Czy grozi nam drugi potop szwedzki
Polscy rybacy zapowiedzieli, że jeżeli urzędnicy nie wezmą się za szwedzkie kutry trzebiące dorsze na naszych łowiskach, to sami pogonią wroga - informuje "Głos Szczeciński".
Spór polsko-szwedzki o polskie dorsze nabiera coraz ostrzejszych kształtów. Nasi łowcy miotają najcięższe oskarżenia pod adresem sąsiada z północy - podkreśla dziennik.
Wściekłość wśród naszych rybaków wywołują tzw. paszowce, czyli wielkie kutry, które buszują po polskich wodach terytorialnych. Zdaniem rybaków, to następstwo braku nadzoru ze strony naszych służb brzegowych.
- Na razie przyglądamy się tym pływającym potworom, ale pora najwyższa, by zacząć działać - przekonuje Grzegorz Hałubek, szef Związku Rybaków Polskich. - Te statki łowią praktycznie bez żadnego nadzoru. To skandal, nasze straty idą w miliony złotych. Dlatego domagamy się ograniczenia tych połowów lub zwiększenia kontroli nad nimi. Jeżeli nasze służby nie wezmą się za ukrócenie procederu, weźmiemy sprawy w swoje ręce.
Skąd problem?
Z naszych stref połowowych, po wejściu Polski do Unii, mogą korzystać kutry rybackie należące do państw Wspólnoty. Można tutaj spotkać jednostki duńskie, szwedzkie i niemieckie. Naszych rybaków najbardziej jednak przerażają duże, kilkudziesięciometrowe szwedzkie paszowce, które łowią w naszej strefie.
W Departamencie Rybołówstwa nie lekceważą problemu. - Znamy problem, wiemy o postulatach rybaków, będziemy działać - usłyszał "GS". - Nie jesteśmy jednak w stanie wprowadzić całkowitego zakazu połowów dla takich statków. To byłyby działania niezgodne z prawem międzynarodowym. Możemy tylko postulować o większy dozór nad paszowcami.