Co Chiny robią na Białorusi?
Nie mamy serca do jednego z sąsiadów. Dla większości z nas Białoruś to kraj równie odległy, jak któreś z państw afrykańskich - podobna, nieprzejrzysta satrapia sterowana przez dziwacznego, a gdy trzeba okrutnego dyktatora. Tymczasem dzieje się tam całkiem sporo.
Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2019
Katalizatorem był kryzys ukraiński, który dla Prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki był sygnałem ostrzegawczym: "w apetytach Moskwy następny możesz być ty" (co zresztą potwierdziły w dużej mierze późniejsze wydarzenia). Nie jest przypadkiem, że to właśnie pan i władca w Mińsku był gospodarzem rozmów oraz porozumień - nie do końca wykonanych - dotyczących zakończenia wojny i kryzysu na Ukrainie.
Tym samym Białoruś stała się nieco ważniejsza dla Unii Europejskiej, a przede wszystkim dla Niemiec i Francji. Dla Rosji zawsze była. Tyle że w ostatnich latach doszedł jeszcze jeden mocny gracz - Chiny. Z perspektywy Pekinu niedemokratyczny reżim z dużą dozą państwowego interwencjonizmu i deklarowanego "socjalizmu", na dodatek nie całkiem zależny od Moskwy, miał swoje atuty. A gdy jesienią 2013 r. ogłoszono ambitne plany Prezydenta Chin Xi Jinpinga mówiące o wizji budowy dwóch nowych Jedwabnych Szlaków (Belt and Road Initative - BRI), miejsce Białorusi w chińskich kalkulacjach błyskawicznie wzrosło, bo znalazła się na głównej osi Szlaku lądowego.
Chińskie inwestycje i większe zainteresowanie rozpoczęło się w połowie pierwszej dekady obecnego stulecia, w ramach prowadzonej już wtedy przez Pekin polityki wychodzenia na świat (zou chuqiu). Szacuje się, że w latach 2000 - 2014 Chiny dostarczyły Białorusi kredytów i pożyczek na łączną sumę 7,4 mld dol. Do poważnego, gospodarczego i handlowego zaangażowania doszło więc jeszcze przed rozpoczęciem zupełnie nowej, geostrategicznej gry w ramach inicjatywy BRI.
Prawdziwy przełom nastąpił podczas wizyty Xi Jinpinga, pierwszej tego typu w wykonaniu chińskiego przywódcy, na Białorusi w kwietniu 2015 r. Podpisano kilkadziesiąt porozumień na łączną kwotę 15,7 mld dolarów, a więc niebotyczną z punktu widzenia tego relatywnie biednego kraju o ograniczonych możliwościach i kontaktach. Obejmowały przede wszystkim projekty infrastrukturalne, głównie przemysłowe i komunikacyjne, ale też np. szkoły, multikina, a nawet kasyna, nie mówiąc o chińskiej pomocy w budowie systemu rakietowego Polonez. Oferta była więc bardzo szeroka.
Oczywiście były to przede wszystkim chińskie transze kredytowe i częściowo środki pomocowe, ale i tak z punktu widzenia białoruskich elit otworzyło się Eldorado, także dla własnego wzbogacenia się, jak też uniezależnienia od Moskwy. A sam Łukaszenko z dumą zabierał do Pekinu, nawet na szczyty BRI, swego wnuka ambitnie uczącego się chińskiego. Zachód nigdy nie chciał tu przyjść z powodu wyznawanych wartości, a Moskwa i Prezydent Rosji Vladimir Putin mieli swoje ambicje, niekoniecznie zbieżne z planami (jedyno)władcy w Mińsku. Tymczasem Chińczycy traktują te relacje jako "wzorcowe", mimo że Białoruś pozostaje poza inną, ważną chińską strategią współpracy z naszym rejonem, ukrytą pod formułą 17+1.
Szybko okrętem flagowym, w ramach mocnego wejścia chińskiego smoka, stał się park przemysłowy Wielki Kamień. Jest budowany na 112 km kwadratowych (oficjalna strona internetowa mówi o 850 ha) przez państwowy konglomerat - Chińską Agencję Inżynieryjną (CAMCE), obok międzynarodowego lotniska w Mińsku. Wzorowany na wcześniej zbudowanym parku w Suzhou, zaoferowanym władzom ChRL przez Singapur, Wielki Kamień zaczął powstawać na podstawie dekretu Łukaszenki z czerwca 2012 r.
Ale prawdziwego rozmachu inwestycje nabrały dopiero po wizycie Xi Jinpinga i włączeniu tego projektu w wizję BRI. Dopiero wtedy dołączyły do tego ambitnego projektu, zakładającego też budowę w pobliżu inteligentnego miasta na ok. 130 tys. mieszkańców, także inne firmy. A za nimi poszły dodatkowe linie kredytowe. Wśród kolejnych przedsiębiorstw nie zabrakło znanych chińskich molochów technologicznych, czyli Huawei i ZTE. Chodzi przecież o wysokie technologie, a nie tylko o infrastrukturę. Huawei zapowiedział budowę na terenie Parku pilotażowego projektu 5G, o którym tak głośno u nas i na świecie. Innymi słowy, ta nowoczesna technologia może pojawić się na Białorusi, a nie będzie jej u nas.
Teraz na terenie Parku działa ponad 60 firm, w tym aż 33 z Chin, a tylko 12 z Białorusi (reszta to firmy zachodnie, głównie niemieckie). Mówi się, że Chiny na terenie Wielkiego Kamienia zainwestowały ponad 2 mld dolarów, a według danych ambasady chińskiej w Mińsku kwota ta ma wynosić ostatecznie 5,5 mld. Pierwotnie przy wejściu Chin na Białoruś elity w Mińsku planowały 30 mld dol. na terenie całego kraju, co było klasycznym chciejstwem, bo to suma równa połowie rocznego PKB kraju. Ale i tak skumulowana suma chińskich kredytów, dotacji oraz inwestycji, jest szacowana przez renomowaną Chińską Akademię Nauk Społecznych w Pekinie na 20 mld, co wzbudza kontrowersje, nawet w naszych ośrodkach analitycznych, z reguły raczej pomniejszających niż eksponujących chińskie zaangażowanie.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Warte zauważenia i podkreślenia jest to, że paleta ofert stale rośnie, a ostatni notowany kredyt, opiewający na sumę 3,5 mld juanów (ok. 500 mln dol.) i podpisany 16 grudnia 2019 r., został udzielony przez szanghajską filię państwowego Chińskiego Banku Rozwoju. Tym razem na rozwój własnego przemysłu przetwórczego ropy naftowej na Białorusi (dotychczas uzależnionego od Rosji). Planowano dalsze kredyty i formy współpracy, ale wybuchła pandemia korona wirusa, która wiele zmieniła, chociaż chyba nie aż tak dużo, by chińskie zaangażowanie na terenie Białorusi zmniejszyć. Geostrategia dyktuje bowiem jednoznacznie - trzeba tam być i tego Pekin się trzyma.
Tym bardziej, że w relacjach dochodzą jeszcze intratne korzyści z dwustronnego handlu, strukturą przypominającego te z innymi partnerami w regionie (w tym z Polską). Chiny przede wszystkim sprzedają wysokie technologie i sprzęt, a kupują, za znacznie mniejsze sumy, towary rolne i surowce. W 2017 r. chiński eksport na Białoruś wyniósł 2,7 mld dol., a import tylko 360 mln dol. (w następnym roku przekroczył 3,5 mld dol., nadal z ogromną, chińską nadwyżką). To oczywiście niewiele w porównaniu z 84 mld dol. w obrotach Chin z Rosją w tym samym roku, ale przecież chodzi o kalkulacje geostrategiczne, a nie tylko interesy handlowe.
Oczywiście o liczby czy dane można się spierać, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę znane brytyjskie powiedzenie, że "są kłamstwa, wielkie kłamstwa oraz statystyka". Ale zamiast spierać się, czy faktycznie z przyznawanych kredytów i środków wykorzystano tylko 15 proc. czy 20 proc., trzeba raczej odnotować fakt, że tuż za naszą wschodnią granicą mamy zupełnie nowe zjawisko - mocnej, chińskiej obecności. Chińskie inwestycje, w tym np. projekt (na razie na papierze) budowy linii szybkich kolei (pomysł China Railway Construction Corp. z 2017 r.) aż do granicy z Polską, nie powinny być ignorowane i przemilczane. Podobnie jak fakt, że Białoruś jest państwem stowarzyszonym w ramach Szanghajskiej Organizacji Współpracy, która tym samym - mniejsza o jej znaczenie i rolę - stanęła dosłownie na polskiej granicy.
Tymczasem chińska obecność na Białorusi stale rośnie. Oczywiście nie jest aż tak duża jak pierwotnie planowano. Wiąże się to z ocenami całego BRI jako programu zbyt ambitnego i kosztownego nawet jak na duże możliwości Pekinu, co pokazują wiarygodne i niezależne analizy oraz oceny. Jednakże chińskie inwestycje u naszego wschodniego sąsiada stale rosną, a paleta kredytowych ofert i rozpoczynanych inwestycji ciągle się zwiększa.
Przykładowo firma Geely, ta sama, która jest właścicielem Volvo, w listopadzie 2017 r. uruchomiła na Białorusi fabrykę samochodów zwanych BelGee, z możliwością produkcji 60 tys. egzemplarzy rocznie i szansą jej podwojenia. Specyfika tej inwestycji, jak wielu innych, a przede wszystkim oparcie jej w 50 proc. na rodzimych podwykonawcach, sprawia, że samochody można sprzedawać co najwyżej w Rosji czy na Ukrainie, bo jakość produkcji nie do końca spełnia zachodnie standardy.
Inny chiński, państwowy konglomerat China Railway Construction Corporation (CRCC) już zaangażował się, obok kapitału szwajcarskiego, w budowę trzeciej linii metra w Mińsku (właśnie oddawanej na odcinku 17,2 km).
Według danych skrupulatnie zbieranych przez Białorusko-Chiński Międzyrządowy Komitet ds. Współpracy, Chińczycy angażują się nawet w takie projekty, jak budowy żłobków, przedszkoli, apartamentowców, a nawet domów opieki społecznej (wsparli budowę 22 z nich). Cały czas, podobnie jak u innych partnerów, promuje się też rzekomo produkcję na eksport do Chin, bo nadmierny deficyt w handlu jest bolączką białoruskich władz.
Te jednak, widząc intratne korzyści z chińskiego zaangażowania, zarówno dla kraju, jak i dla siebie, nie wahają się. Ubiegają się o status stałego członka w ramach formuły 17+1 (zaczęli ostatnio uczestniczyć w szczytach, przynajmniej jako eksperci). Zdobywają też pochwały ze strony Chin jako "jedno z najbardziej zaangażowanych państw w projekty BRI". Mimo niespełnienia wielu pierwotnie zakładanych planów, co mocno eksponują zachodnie ekspertyzy, Chińczycy najwyraźniej nie zrażają się niepowodzeniami i nadal liczą na współpracę.
Jedynie niezależni analitycy, także na Białorusi - a to znaczące - stawiają własnym elitom politycznym i biznesowym (często to te same osoby) zarzut, że angażują państwowe środki i zasoby w chińskie przedsięwzięcia nie do końca sprecyzowane i przejrzyste, za to z punktu widzenia budżetu dosyć kosztowne. Jest pewne, że dalsze, niezależne oceny tego, co się w tych dwustronnych relacjach dzieje, są więcej niż pożądane, a dla Polski powinny być ważne.
Przede wszystkim dlatego, że znajdujemy się na lądowym Jedwabnym Szlaku, a firmy niemieckie (i inne zachodnie) można znaleźć na sporym obszarze Parku Wielki Kamień. Może warto przynajmniej wiedzieć, co się po drugiej stronie Bugu dzieje, a nie obejmować tak ważnego dla naszych sąsiadów procesu wielkim milczeniem, by nie powiedzieć - ignorancją?
Bogdan Góralczyk
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego, politolog, dyplomata, znawca Azji