Co będzie, gdy budżet "przepadnie"
PO twierdzi, że gdyby "dzisiaj" miała głosować za budżetem powiedziałaby "nie". Inne partie na razie opowiadają się za przyjęciem ustawy, Nie można jednak wykluczyć scenariusza, że budżet przepadnie w głosowaniu. Co będzie wówczas?
Ekspert Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową dr Wojciech Misiąg uważa, że w takiej sytuacji wydatki państwa byłyby realizowane na podstawie projektu budżetu. Według konstytucji, po rozpoczęciu roku budżetowego, do czasu wejścia w życie ustawy budżetowej (kiedy budżet jeszcze nie został uchwalony, podpisany przez prezydenta, albo nie ogłoszono go jeszcze w dzienniku ustaw) rząd prowadzi gospodarkę finansową na podstawie projektu ustawy budżetowej, który złożył. Z taką sytuacją mamy do czynienia od początku tego roku.
Projekt, nie prowizorium
Misiąg uważa, że jeśli Sejm nie uchwaliłby budżetu na 2006 r., "taka sytuacja mogłaby przeciągać się do końca roku, formalnie nie ma ograniczeń".
Niektórzy specjaliści twierdzą, że w sytuacji braku budżetu może obowiązywać prowizorium budżetowe. Wojciech Misiąg ma inne zdanie na ten temat. Uważa, że rząd musi stosować się do projektu, ponieważ "prowizorium to uchwalona przez Sejm ustawa, która wygląda jak budżet, tylko jest na krócej niż rok". "Natomiast wszystkie inne wymagania dotyczące prowizorium są dokładnie takie same jak w odniesieniu do budżetu, zarówno co do formy, zakresu, jak też sposobu uchwalenia" - powiedział. Ostatnio prowizorium było zastosowane w 1992 r.
Z projektem wiąże się jednak problem, czy powinien on być realizowany w takiej formie, w jakiej przyjął go gabinet Marka Belki, czy już po poprawkach wprowadzonych przez obecny rząd. Misiąg zauważa, że w polskim prawie nie została uregulowana kwestia autopoprawek do projektu budżetu. Według dotychczasowego zwyczaju parlamentarnego, przed uchwaleniem budżetu podstawą dokonywania wydatków był projekt rządowy, z autopoprawkami złożonymi przed początkiem roku, czyli w kształcie z 31 grudnia. Jednak, jeśli Sejm nie uchwaliłby budżetu, powstałby problem, który projekt rząd ma realizować. Ma to związek z rozbieżnymi interpretacjami, czy termin uchwalenia budżetu upływa 31 stycznia, czy 19 lutego.
Budżet Belki czy Marcinkiewcza
"Powstaje pytanie, co jest budżetem zastępczym, czy budżet Marka Belki czy Kazimierza Marcinkiewicza. To jest niejasne" - powiedział ekspert Instytutu. Problem w tym, że nie wiadomo, który projekt jest realizowany obecnie. "Ministerstwo Finansów coś sobie przyjęło samo z siebie" - powiedział. Nie wiadomo też, jak wyglądałaby sytuacja w przypadku wcześniejszych wyborów. Najprawdopodobniej nowy rząd złożyłby swój projekt budżetu na 2006 r., ale nie określają tego żadne terminy.
Według Misiąga, "sytuacja, w której to nie parlament uchwala budżet, a rząd wykonuje wydatki bez zgody parlamentu, nie jest sytuacją normalną". "To jest problem demokracji" - powiedział. "Martwi mnie takie podejście do finansów publicznych, że może warto nie uchwalić budżetu, bo to otwiera jakieś inne możliwości. Budżet jest po to, żeby rząd wiedział, ile może wydać pieniędzy. W tym momencie to zaczyna funkcjonować jako narzędzie innych rzeczy. Ja to oceniam negatywnie" - powiedział.
Przyznał, że w przypadku nieuchwalenia budżetu, "rząd miałby pewien komfort". "Jednak tak to wymyślono, żeby Sejm uchwalał budżet, żeby rząd nie mógł sobie sam przyznawać uprawnień do wydawania pieniędzy. To co jest dopuszczalne jako sytuacja przejściowa, nie powinno być dopuszczalne jako ciągłość" - powiedział.
Becikowe zostanie wypłacone
Ekspert IBnGR zaznaczył też, iż niezależnie od tego, czy Sejm uchwali czy nie uchwali budżetu, obowiązywać będą dwie uchwalone niedawno przez Sejm ustawy, zakładające wypłatę tzw. becikowego.
"Nie ma przepisu, który mówi, że można się uchylić od uchwalonej i obowiązującej ustawy stwierdzając, że nie ma na to pieniędzy w budżecie" - powiedział. "Jeśli ustawa wejdzie w życie, od tego momentu wskazane w niej osoby nabierają prawa do świadczeń. To jest kłopot rządu i parlamentu, żeby były na to pieniądze" - dodał.
Ewentualne nieuchwalenie budżetu nie będzie też miało wpływu na wykorzystanie przez Polskę środków z UE. "To są ustalenia, które zapadły w zupełnie innym trybie. Pieniądze z UE dostajemy dlatego, że przedstawiamy rachunki do rachunki do refundacji" - powiedział.