywołane już badania ekonomistów z Fed w Kansas City pokazują, że owszem, wzrost siły monopolistycznej, czy też oligopolistycznej i wyższy popyt sprzyjają możliwościom podnoszenia cen przez przedsiębiorstwa, ale podstawowy mechanizm jest inny. Firmy podnoszą marże, gdyż oczekują w przyszłości wzrostu kosztów i ich motywacją jest strach przed takim wzrostem. Zawyżają ceny na wszelki wypadek, żeby pokryć wzrost kosztów, którego dopiero się spodziewają.
Taka diagnoza każe stawiać pytanie - jak walczyć z inflacją, której przyczyny nie są wyłącznie makroekonomiczne? Polityka pieniężna banków centralnych zwalcza część popytową inflacji, ale popyt - jak pokazują hipotezy naukowców - to tylko jedna z przyczyn. Polityka pieniężna nie wystarczy - twierdzą naukowcy z Baltimore. Trzeba takie impulsy inflacyjne dusić w zarodku.
"Polityka powinna zmierzać do powstrzymania wzrostu cen na etapie impulsu, aby zapobiec inflacji od samego początku" - napisali.
Albert Edwards dodaje, że chciwość korporacji odegrała znacznie ważniejszą rolę w napędzaniu inflacji niż wzrost płac następujący po pandemii w wielu gospodarkach świata. Sytuacja jest odwrotna niż zwykle sądzono - spirala inflacyjna spowodowana chciwością grozi teraz doprowadzeniem do inflacyjnej spirali płac, a nie odwrotnie.
"To duży problem dla decydentów, którego po prostu nie można dłużej ignorować" - napisał. Jeśli taka sytuacja potrwa, a inflacja będzie dalej wysoka, może doprowadzić do niepokojów społecznych, gdy konsumenci będą wciąż odczuwać spadek swojej siły nabywczej. "Koniec chciwości musi nadejść. W przeciwnym razie możemy zobaczyć koniec kapitalizmu" - dodał.
I idzie jeszcze o krok dalej niż badacze z Uniwersytetu Massachusetts Amherst, bo uważa, że być może sposobem zapanowania nad pierwotnym impulsem inflacyjnym płynącym ze strony sprzedawców byłaby tymczasowa kontrola cen. Mogłaby ona - im szybciej tym lepiej -przerwać inflacyjną spiralę.
Z badań EBC wynika jeszcze jedno. Nagle pojawiająca się inflacja wywołuje asymetrię informacyjną. Nie wiemy przecież, czy wzrost ceny wynika ze wzrostu kosztów nakładów, czy też ze wzrostu marży zysku. A im wyższa inflacja, tym lepsza okazja do podniesienia marży i tym większe zagubienie konsumenta. Widać z tego komu na wysokiej inflacji zależy.
Wróćmy do naszej osiedlowej piekarni, w której utknęliśmy zagubieni i nie wiemy, czy kupić bagietkę czy zapiekankę, bo już trudno szarpnąć się na jedno i drugie. Okazuje się w niej, że chciwe są nie tylko globalne korporacje. Chciwi bywają też piekarze, cukiernicy, producenci pomidorów i fleków. Inflacja może być dla nich wszystkich drogą do ekonomicznego sukcesu.
Jacek Ramotowski