Chiny nie aż tak silne, jak może się wydawać. "Liczne wewnętrzne problemy"

Chiński bank centralny ruszył z pomocą gospodarce Państwa Środka. Rynki finansowe zelektryzowała informacja o potężnym pakiecie stymulacyjnym, który ma ułatwić dostęp do kredytu i pobudzić konsumpcję wśród nadzwyczaj oszczędnych chińskich obywateli. Bankierzy centralni postanowili wesprzeć też giełdę i rynek nieruchomości. Cel jest jeden - pomóc gospodarce osiągnąć tegoroczny cel wzrostu, wyznaczony przez Komunistyczną Partię Chin. I kontynuować budowę ekonomicznych przewag w skali globalnej.

We wtorek 24 września Ludowy Bank Chin uruchomił największy od czasów pandemii koronawirusa pakiet stymulacyjny dla gospodarki. W ramach poluzowania polityki monetarnej obniżył stopę rezerw obowiązkowych w dużych bankach do 9,5 proc. z wcześniejszych 10 proc. Oznacza to, że pożyczkodawcy mogą mieć "zamrożoną" mniejszą ilość pieniędzy na rachunkach w banku centralnym i obracać większymi kwotami - wstępne szacunki wskazują, że pozwoli to uwolnić około 1 biliona juanów do gospodarki.

Bank centralny Chin chce wesprzeć gospodarkę i uruchomić silnik konsumpcji

Bank centralny Państwa Środka obniżył też roczną stopę głównego mechanizmu pożyczkowego o 30 punktów bazowych, zapowiedział zredukowanie oprocentowania zaciągniętych kredytów hipotecznych o około 50 punktów bazowych i zmniejszył wymagania co do minimalnego wkładu własnego przy kredytach na zakup drugiego mieszkania - z 25 proc. do 15 proc. (właśnie 15 proc. wynosi obecnie w Chinach minimalny wkład własny przy kredycie na zakup pierwszego lokum). 

Reklama

"Oczekuje się, że obniżenie obecnego oprocentowania kredytów hipotecznych przyniesie korzyści 50 milionom gospodarstw domowych lub 150 milionom osób, zmniejszając wydatki gospodarstw na odsetki średnio o około 150 mld juanów rocznie, co skutecznie pobudzi konsumpcję i inwestycje" - powiedział prezes Ludowego Banku Chin Pan Gongsheng.

Wsparcie zostało skierowane nie tylko do kredytobiorców (obecnych i potencjalnych) i rynku nieruchomości. Ludowy Bank Chin pozwoli też brokerom używać funduszy pochodzących z banków centralnych na zakup akcji. 

O ile w odpowiedzi na ten ruch główne chińskie indeksy - Shanghai Composite i Hang Seng - od razu zaczęły piąć się w górę, o tyle eksperci mają obawy co do tego, czy działania banku centralnego nakierowane na "szeregowych" konsumentów faktycznie sprawią, że Chińczycy będą chętniej wydawać pieniądze

Problemem chińskiej gospodarki stała się oszczędność obywateli. Konsumpcja prywatna to w końcu ważny silnik gospodarczy, a ten w Chinach nie chce odpalić z uwagi na skomplikowane zaszłości polityczne, gospodarcze i kulturowe.

I to właśnie szwankująca konsumpcja spędza sen z powiek Komunistycznej Partii Chin. Jeśli wszystkie motory wzrostu PKB nie będą działać jak należy, zagrożony zostanie nadrzędny cel na ten rok.

Partia wyznaczyła cel gospodarczy. Trzeba go osiągnąć

- Należy, oczywiście, pamiętać, że Chiny jako kraj są centralnie zarządzane - a więc i cel wzrostu gospodarczego został tam odgórnie ustalony przez partię rządzącą na 5 proc. w skali roku. Tymczasem prognozy wskazują, że wzrost ten może wynieść między 4,5 a 4,7 proc., a więc poniżej celu. Oczywiście, z takiego obrotu spraw partia rządząca nie byłaby zadowolona, więc ruszyła z ofensywą luzowania polityki monetarnej - mówi Interii Daniel Kostecki, Główny Analityk Rynków w CMC Markets Polska. 

- Ofensywa ta obejmuje ułatwienie dostępu do finansowania, obniżenie stopy rezerw obowiązkowych dla banków, a także umożliwienie wykorzystywania funduszy banku centralnego do zakupu akcji, ponieważ chiński rynek akcji też dołuje - wyjaśnia.

- Jest to największy pakiet stymulacyjny od czasów pandemii. Warto jednak zauważyć, że Ludowy Bank Chin musiał poczekać na zrobienie kroku przez Fed, a to dlatego, że juan ostatnimi czasy bardzo mocno tracił na wartości w stosunku do dolara - dodaje Kostecki. 

- Gdyby więc Chiny zdecydowały się na poluzowanie monetarne przed USA, to juan osłabiłby się w stosunku do amerykańskiej waluty jeszcze bardziej, co zrodziłoby dodatkowe komplikacje dla chińskiej gospodarki. Takiego scenariusza chińscy decydenci chcieli naturalnie uniknąć, a ponieważ Fed dokonał już obniżki stóp i sygnalizuje, że to dopiero początek, to chiński bank centralny ma otwartą furtkę do dalszych działań i nie musi już obawiać się deprecjacji własnej waluty. Może próbować przyciągać kapitał do bardzo nisko wycenianych chińskich aktywów. Ma to na celu przekonanie inwestorów, że Chiny są na ścieżce do osiągnięcia wzrostu gospodarczego na poziomie 5 proc. - i zrobią wszystko, by tak się stało. 

Osiągnięcie celu wyznaczonego przez partię to nie tylko kwestia zachowania twarzy w oczach globalnych inwestorów. Chiny w coraz mniejszym stopniu są rynkiem rozwijającym się i ma to swoje konsekwencje dla tempa wzrostu PKB.

Chiny teraz są drugą gospodarką świata i - jak na tak dużą gospodarkę - cały czas rozwijają się w stosunkowo szybkim tempie. Oczywiście, trzeba pamiętać, że do końca nie wiemy, na ile wiarygodne są oficjalne dane, które spływają do nas z Chin i na których się opieramy, trzeba na to brać poprawkę - zaznacza Damian Wnukowski, koordynator programu Azja i Pacyfik w Polskim Instytucie Spraw Międzynarodowych (PISM).

Chińska gospodarka dojrzała. I rozwija się wolniej

- Obecnie chiński wzrost gospodarczy jest słabszy niż jeszcze parę lat temu, ale też struktura i dojrzałość chińskiej gospodarki uległy zmianie. To nie jest już rynek rozwijający się, w takim znaczeniu jak w przypadku wielu państw np. Afryki i Azji. Przewidziany na ten rok wzrost PKB o ok. 5 proc. to cel ustalony odgórnie, jak co roku, przez Komunistyczną Partię Chin. Cała administracja, wszystkie prowincje dążą do tego, żeby ten poziom uzyskać. To z kolei rodzi ryzyko złej alokacji kapitału i stawiania szybkich efektów statystycznych ponad długofalowym rozwojem. Wpływa to na obecną sytuację gospodarczą Państwa Środka - zauważa ekspert PISM.

- Gospodarka ta w niektórych obszarach jest potęgą i narzuca warunki światu - tu wymienić trzeba przemysł i nowoczesne technologie, w tym elektromobilność czy zieloną energetykę (zwłaszcza panele fotowoltaiczne i turbiny wiatrowe). Z drugiej strony są obszary, które borykają się z ogromnymi trudnościami. Należy do nich przede wszystkim rynek nieruchomości.

- Jeśli chodzi o działania mające stymulować popyt na rynku nieruchomości, to pamiętajmy, że problemy Chin zaczęły się w dużej mierze właśnie od tego rynku - mówi Daniel Kostecki z CMC Markets Polska. 

- W Chinach wybudowano swego czasu bardzo dużo nieruchomości, których nie było komu kupować. To m.in. efekt polityki jednego dziecka, która, łagodnie mówiąc, odbiła się Chinom czkawką. Rosła liczba pustostanów, upadali deweloperzy (najgłośniejsze bankructwa to te dotyczące firm Evergrande i Country Garden - red.) - pojawił się więc pomysł, by rozruszać popyt poprzez obniżenie wkładu własnego na drugą nieruchomość do 15 proc. z 25 proc. Oczywiście, nie wiadomo, czy to zadziała - polityka monetarna może być prowadzona tak, by ułatwiać dostęp do kredytu, ale druga strona musi chcieć ten kredyt zaciągnąć. Rynki finansowe, póki co, mogą dyskontować te działania banku centralnego i obstawiać, że to zadziała, ale tak naprawdę dopiero za kilka miesięcy dowiemy się, czy popyt na kredyt wzrósł i czy te działania mają rację bytu. 

Oszczędny jak Chińczyk. To problem dla gospodarki

Damian Wnukowski z PISM podkreśla, że problemy chińskiego rynku nieruchomości mają związek z niskim poziomem konsumpcji.

- Obecnie duża część majątków Chińczyków ulokowana jest w nieruchomościach, a tymczasem ceny domów i mieszkań spadają. Na rynku jest mnóstwo nieukończonych projektów, dochodzi do bankructw firm deweloperskich. Dochodzi do tego trudna sytuacja na rynku pracy, zwłaszcza wśród młodych Chińczyków. W społeczeństwie chińskim dominuje zatem niepewność i awersja do wydawania pieniędzy czy do większej konsumpcji. Zamiast tego przeważa skłonność do oszczędzania i odkładania pieniędzy na trudne czasy. Do tego walnie przyczyniła się pandemia - wiele gospodarstw domowych, ale też przedsiębiorców, zubożało w tym czasie i radziło sobie dzięki oszczędnościom. Teraz starają się odbudować tę poduszkę finansową.

- Podobne mechanizmy obserwujemy teraz zresztą w społeczeństwach Zachodu, gdzie ludzie też odtwarzają oszczędności, ale w Chinach dzieje się to na dużą skalę. Ma to związek z uwarunkowaniami kulturowymi i skłonnością Chińczyków, czy szerzej: Azjatów, do oszczędzania. Dlatego zresztą przez wiele lat, dzięki niskiej konsumpcji i oszczędzaniu, w Chinach były środki na inwestycje, co przyczyniło się do stworzenia z Państwa Środka "fabryki świata". Dodatkowo obostrzenia pandemiczne w Chinach były o wiele bardziej dotkliwe niż w wielu innych państwach i w tamtejszym społeczeństwie zostawiły głębszy ślad, co teraz przekłada się na tym większą ostrożność w wydawaniu pieniędzy. Wraz z ograniczeniem możliwości inwestycyjnych, oszczędność Chińczyków działa przeciwko gospodarce.

Nasz rozmówca zwraca uwagę na fakt, że skłonność do oszczędzania w chińskim społeczeństwie jest dodatkowo potęgowana przez tamtejszy słabo rozwinięty system zabezpieczenia społecznego. 

- Wielu Chińczyków nie chce wydawać pieniędzy na dobra i usługi, bo myśli o zabezpieczeniu się na wypadek np. choroby. W Chinach dużą część opłat za świadczenia służby zdrowia ponoszą sami obywatele; podobnie wygląda sytuacja w edukacji, co jest paradoksem w kontekście tego, że Chiny nazywają siebie państwem komunistycznym.

- Tutaj dochodzimy do działań podjętych dzisiaj przez bank centralny na polu stymulacji monetarnej. Ułatwienie dostępu do kredytu i inne elementy pakietu poluzowania będą miały, moim zdaniem, ograniczony efekt, jeśli chodzi o skłonność konsumentów i firm do większych wydatków. To nie pierwsza obniżka stóp w Chinach i nie pierwsze zmniejszenie poziomu rezerwy obowiązkowej w bankach w ostatnich latach.

Partia rządząca w Chinach nie chce wzmocnienia klasy średniej

Problem jest bowiem głębszy i ma swoje korzenie w trudnościach związanych z transformacją modelu gospodarczego Chin - z opartego na eksporcie i inwestycjach na model, którego podstawę stanowić mają konsumpcja i innowacje. Ponadto rolę odgrywa m.in. niechęć partii rządzącej do reform strukturalnych, wzmacniania klasy średniej, co utrudniłoby kontrolę społeczeństwa i skupianie się na bezpieczeństwie.

Działania chińskich władz są nastawione obecnie nie na wspieranie konsumpcji - choć wiedzą one, że długofalowo jest ona ważna - ale na zdobycie przewagi w kluczowych technologiach przyszłości, co ma wzmacniać pozycję kraju na arenie międzynarodowej: samochodach elektrycznych, zielonej energii, AI, robotyce. To właśnie w tych sektorach lokowane są największe pieniądze w formie subsydiów, co sprzyja nadprodukcji i zwiększaniu eksportu, a tym samym uderza w partnerów handlowych Chin, np. UE. 

Chiny liczą na to, że jeśli zdobędą przewagę w tych obszarach, to przełoży się to na siłę państwa, dobrobyt społeczny i utrwalenie władzy partii. W poprzednich dekadach było tak, że ograniczano prawa obywatelskie, ale społeczeństwo bogaciło się, co wpływało też na postrzeganie KPCh przez obywateli. Obecnie ten model nie funkcjonuje już tak sprawnie, ale rządzący liczą na to, że uda się go utrzymać.

Tymczasem polityka fiskalna jako potencjalna druga noga działań stymulacyjnych miałaby niebagatelne znaczenie.

- O ile polityka monetarna została poluzowana, to na razie nie widzimy sygnałów, żeby rząd chciał coś zrobić w kwestii subsydiów dla gospodarstw domowych, firm czy samorządów. Gdyby takie działania się pojawiły, wzmocniłoby to przekonanie inwestorów, że Chiny zrobią wszystko, żeby dojść do wspomnianych 5 proc. wzrostu PKB - podkreśla Daniel Kostecki z CMC Markets Polska. - Takie działania mogłyby też pomóc Chinom wyjść z utrzymującej się w gospodarce deflacji - obecnie gospodarstwa domowe ostrożnie podchodzą do wydawania pieniędzy, bo zakładają, że ceny będą dalej spadać. Mamy więc zastój w konsumpcji, który dodatkowo spowalnia wzrost gospodarczy. Oczywiście, część konsumentów mogłaby zdecydować się odłożyć pieniądze, kluczowe jest więc, by przekonać ich, że deflacja niedługo się zakończy. 

- Jednak już obecne działania Chin przełożą się na pewien wzrost cen, zwłaszcza od strony producentów, bo powinny podbić ceny surowców, co z kolei spowoduje lekki wzrost kosztów wytworzenia produktów. Już teraz obserwujemy wzrosty cen miedzi, za nimi powinny podążyć wzrosty cen rudy żelaza i cen ropy - bo jeśli chińska gospodarka miałaby zacząć zmierzać w kierunku 5-procentowego wzrostu, to i ropa powinna zacząć drożeć. Wszystko to doprowadzi do lekkiego wzrostu cen w Chinach - uważa Kostecki.

Chiński kolos na glinianych nogach? "To wciąż potężna siła"

Damian Wnukowski z PISM wskazuje, że stymulację fiskalną ogranicza też skala zadłużenia w Chinach, które jest jednym z głównych problemów Państwa Środka. 

- Dotyczy to zwłaszcza finansów prowincji, bo te, konkurując między sobą o jak najlepsze wyniki ekonomiczne (wiąże się to m.in. z prestiżem i pozycją lokalnych członków partii), stosują różne mechanizmy finansowe, np. w celu realizacji inwestycji infrastrukturalnych, nie zawsze zrównoważonych z punktu widzenia lokalnych budżetów, choć dające krótkotrwałe efekty. Obecnie łączne zadłużenie sektora publicznego i prywatnego w Chinach wynosi ponad 300 proc. PKB. Władze centralne nie chcą więc nadmiernie zwiększać zadłużenia publicznego, chcąc zachować wiarygodność w oczach rynków finansowych.

Czy w obliczu wszystkich tych trudności wciąż uprawnione jest traktowanie Chin jako globalnej potęgi gospodarczej? A może chiński kolos tak naprawdę stoi na glinianych nogach? - Taka konkluzja byłaby zbyt daleko idąca - zaznacza ekspert.

- Pamiętajmy, że potencjał chińskiej gospodarki wciąż jest ogromny - mówi Damian Wnukowski. 

- Widzimy obecnie w UE, jak mocno jesteśmy powiązani z Chinami, a czasami uzależnieni od nich w wielu obszarach - władze ChRL liczą na wykorzystanie tego do budowy pozycji państwa na arenie międzynarodowej. Gospodarka Chin to wciąż potężna siła, jednak dotykają ją liczne wewnętrzne problemy - podsumowuje. 

Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »