Choinka, komin i chińskie gumki, czyli ekologiczne tempora mutantur

Jeszcze 30 lat temu ustawienie w domu plastikowej choinki było wtedy najwyższym przejawem myślenia ekologicznego. Właśnie takie sztuczne drzewko pozwalało Polakowi spędzić święta w głębokim przeświadczeniu, że... dba o ojczystą przyrodę - pisze na łamach najnowszego miesięcznika "Biznes&Ekologia", Bartłomiej Mayer.

Polskie Boże Narodzenie bez choinki i prezentów pod nią? Nie do pomyślenia! Tradycja zobowiązuje, dlatego już niebawem wszyscy, jak kraj nasz długi i szeroki, ruszymy na place i bazary, by znaleźć to jedyne, wymarzone, pachnące lasem, najpiękniejsze na świecie świąteczne drzewko. A przecież zaledwie 30 lat temu choinkę przed świętami wyjmowało się najczęściej z piwnicy lub pawlacza. Plastikowe drzewko wystarczyło lekko otrząsnąć z kurzu i postawić na honorowym miejscu w pokoju. Niektórzy nasi rodacy tuż przed wieczerzą wigilijną spryskiwali jeszcze taką sztuczną, nienaturalnie zieloną choinką przywiezionym z NRD lub Czechosłowacji sprayem do toalet o zapachu igliwia. Właśnie takie drzewko pozwalało Polakowi spędzić święta w głębokim przeświadczeniu, że... dba o ojczystą przyrodę. Tak, tak! W latach 80. ustawienie w domu plastikowej choinki było najwyższym przejawem myślenia ekologicznego - choć tego akurat terminu jeszcze prawie nikt w Polsce nie używał. Mało kto zastanawiał się wtedy nad tym, że wyprodukowane z syntetycznych substancji drzewko, gdy ostatecznie dożyje swych dni i znajdzie się już na wysypisku śmieci, rozkładać się będzie setkami, a może nawet tysiącami lat.

Reklama

30 lat temu pod sztuczką choinką dzieci znajdowały wyśnione, wyczekane prezenty. Bywały wśród nich chińskie piórniki, chińskie pióra lub pachnące (choć należałoby raczej powiedzieć wydzielające woń) gumki do mazania. Sprowadzone z bratnich Chin dobra były wtedy szczytem luksusu i dobrego smaku. Dziś produkt z napisem "made in China" to bardzo często synonim niskiej jakości lub wręcz tandety. Mamy też świadomość, że zarówno przybory szkolne, zabawki, czy nawet produkty żywnościowe pochodzące z Państwa Środka zawierają substancje, które nie zawsze spełniają wszystkie normy. Trudno też tego typu produkcję uznać za szczególnie ekologiczną. Oj, brakowało nam tej wiedzy przed 30 laty.

Zresztą dymiące fabryczne kominy, które "zdobiły" krajobrazy wszystkich państw obozu demokracji ludowej z Chinami i Polską włącznie, też były wtedy powodem do dumy. Bo jeśli dym obficie wznosi się w niebo, to zakład produkuje i trwa bohaterska walka załogi o realizację planu. A wszystko po to, by "Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej". Ileż zmieniło się od tamtych czasów! Zatruwające powietrze kominy nie są już powodem do dumy, ale raczej wstydu i nałożenia na właściciela zakładu wysokich kar finansowych. Może nastała więc już pora, by przestać uczyć przedszkolaków, że: ".. Polska to miasto, strumień i rzeka/i komin fabryczny, co dymi z daleka." *

Bartłomiej Mayer

* Fragment wiersza "Co to jest Polska?" Czesława Janczarskiego.

Dowiedz się więcej na temat: chińskie | komin | choinkę | choinka | choinki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »