Co wolno wiedzieć Polakowi?

Sąd Administracyjny wydał ostatnio orzeczenie, zgodnie z którym ekspertyzy zamawiane przez organy władzy są informacją, do jakiej dostęp powinni mieć wszyscy obywatele. To reperkusja skargi złożonej w połowie lipca na fakt nieujawnienia ekspertyz, na podstawie których prezydent RP podpisał Ustawę o OFE.

Skarga została złożona w połowie lipca przez Mikołaja Barczentewicza z Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju, na fakt nieujawnienia ekspertyz, na podstawie których prezydent RP podpisał Ustawę o OFE. Zresztą osób i instytucji domagających się upublicznienia owej ekspertyzy było więcej. Jak ta opinia wpłynęła na prezydenta Bronisława Komorowskiego - nie wiadomo.

Reforma emerytur

Sprawa zaogniła się, kiedy z początkiem 2011 roku prezydent podpisał ustawę o otwartych funduszach emerytalnych. Zgodnie z jej przepisami, od maja do funduszy trafia nie 7,3 proc. naszych pensji, ale 2,3 proc. Różnica zostaje w ZUS.

Reklama

Forum Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza oraz ePaństwo postanowiły poznać argumenty, którymi kierował się Bronisław Komorowski. By wszystko było de iure złożyły w tej sprawie wniosek do sądu. Ta forma zdobycia wiedzy była konieczna, bowiem kancelaria głowy państwa uznała ekspertyzy za tajne, zatem niedostępne dla pełnoprawnych obywateli RP. Jerzy Osiatyński, doradca prezydenta uzasadniał wówczas: Jestem doradcą prezydenta i uważam za coś absolutnie niestosownego, by o moim doradzaniu informować media. To są sprawy wewnętrzne.

Andrzej Bałaban, konstytucjonalista, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Gorzowie Wielkopolskim ujął to tak: - Cechą prawa co do zasady jest jawność, a zatem jawne powinny być przesłanki decyzji dotyczących rozstrzygnięć prawnych. Ustawa o informacji publicznej stwarza standardy jawności w tej dziedzinie nie regulując wszystkich możliwych sytuacji, najważniejsze jest przestrzeganie jej ducha, czyli zasady transparentności działania władzy publicznej.

Sąd również stanął po stronie tych, którzy co cztery lata poprzez wrzucanie kartek do urn wybierają tych, którzy mają reprezentować ich w organach państwowych. Pokazał, że nie jest sprawą wewnętrzną, a jak najbardziej publiczną to, na podstawie czego pierwszy lokator Pałacu Prezydenckiego podejmuje najistotniejsze decyzje dla państwa. Owa transparentność, czyli przejrzystość albo przezroczystość władzy publicznej musi być zatem przestrzegana.

Sam Bronisław Komorowski nie wie jeszcze, czy będzie odwołanie do NSA. - To, co jest ujawniane służy poczuciu obywateli, że mają większy wgląd w kulisy sprawowania władzy. Ale jest kategoria prawników, którzy nie bardzo chcą, aby ich w pełni otwarte poglądy były publikowane - wyjaśniał prezydent. - Pewnie zwiększy się więc liczba prawników, którzy będą chcieli doradzać ustnie, a nie pisemnie i być może trudniej będzie zabiegać o opinie niektórych wybitnych prawników.

Ustawa o SKOK-ach

Decyzja sądu administracyjnego daje także możliwości poznania opinii, które zaważyły na zminimalizowaniu przez Bronisława Komorowskiego wniosku do Trybunału Konstytucyjnego ws. Ustawy o SKOK-ach. Przypomnijmy, że złożył go śp. Lech Kaczyński. W tym przypadku jest podobnie jak z OFE. Szczegóły ekspertyz, które spowodowały taki obrót sprawy i ostatecznie taką, a nie inną decyzję prezydenta są niejawne.

W kwietniu br. kancelaria głowy państwa oświadczyła, że prezydent (...) opierał się na wszystkich docierających do Kancelarii Prezydenta RP ocenach i stanowiskach, w tym również tych, które zostały wyrażone w ramach przeprowadzanych rozmów i konsultacji. Pod uwagę wzięte zostały również stanowiska uczestników toczącego się przed Trybunałem Konstytucyjnym postępowania. (...). Przebieg spotkań, a zarazem wyrażane na nich opinie nie były utrwalane. Kancelaria nie dysponuje zatem substratem materialnym - nośnikiem wyrażającym przedstawione podczas konsultacji stanowiska, który mógłby być udostępniony.

Bronisław Komorowski z 72 zarzutów sformułowanych przez Lecha Kaczyńskiego wycofał aż 70. Gdyby Ustawa o SKOK-ach zaczęła obowiązywać w wersji przyjętej przez Sejm, zostałyby złamane międzynarodowe przepisy dotyczące spółdzielczości. A kasy oszczędnościowo-kredytowe uległyby marginalizacji.

Przypomnijmy pokrótce o co chodzi. Prezydent Lech Kaczyński podzielił swoje zastrzeżenia na trzy grupy. Zarzucił przyjętej ustawie niezgodność z art. 2 Konstytucji RP "polegającą na niezachowaniu norm obowiązujących przy tworzeniu prawa" (złamanie reguł legislacyjnych), niezgodność całości ustawy z dziesięcioma artykułami ustawy zasadniczej dotyczącymi m.in. wolności gospodarczej, własności czy równości wobec prawa oraz niezgodność poszczególnych przepisów ustawy z kilkudziesięcioma zapisami konstytucji. W sumie jego wątpliwości dotyczyły niemal trzech czwartych przyjętego projektu.

Ustawa antyspreadowa

Kolejny punkt zapalny to ustawa antyspreadowa. Zgodnie z nią kredytobiorca zadłużony np. w szwajcarskim franku, będzie mógł spłacać raty kredytu w kasie lub przelewem - walutą kupioną np. w kantorze lub w innym banku. Bank jednak nie będzie mógł żądać w takim przypadku dodatkowych opłat, czy podpisywania aneksów do umowy. Zmiany mają objąć nowe kredyty oraz umowy już zawarte, w części niespłaconej do dnia wejścia w życie ustawy. W umowie ponadto będzie musiała zostać zapisana wartość spreadu, po którym bank będzie sprzedawał klientowi walutę. Klient przed podpisaniem umowy musi mieć możliwość porównania ofert innych banków.

Niektórzy specjaliści przyjmują nowe prawo, podpisane już przez prezydenta, jako działanie propagandowe rządu. Mówi się nawet, że spready zaczną stosować kantory. Sytuacja się powtórzy, bo ludzie będą musieli kupować franki w kantorach i w rezultacie to oni poniosą konsekwencje pozornego działania polityków.

Sprzeciw nowej ustawie i to jeszcze w okresie opiniowania złożył Związek Banków Polskich. Uzasadniano wtedy, że klienci wybierali kredyty walutowe, ponieważ były tańsze od złotowych. Zdaniem ZBP nie powinno być tak, że w okresie, gdy waluta kredytu jest stosunkowo tania, klienci zyskują, natomiast gdy sytuacja na rynku walutowym zmienia się na gorsze, państwo udziela im nagle doraźnej pomocy. Dyrektor zespołu prawno-legislacyjnego Związku Tadeusz Białek już po uchwaleniu nowych przepisów mówił, że to pozorna ucieczka od problemów, która może być ucieczką na gorsze.

Według ZBP: ustawa jest sprzeczna z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ przewiduje działanie prawa wstecz, które zdaniem Trybunału nawet w wyjątkowych przypadkach nie może mieć miejsca, jeśli powoduje pogorszenie warunków funkcjonowania jednej ze stron.

Minister Kancelarii Prezydenta Sławomir Nowak w radiowej "Trójce" zapewnił, że prezydent podpisał ustawę antyspreadową mając przekonanie, że jest ona zgodna z konstytucją. Nie wyjaśnił jednak, czy prezydent ujawni ekspertyzy swoich prawników w kwestii ustawy. Zaznaczył, że część z nich nie chciałaby zostać uwikłana w polityczne gry, w jakie wikłane są takie instytucje jak Kancelaria Prezydenta.

W analogicznej sytuacji (OFE) decyzję podjąć musiał sąd.

Renata Moroz

Gazeta Bankowa
Dowiedz się więcej na temat: obywatelstwo | ustawa antyspreadowa | państwo | Wiem | OFE | prawo | wiedźmy | ekspertyzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »