Cola z koki na złość Amerykanom!
Prezydent Boliwii Juan Evo Morales Ayma jest znanym admiratorem koki. Za poprzednich władz kraj za podszeptami USA likwidował uprawy tej rośliny (krasnodrzewu pospolitego) walcząc w ten sposób z produkcją kokainy, ale i uderzając w indiańskie masy chłopskie ją uprawiające.
Teraz jednak Boliwia znowu kocha kokę i zaprezentuje ją najpóźniej za cztery miesiące całemu światu...
Wybrany niedawno na drugą kadencję Juan Evo Morales Ayma liście koki żuł nawet w czasie swoich przemówień na zgromadzeniach ONZ. Aby pokazać niezależność od USA Boliwia zaczęła produkcję "nowego" napoju o oryginalnej nazwie Coca Colla i starej, bo XIX-wiecznej recepturze (na początku, do 1906 r., korzystała z niego amerykańska Coca Cola, teraz dodaje tylko aromat). Napój wyrabia się tak jak wtedy z użyciem liści koki. Bardzo podobna jest nawet butelka boliwijskiej coli i znak towarowy... A wszystko na złość.
Do tej pory z koki wytwarzano tam nie tylko kokainę (nielegalna), lecz także herbatę, mąkę, pastę do zębów i likier. Boliwia jest trzecim na świecie po Kolumbii i Peru plantatorem koki. W 2008 r. uprawy zajmowały areał 30 500 hektarów i były o 6 proc. większe niż w 2007 r. (dane ONZ). W 2009 r. już o 20 000 hektarów większe, niż w 2008 r. Koka - część tamtejszej kultury - jest znana na kontynencie od trzech tysięcy lat a w Andach żuje ją systematycznie ok. 10 mln ludzi.
Krzysztof Mrówka